Rozdział 11

175 8 4
                                    

Wpatrywałam się w wyświetlacz telefonu mojej mamy. Dawno nie miałyśmy tak spokojnego dnia jak ten. Był sobotni poranek, początek weekendu, rozpoczynający się nie tylko dla mnie ale i dla mojej mamy. Dziś postanowiła odpuścić sobie pracę i zostać ze mną. Brakowało mi jej towarzystwa, tym bardziej cieszyłam się, że nie będę zmuszona po raz kolejny do spędzenia dnia przed telewizorem.

   – Tak pięknie wtedy wyglądaliście. – Obie spoglądałyśmy na zdjęcie zrobione w dzień mojej studniówki. Wyglądaliśmy na szczęśliwych, ja ubrana w piękną sukienkę od Jasona, a on w idealnie skrojony garnitur. Moja mina, próbująca ukryć rozbawienie, jakie odczuwałam po zabawnym komentarzu Izaaka i jego zmęczona, z przymkniętymi od fleszu oczami. Kompletnie nie zdawaliśmy sobie sprawy z tego, że będzie to nasze ostatnie wspólne zdjęcie, a dzień, który miałam wspominać z moją rodziną jako jedna z lepszych imprez w moim życiu na zawsze zostanie zapamiętana jako dzień przeklęty.

   – Caroline oszalała by z zachwytu widząc nas takich. – Byłby to również kolejny powód do ciągłego nazywania mnie swoją przyszłą synową. Choć w tamtym momencie nie było dla mnie nic bardziej irytującego, to teraz oddała bym wiele żeby usłyszeć to choćby ten jeden ostatni raz.

   – Wcale jej się nie dziwie. Gdyby nie to, że zbyt dobrze znam swoją córkę, sama bym wam kibicowała. – Uśmiechnęłam się na kolejne wspomnienia, kiedy to wielokrotnie opowiadałam mamie o przemiłych, jednak równie męczących, zachowaniach Caroline Michaelis. – Skoro już jesteśmy w tym temacie co u Jasona? Dawno go u nas nie widziałam, coś się stało? – Od ostatniej kłótni nie miałam z nim kontaktu. Wielokrotnie zbierałam się do napisania krótkiej wiadomości z prośbą o rozmowę, jednak nie udało mi się przełamać. Bałam się, że jeszcze bardziej pogorsze nasze relacje, a nie potrzebowałam tego.

   – Jest zawalony robotą. Ciągle dostaje nowe zamówienia i musi się z nimi wyrobić w przeciągu miesiąca. – Zawsze to Izaak wysłuchiwał wszystkich moich problemów. Również on od początku wiedział jak miała się sprawa z Jasonem. Nie łatwo było przenieść to wszystko na inną osobę w przeciągu kilku dni. Tym bardziej nie chciałam mówić mamie o mojej sprzeczce z czerwonowłosym.

   – No tak, pokazywałaś mi jego lalki. To musi być bardzo czasochłonne. – I rzeczywiście takie było. Jason często wspominał o tym jak uwielbia swoją pracę. Najbardziej cenił w niej kreatywność, której jemu nie brakowało. Ciągle nabywał nowych pomysłów, które z pasją realizował. Był jeden minus tego wszystkiego - ból kręgosłupa.

   – Zdecydowanie. – Zerknęłam w stronę telefonu który zaświęcił się po otrzymaniu nowej wiadomości. Niestety, nie miałam wglądu na treść lub adresata wiadomości bez podania pinu telefonu.

   – Może zaprosisz go na kolację? Jason mieszka sam na pewno brakuje mu kobiecej ręki w kuchni. Musisz go w jakiś sposób przekupić jeśli w przyszłości macie być razem. W końcu przez żołądek do serca. – Spojrzałam na moją matkę jakby całkiem zdurniała.

   – Mamo chyba zapominasz, że twoja córka nie potrafi gotować. Więc jeśli zamierzasz odbić mi faceta dzięki swoim wspaniałym talentom kulinarnym to dziękuje ci bardzo za świetny pomysł.

   – No coś ty, powiemy mu że sama to przygotowałaś. A potem nauczę cię w końcu gotować czegoś jadalnego, aby nie odkrył naszego podstępu. – Tego było już za wiele. Zależało mi na Jasonie jednak moja matka to ostatnia osoba do której poszłabym z prośbą o jakąkolwiek naukę. Była typem rodzica przy którym płakałeś odrabiając lekcje. Tym bardziej dziwi mnie, że z takim charakterkiem wybrała zawód pediatry dziecięcego. Nie dość, że te biedne dzieciaki dręczy choroba to jeszcze moja matka.

   – O nie, co to to nie, nie wkopiesz mnie w to. – Podniosłam się z kanapy chwytając za telefon.

   – Oj już dobrze, ale zaproś go któregoś razu. Muszę lepiej poznać człowieka do którego moja córka wymyka się na noc. – Zmarszczyłam brwi patrząc na nią chwilę w zastanowieniu.

ℛℯ𝒹 ℛ𝒾𝒷𝒷ℴ𝓃  ☂︎ 𝒥𝒶𝓈ℴ𝓃 𝒯𝒽ℯ 𝒯ℴ𝓎𝓂𝒶𝓀ℯ𝓇Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz