Rozdział 15

138 10 2
                                    

Siedziałem na zimnej i mokrej podłodze, mojej pracowni. Mokrej od krwi, będąc prawie przekonanym, że nie jest to jedynie krew mojej ofiary ale i moja. W tle słyszę zapętloną piosenką Boba Dylana Like a Rolling Stone, która z każdą następną minutą otępiała mnie coraz bardziej, jakby wprowadzając w trans.

To wszystko nie miało się tak potoczyć. Nie sytuacja z Maddy i moją nową ofiarą. Serce nie pozwalało nadać jej tytułu, tak jak wielu innym moim lalką. Zmasakrowane zwłoki kobiety leżały na podłodze niedaleko mnie, wpatrując się swoimi przerażonymi oczami. Zastygła w bezruchu już dobre kilka minut temu. Złość nie pozwoliła mi normalnie myśleć i moment w którym próbowała się wyrwać drapiąc swoimi szponami po każdej możliwej części mojego ciała był momentem przełomowym. Miałem szczęście, że staruszka mieszkająca w tej kamienicy była ślepa i niedosłysząca, bo wrzaski tej kobiety usłyszała by z łatwością, gdyby nie jej niedołężność.

Czułem jak kostki na moich dłoniach zaczynają nieprzyjemnie piec i czerwienić się. Powoli zacisnąłem i rozluźniłem dłoń, mając nadzieje, że cokolwiek to da. Krew na moich dłoniach zaczęła zastygać i tworzyć typową dla siebie skorupę.

Chwyciłem, tą mniej poturbowaną dłonią, za butelkę whisky, którą męczyłem już dobre kilka godzin. Skrzywiłem się kiedy poczułem przelewający się w gardle ostry posmak, którego powoli miałem już dosyć. Ale podświadomie wiedziałem, że aktualnie tego właśnie potrzebowałem. Chciałem odreagować to co wydarzyło się dziś między mną a Maddy, jednak alkohol nie wystarczył. Potrzebowałem nowej zabawki, ale wszystko znowu poszło nie tak.

   – Miałaś być dzisiaj moją terapeutką Louise. – Wciąż wpatrywałem się w martwą kobietę, czując jak mój język dzięki wypitym procentom przybiera dodatkowych kilkudziesięciu gramów. – Myślałem nawet o tym żeby po wszystkim cię wypuścić wiesz? Pijany człowiek wpada na głupie pomysły, bo stwierdziłem, że szkoda byłoby mi takiej ślicznej buzi. Ale kiedy otworzyłaś swoje paskudne usta i zaczęłaś wrzeszczeć wyzywając mnie od zboczeńców i psycholi, nie miałem wątpliwości co do tego jak pokieruje twoimi losami. – Całe szczęście uderzenie jej głową o róg biurka zakończył cały ten jazgot. Oczywiście przedtem podjąłem się wielu innych prób uciszenia jej. Stąd właśnie poobdzierane knykcie.

Była naprawdę śliczna i w tym wszystkim prawie zapomniałem że nie była Maddy. Choć łudząco ją przypominała. Blond włosy, jednak nieco krótsze, kąpały się teraz w kałuży krwi która gęstniała z każdą minutą. Duże zielone oczy, piegi rozsypane po całej twarzy, duże soczyste usta. Prawdopodobnie to dzięki krążącemu we krwi alkoholowi widziałem między nimi tak łudzące podobieństwo. W tym momencie nie przeszkadzało mi to. Cieszyła mnie wizja ukaranej, skąpanej we krwi Maddy.

   – Wiesz co Louise nie wiem co robić, czuję się totalnie zagubiony. Kiedyś myślałem, że nie jestem zdolny do miłości, nie takiej jak wy, normalni ludzie. Zawsze raczej czułem jakiś rodzaj przywiązania lub obsesji, nigdy nie stało to koło miłości. Ale teraz? Cierpię ponieważ kobieta, którą kocham dzieli się podobnym uczuciem z kimś jeszcze poza mną. Wiesz jakie to poniżające? – Usłyszałem swój śmiech zanim w ogóle zdążyłem nad nim zapanować. – Tak bardzo chciałbym aby zajęła teraz twoje miejsce Louise. Ale nie może. Bo jeśli umrze to będzie to jeszcze bardziej boleć niż jej zdrada, a jej ciało z czasem zacznie gnić, zielenieć a z każdego możliwego otworu zaczną wychodzić larwy i inne robale. Jej ciało zacznie śmierdzieć i zmierzać ku całkowitej autodestrukcji. A nie chce tego. Chce zachować przy sobie jej duszę.

I teraz nie dość że patrzyłem na trupa i rozmawiałem z nim, to podświadomie miałam nadzieje na to, że mi odpowie. Doda mi otuchy i otrzymam sercowe porady, doprawione troskliwym poklepaniem po ramieniu.

ℛℯ𝒹 ℛ𝒾𝒷𝒷ℴ𝓃  ☂︎ 𝒥𝒶𝓈ℴ𝓃 𝒯𝒽ℯ 𝒯ℴ𝓎𝓂𝒶𝓀ℯ𝓇Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz