Rozdział 19

111 8 1
                                    

Tamtego dnia Jason nie tylko zabrał połowę swoich rzeczy, samochód i wyjechał z miasta. Zabrał też całe moje szczęście. Codziennie o nim rozmyślałam. Nie było dnia w którym po przebudzeniu nie błagałabym samej siebie o kolejny sen w którym w końcu mogłam go przytulić. Nie było poranka bez kolejnych wylanych łez, bezczynnego wpatrywania się w sufit i nasłuchiwania tykania zegara. Dziś zegar zastąpił deszcz. Od tamtego dnia, kiedy obudziłam się w szpitalu podpięta do kroplówki, żadne promienie słońca nie docierały do mojego świata. Nie miałam siły aby ruszyć z miejsca.

Odebrałam wyniki matur i co dziwne zdałam wszystko. Nie miałam jednak siły aby podjąć pracę lub dalszą naukę na uczelni. Całe szczęście moja mama w pełni to rozumiała i dała mi czas aby przemyśleć wszystko na spokojnie.

Listopad - w moim życiu zapisał się przede wszystkim jako data śmierci mojego ojca. Ale również dzień poznania Jasona. Poczułam nagły ścisk w piersi na myśl o naszym pierwszym spotkaniu.

Stojąc przed kamiennym nagrobkiem starałam się zrozumieć jak wiele nieszczęścia musi spaść na jednego człowieka aby nareszcie zasłużyć na szczęście.

   – Cześć tato. – Nie interesowało mnie czy ktokolwiek słyszał moje chore gadanie z kawałkiem kamienia. Chociaż nie, wręcz przeciwnie. Bardzo mnie to interesowało. Chciałam aby ktoś usłyszał mnie tak jak wtedy, tego dnia. – To już rok od kiedy nie żyjesz i chciałam... – Nagle przerwałam kiedy poczułam drżenie strun głosowych. – Chciałam cię przeprosić, bo gdyby nie ja nie stałaby ci się krzywda. Gdyby nie ja dalej byś żył. – Starałam się odgonić kolejne łzy. Już zbyt wiele ich przelałam w przeciągu ostatnich miesięcy. Już dość. – I chciałam cię przeprosić bo mimo wszystko nie żałuje. Bo nic nigdy nie załata straty jego. Tato tak bardzo mi go brakuje i już nie wiem co mam robić. Czuje się taka bezradna i boje się, że kiedyś znów poczuje coś co kiedyś czułam do niego. A tak bardzo nie chce. Bo to on jest tym jedynym. Nie chce aby ktoś inny na to zasłużył, bo tak bardzo chce jego. Chce żeby wrócił. – Zaszlochałam przymykając powieki. Po kilku wdechach udało mi się opanować emocje.

Tamtego dnia kiedy złożyłam zeznanie na policji, tym samym zdradzając Jasona, Liama wypuścili z aresztu. Oczyścili go ze wszystkich zarzutów i odesłali do domu. Po kilku dniach stanął w progu moich drzwi. Siedziałam wtedy pod kocykiem z herbatą i opłakiwałam całą tą sytuacje.

   – Hej. – Przywitał mnie z triumfalnym uśmiechem. W przeciwieństwie do mnie prezentował się świetnie, jakby wcale nie spędził ostatnich kilku tygodni w areszcie.

Tymczasem ja - oczy opuchnięte od ciągłego płakania, włosy pokołtunione i związane na środku głowy w cebule oraz para dresów, które służyły za moją piżamę i odzież dzienną póki całkiem jej nie zapoce.

   – Hej. – Zacisnęłam dłoń mocniej na klamce.

   – Dawno się nie widzieliśmy, nie słyszałaś, że mnie wypuścili? – Doskonale o tym wiedziałam i unikałam go jak ognia, pamiętając słowa, które wypowiedział do mnie wtedy w areszcie. "Spale cię", w jego przypadku głupotą byłoby rozważać to jedynie pod kątem metafory.

   – Czego chcesz? – Oparł się bokiem o framugę wpatrując się we mnie z udawaną troską.

   – Nie chce mówić a nie mówiłem, widząc w jakim stanie jesteś. Ale powiem bo jestem skurwysynem bez empatii i cienia współczucia. – Nie spodziewałam się po nim żadnych miłych słów. W rzeczywistości było mi to chyba nawet potrzebne. Każdy rozczulał się nade mną i obchodził jak z jajkiem. Irytowało mnie to, ponieważ ciągle przywodziło na myśl przykre wspomnienia. Dzięki temu mogłam poczuć coś na wzór złości i odpocząć od czary goryczy. – Od początku wiedziałem, że jest jakiś dziwny ale nie chciałaś mnie słuchać. Nawet ten twój głupi kolega cię przed tym powstrzymywał. Ale ty wciąż byłaś uparta, nic się pod tym kątem nie zmieniłaś.

ℛℯ𝒹 ℛ𝒾𝒷𝒷ℴ𝓃  ☂︎ 𝒥𝒶𝓈ℴ𝓃 𝒯𝒽ℯ 𝒯ℴ𝓎𝓂𝒶𝓀ℯ𝓇Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz