#9

145 11 17
                                    

Szybko dotarliśmy a oni poszli do swojego pokoju.........

Byłam ciekawa, co będzie potem. Zaczekałam do pełni i postawiłam pluszankę czarnej owieczki na krzesełku. Narysowałam w koło przytulanki parę krzyżyków. Zasłony otworzyłam tak aby światło księżyca padało na przytulankę. Zaczęłam machać rękami i mówić nieznane mi wyrazy. Byłam skupiona, aż do momentu usłyszałam coś. Jak poparzona podeszłam do miejsca hałasu. 

Siedział tam przestraszony Archer, lecz postanowiłam udawać że nic nie widzę. Kiedy przechodziłam spojrzałam w oczy i się przestraszyłam samej siebie. Oczy mi ściewiły, może nie zmieniły koloru, lecz świciły. 

Patrzyłam na owieczkę przez jakieś 10 min lecz nic się nie stało a więc, zrezygnowana wróciłam do pokoju i poszłam spać. Pokoju nie dzieliłam z nikim, ponieważ nie chciałam. Gdy się obudziłam, przestraszyłam się. Nade mną stał wysoki chłopak. był nieco niższy od Jeffa. Szybko wstałam i wyjęłam nóż. 

Przypomniałam sobie o północnych rytuałach. To musiał być owieczka. Myślałam, iż to będzie kobieta lecz się myliłam. Podszedł do mnie, nachylił się i dał mi w twarz. Zdziwiłam się, lecz po chwili chłopak dodał. 

- To za rzucanie mną. 

- A props musisz przystosować tego palanta z czarnymi włosami ,że twoja przytulanka stała się człowiekiem. - wysyczał. 

Pokiwałam głową. 

Gdy już się wszyscy obudzili, postanowiłam oznajmić Zoe  i Archerowi nowy etap, tym razem Zoe miała za zadnie uratować Judi. Jeff przyszedł właśnie i zdziwiony patrzył na chłopaka obok mnie. Była to czarna owieczka tylko że w formie męskiej, był on moim sługusem. Nie miał imienia, a więc nadałam mu imię Andrzej. Andrzej siedział obok mnie przy stole. Andrzej na rękach, nogach i na brzuchu miał bandaże. Skąd wiem że na brzuchu? bo miał dziurawą koszulkę. 

- Jeff. To jest Andrzej, niegdyś przytulanka którą trzymałam. - wydukałam głaskając Andrzeja po głowie. 

- Ta czarna owieczka - dodałam. 

Jeff przytaknął głową, na znak że rozumie. 

- Może ekhem z tym ANDRZEJEM pójdziesz wraz z Zoe aby uratowała Judi? - Wysyczał podkreślając imię mojego sługi. O co mu znowu chodzi, huh? Nie rozumiem go, ale i nie chcę go zrozumieć.

Wyruszyliśmy z Zoe i Andrzejem .Dawałam na spokojnie podpowiedzi Zoe, na karteczkach. Andrzej szedł tak aby z każdej możliwej strony zasłaniać to i szeptałam jej, ponieważ wiem, że Archer i Jeff będą i tak.  

Nie myliłam się. Gdy byliśmy prawie przy końcu nagle usłyszałam głos Archera i Jeffa. Phew, dobrze że Andrzej zasłaniał. Tor był strikte pod logikę. Zagadka za zagadką. Gdy rozwiązała już wszelkie zagadki co dla niej nie było zbyt trudne, dostała mapę drogi do labiryntu na którego końcu znajdowała się związana Judi. 

Wyruszyliśmy wszyscy razem do labiryntu. Był to wysoki, stary labirynt porośnięty chwastami. W labiryncie było umieszczone parę zagadek, zmasakrowane zwłoki poprzednich ofiar Jeffa i......... pułapki śmiertelne. Nie było to dla mnie zaskoczeniem..... jedynym zaskoczeniem był poziom zagadek i refleksu jak i instynktu samozachowawczego, który trzeba posiadać aby pomyślnie bez najmniejszej ranki wyjść  z labiryntu. 

Nie wiem skąd Jeff miał wszystkie te pułapki, ale sądzę iż wolę nie wiedzieć. Dobre jest o tyle to że magicznym sposobem znowu jest dla nas inne wejście do mety. Niby taki mądry, ale nie pomyślał że Zoe mogła by uciec i wejść wejściem awaryjnym i wyglądało by to tak, jakby ukończyła labirynt.

Zoe weszła do labiryntu, po około 15 minutach, ja Archer, Jeff i Andrzej byliśmy na gotowym miejscu. Judi popatrzyła się na mnie zdziwiona, wpatrywała się tak we mnie przez jakiś czas, gdy zdecydowałam, że chcę zobaczyć jak idzie Zoe. 

Poprosiłam mojego sługę Andrzeja aby  podniósł mnie, tak abym wszystko widziała z góry, ten oczywiście wykonał moje polecenie... ale trochę inaczej. Ponieważ zrobił to tak, że złapał mnie za fraki podskoczył i podrzucił mnie hen w niebo. 

W tej perspektywy zobaczyłam gdzie jest Zoe. Już przy końcu. Gdy spadałam, miałam amortyzowany upadek, spadłam na Jeffa Archera i Andrzeja, Każdy był w moich włosach. 

Andrzej najbardziej. Próbował wydostać się spod chmary moich włosów, lecz bezskutecznie. Musiałam wstać i go oplątać. On wkurzony powiedział :

- Musisz zrobić coś z tymi kłakami bo przysięgam że ci je utnę!

W idealnym momencie przyszła Zoe. Podeszłam do Zoe, pogratulowałam jej. Był moment uwolnienia Judi. Podeszłam spokojnym krokiem, zamachnęłam się...... Ona się na mnie patrzyła. Szybkim i sprawnym ruchem rozcięłam jej liny. Patrzyła się na mnie nie wstając. Jej wzrok mnie przeszywał, choć był też uroczy jak i... tajemniczy. Nie mogłam odczytać emocji z jej twarzy. Nie uśmiechała się, nie śmiała, nie była smutna. Jej twarz wyglądała obojętnie. Pociągnęłam ją do siebie bo nigdy by nie wstała, gdyby miała się tak na mnie patrzeć.

Było mi głupio, to też dlatego ją pociągnęłam tak naprawdę.  Nie spodziewała się tego. Wylądowała nosem w moje piersi. Spojrzałam trochę w dół z obojętną miną i zobaczyłam że ona się rumieni. Odeszłam od niej i dałam znak innym, że możemy już iść.

Gdy dotarliśmy do domu w całej ekipie, pogłaskałam Andrzeja po głowie. Objawiliśmy z Jeffem im plan następnego etapu, który rozpocznie się jutro o 5:30.

Etap tzw. trzeci, polegał na tym że będą zadawne pytania o każdej osobie stamtąd i każdy musi odpowiedzieć poprawnie. Miało się 2 próby, za trzecią otrzymywało się odpowiedź wraz z małym nacięciem na różnych partiach ciała. Jeżeli już ktoś był tak zraniony, tak słaby to został zostawiany na pewną śmierć.

Chyba że damy komuś szansę. Może to być jedna osoba, chociaż nie sądzę że ktokolwiek umrze. Wiedziałam o tym, ponieważ w ciągu tych paru dni, zdążyłam się o nich wiele dowiedzieć.  Czy złych, czy dobrych rzeczy. 

Przez cały czas patrzyłam się na Judi a Judi na mnie. Blondynka badała mnie wzrokiem. Po jakimś czasie postanowiłam ogłosić godzinę snu, czyli każdy pownien teraz spać. 

Każdy ruszył do swoich pokoi, Tylko Andrzej spał u mnie na dywanie, ale to nieważne. Każdy poszedł spać.........

W cieniu ulic - Jeff the KillerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz