Prolog

556 17 2
                                    

- Tylko wróć przed 22! - krzyknęła Mama z góry.

-Postaram się- cała podekscytowana wymamrotałam.

Ubrałam buty, wzięłam rękawiczki, scyzoryk,  latarkę i kamerę rzecz jasna że chcę mieć nagrane o ile ten cały Jeff the Killer istniał! Oczywiście gdybym go napotkała to mam scyzoryk! Nic mi nie zrobi... A rękawiczki? Nie wiem po co mi, po prostu jakoś lepiej się z nimi czuję.

po około 2 godzinach wędrówki dotarłam do lasu, (była godzina 16) gdzie zaczęły wydobywać się dziwne szmery, ale to pewnie wiatr i inne zwierzęta leśne. A więc pójdę dalej, nie ma co się bać. On na pewno nie istnieje.... Racja? Cóż ciekawość to pierwszy stopień do piekła. Ale jeżeli tego nie zbadam to będą dalej krążyć plotki, o seryjnym mordercy. Udowodnię ludziom, że albo to kłamstwo albo prawda i trzeba coś z tym zrobić!

Przez całą drogę czułam się osaczona ale to ignorowałam, pomyślałam że to tylko ktoś robi sobie ze mnie żarty i chce mnie przestraszyć abym nie odkryła prawdy. Ale ja się nie dam tak łatwo! Jestem twarda i nie tak łatwo mnie złamać. A ten głupi żartowniś w końcu oberwie jak się tylko o drobinę wychyli. 

Lecz w końcu ujrzałam to, do czego tak zmierzałam przez parę godzin - Stare opuszczone miasteczko.

Byłam bliska dotarcia ku mojemu celu czyli miasteczka, ale nagle usłyszałam jakiś głos, żeński melodyjny głos. Postanowiłam udać się do źródła głosu. Ujrzałam sylwetkę kobiety. Kiedy się do niej przybliżyłam mogłam zauważyć parę szczegółów. Kobieta ta miała długie blond włosy, niebieskie oczy, była ona wysoka. Miała okulary. ubrana była w żółtą koszulkę i czarne spodnie.

W chwili gdy się za bardzo przybliżyłam zauważyła mnie. Usłyszałam jej głos. W tym momencie podskoczyłam ze strachu. 

- Cześć! wiesz może gdzie jest wyjście? Byłam na spacerze, ale zabłądziłam i się tu znalazłam. - Spytała się lekko zmieszana moją osobą. No cóż, nie każdy ma białe włosy, czerwone oczy i ....... elfie uszy. Tak. Jestem mieszanką elfa z człowiekiem. Mam bardzo długie, białe włosy. Krwiste oczy oraz szpiczaste uszy jak to na elfa przystało. Byłam statystycznie średniego wzrostu.

- Przepraszam, ale niestety nie. Ja tu przyszłam by zwiedzać....  A raczej sprawdzić legendę o niejakim Jeffie the Killerze- Chłopcu który w wieku 13 lat zamordował swoją rodzinę. Od tamtej pory zaczął mordować na skale. Minęło dokładnie 5 lat. A ludzie wciąż się boją. Dlatego jestem tutaj ja! Aby to zbadać ! -  Wykrzyczałam jej w twarz z widoczną ekscytacją na mojej twarzy.

- Nazywam się Lu! A ty? - dodałam po chwili.

- Mam na imię Zoe, miło poznać. Skoro już tu jestem to może pójdę z tobą? Tutaj jest bardzo niebezpiecznie i jakbyś - Z lekkim uśmiechem powiedziała, ale ja jej nie dałam dokończyć. 

- Super! No to idziemy! - Entuzjastycznie rzuciłam, złapałam ją za rękę i zaczęłam ją za sobą ciągnąć. 

Zdziwiona moim entuzjazmem, szła za mną. Na jej twarzy było widać niepokój. 

Kiedy w końcu dotarliśmy do miasteczka, rzuciłam krótko :

- Bądź gotowa, bo nie wiadomo co się może tu stać. Wiedz że możemy nie wrócić żywe. 

Poszłam w swoją stronę bez dalszej konwersacji z nią. Ona bacznie szła za mną.  Z daleka usłyszałyśmy męskie krzyki. 

 - NIE CHCĘ  TU BYĆ! NIE WIEM JAK STĄD WYJŚĆ. POMOCY! TUTAJ NIE MA ZASIĘGU! - krzyczał nieznany nam mężczyzna. 

- Hej!  Zabłądziłeś? Pomóc ci? Może chcesz chodzić z nami ! w grupie siła! - wykrzyczałam na całe gardło. 

Chłopak przerażony spojrzał w moją stronę. Był on wysokim brunetem, o niebieskozielonych oczach. Nosił okulary. Ubrany był w pomarańczową czapkę z lisimi uszami, zieloną bluzę. I klasycznie niebieskie jeansy.

- Spokojnie! Nic ci nie zrobię. To że wyglądam trochę inaczej nie oznacza, abym miała cokolwiek ci zrobić. Jesteśmy tu by zwiedzać opuszczone miasteczko, w którym podobno grasuje Jeff the Killer. -  Starałam się to mówić jak najbardziej spokojnie, tak aby się nie wystraszył. 

- J-Jeff kto?! - Wyraźnie to zmartwiło go bardziej, ale podszedł do nas.

- Nie musisz się bać, bo to tylko plotka. - odpowiedziała ze spokojem Zoe.

- Jestem Zoe, to jest Lu. - z uśmiechem wskazała na mnie palcem.

-  Jestem Archer.... mógłbym z wami chodzić?.... No bo wiecie mniejsze prawdopodobieństwo i no... - Cicho zapytał. 

- Jasne ! W razie czego, mamy się czym bronić! - poklepałam go po plecach.

- A  teraz, idziemy ! - podekscytowana złapałam obojga za ręce i zaczęłam biec ile sił w nogach. Jednak po krótkiej chwili, zwolniłam.

Przez całe to chodzenie minęło sporo godzin, była już godzina 21, zaczęło się ściemniać. Oczywiście przygotowałam się że nie wrócę dziś na noc. Przygotowałam się jak na 6 miesięcy w tym zadupiu. A więc postanowiliśmy wejść do jakiegoś starego, opustoszałego domu by tam przenocować. Znaleźliśmy dom 2 rodzinny. Uznaliśmy, że to jest najlepszy wybór zamieszkania w tym okresie czasowym. 

Już po rozgoszczeniu się  w starym domu wzięliśmy się za sprzątanie pajęczyn i kurzów. Nagle, zobaczyliśmy Blondwłosą dziewczynę o jasnych oczach w okularach. Powtórzyłam tą samą procedurę co wcześniej z Zoe i  Archerem. 

Dziewczyna przedstawiła się jako Judi. Podobnie jak oni, zgubiła się. Uznaliśmy że zamieszkamy póki co razem, bo nie oszukujmy się. Trochę to potrwa nim znajdziemy drogi do domów. Było już ciemno a my dalej sprzątaliśmy i przywracaliśmy dom do użytku. Było grubo po 2 w nocy kiedy skończyliśmy. Efekt był satysfakcjonujący. Dom wyglądał bardzo ładnie bo naszym ,,odświeżeniu''.  Zabraliśmy się za wypakowywanie jedzenia z mojego plecaka który nie był tak mały. Po skończonym wypakowywaniu, uznaliśmy że sen nam się przyda. Ale narpierw zrobimy i zjemy obiado-kolację.

Postanowiliśmy zrobić omlety.  Znaleźliśmy jaką patelnie i stare naczynia. 

Kiedy zjedliśmy i postanowiliśmy pójść spać, była godzina 3:30. (BYŁ ZEGAREK)

Ustaliśmy że każdy śpi osobno.

Po pewnym czasie poczułam że coś jest nie tak. Nie mogłam zasnąć a więc znalazłam jakieś stare książki i zaczęłam je czytać przy świecy.

W cieniu ulic - Jeff the KillerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz