Rozdział 8

186 11 6
                                    

   – Spróbuj się uspokoić. – Starałam się, naprawdę starałam. Jednak nie mogłam opanować emocji i fali płaczu. Krążyłam po całym pokoju, obwiniając siebie o całą sytuację.

Nie wiadomo gdzie teraz jest, co się z nim dzieje, totalnie nic. Zaraz po tym jak pani Caroline otrzymała leki na uspokojenie od mojej mamy, dowiedziałam się o szczegółach wieczoru. Hol wraz z jego pokojem były w całkowitej demolce. Rozbite lustro, połamane drzwi, szafki i półki wraz z zawartością porozrzucane po całym pomieszczeniu. I ta krew... Mama mówiła, że była wszędzie. Ściany, okna, podłoga. Kiedy zapytałam czy wyglądało jej to na zwykłą bijatykę nie odpowiedziała. Przytuliła mnie i prosiła abym nie wyciagągała pochopnych wniosków, póki nie znamy wszystkich faktów. Nie byłam głupia, dlatego jej reakcja nie pozostawiała we mnie wątpliwości.

   – Maddy. – Jason podniósł się z fotela, na którym dotychczas siedział i podszedł do mnie. – Proszę cię. – Położył dłonie na moich barkach kiedy robiąc kolejne kółko po pokoju odwróciłam się do niego przodem. – Wszystko będzie dobrze. – Spojrzałam na jego spokojny wyraz twarzy. Delikatnie pocierał moje ramiona aby dodać mi otuchy i rozładować napięcie.

   – Mogłam temu zaradzić. – Poczułam jak do moich oczu po raz kolejny napływają łzy. – Był ze mną. Zamiast go szukać zbagatelizowałam to i wróciłam do domu. Gdyby nie to to... Cała ta sytuacja nie miałaby miejsca. – Taka była prawda. On nigdy nie zrobił by tego mnie. Zawsze tak bardzo się o mnie troszczył i martwił, a przez moją lekkomyślność Izaak mógł walczyć o życie. Chciałam coś z tym zrobić, jakoś pomóc go odnaleźć, cokolwiek. Ale nie mogłam zrobić nic.

   – Nie możesz obwiniać się o to co ktoś mu zrobił. Nie miałaś na to wpływu. Nawet jakbyś pomogła mu dziś, jutro czy za dwa dni stałoby się to samo. Dobrze wiesz, że nie wygląda to na włamanie czy wypadek. Ten ktoś wiedział kim jest i wiedział co chce mu zrobić. – Kilka łez spłynęło po moich policzkach. Mimo iż on razem z mamą zapewniali mnie, że nie miałam na to żadnego wpływu ja wciąż czułam to cholerne poczucie winy.

   – Tak bardzo boje się o niego. – Mój głos zadrżał a oczy wypuściły większy potok łez.

   – Już spokojnie. – Przytulił mnie i zaczął delikatnie głaskać po głowie. Nawet jego ciepłe ramiona, w których czułam się tak bezpiecznie, nie były w stanie odgonić całego smutku i złości jaką odczuwałam. – Oddychaj spokojnie, znajdziemy go i wszystko będzie dobrze. Wtuliłam się w jego ciało czując jego spokojnie bijące serce. Tak bardzo cieszyłam się, że był ze mną w tym ciężkim okresie i wspierał. Nie uciekł kiedy usłyszał co się stało. Mimo zbliżającej się dwunastej wciąż u nas był i zapewnił, że zostanie ze mną tak długo jak będzie trzeba.

   – Maddy. – Usłyszałam głos mojej mamy tuż przy wejściu. Byłam na tyle rozdygotana, że nawet nie usłyszałam otwierających się drzwi mojego pokoju. Odsunęłam się od Jasona spoglądając w jej stronę. Była zmęczona, tusz do rzęs osypywał się pod jej oczami a podkład warzył się i rolował podkreślając jej zmarszczki. – Przyniosłam ci coś na uspokojenie. – Spojrzałam na jej dłonie w których dostrzegłam szklankę z wodą i tabletkę.

   – Dziękuje. – Podeszłam chwytając za oba przedmioty, kiedy ta posłała mi delikatny ale ciepły uśmiech.

   – Jason, jeśli potrzebujesz to przyniosę też coś dla ciebie. – Spojrzała w stronę czerwonowłosego. Widziałam po niej, że nie miała żadnych przeciwwskazań propo jego pobytu tutaj. Prócz tego, że go lubiła doskonale wiedziała, że jego osoba w tym momencie pomoże mi poradzić sobie z emocjami najbardziej.

ℛℯ𝒹 ℛ𝒾𝒷𝒷ℴ𝓃  ☂︎ 𝒥𝒶𝓈ℴ𝓃 𝒯𝒽ℯ 𝒯ℴ𝓎𝓂𝒶𝓀ℯ𝓇Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz