#16

81 5 1
                                    

Jeszcze przez parę chwil uspakajałam siebie i próbowałam sobie wmówić że to się nie dzieje naprawdę. Potem wyruszyłam w dalszą podróż........

Nic się nie działo jeszcze przez jakiś czas. Nie wiem ile błądziłam po tym przeklętym lesie, ale teraz to nie jest ważne. Byłam ciekawa co i kto będzie ukazany w tym ,,moim zamordowanym przypadku''. Nie zamordowałabym nikogo z nich więc samo to było dziwne. Rozpętała się burza. Krwawa burza. Wiedziałam że, prędzej czy później mogę tu umrzeć a więc przyśpieszyłam. Nie było miejsca do schowania się przed burzą. A chatka? Chatkę zgubiłam i nawet nie ma mowy abym ją teraz znalazła. Było ciemno jak w czterech literach. Nagle zauważyłam ptaka. Biało-żółtego ptaka. Nie jestem w stanie określić jakiej rasy był. Coś podpowiadało mi w głowie, że powinnam za nim iść i zobaczyć kogo ,,zabiłam'' tym razem. Ptaszek nie uciekał szybko. Można było powiedzieć że chciał, abym za nim szła. Lecz gdy patrzył na mnie tymi swoimi.... oczyma mogłam dostrzec, że były w nich : zawód, smutek oraz złość.  Podążałam za nim na spokojnie, zapomniałam nawet o całej tej krwawej burzy. Wszystko zaczęło mi się plątać w głowie. Byłam pewna, że nie mogłam być to ja tylko ktoś się pode mnie podszywał. Ale kto? Komu by się chciało w to wszystko mnie wrabiać? 

Gdy ptaszek dotarł zauważyłam ciało.... najmniej zmasakrowane. Była to blond włosa  dziewczyna. Wyglądała jak Zoe. Była nawet ubrana w to samo co miała Zoe. Czyli drogą dedukcji, było to ciało Zoe. Ptaszek jeszcze chwilę stał przy ciele.... po czym coś go trafiło nożem i znikł.... Odwróciłam powoli głowę. Za mną stała Nina. Nie byłam zdziwiona że chciała mnie zabić. Podniosłam ręce do góry wraz z siekierą którą miałam w ręku przez cały ten czas. Obróciłam się powoli. Twarz Niny wyrażała złość, przy tym śmiejąc mi się w twarz. Nienawidziła mnie, aczkolwiek miałam to gdzieś. Podeszła do mnie blisko gotowa do obrony. Rozglądałam się kurczowo do wyjścia aby nie zabić jej tym toporkiem i uciec. Cofałam się do tyłu, gdy Nina podchodziła coraz bliżej. W końcu plecami dotknęłam zimnego, mokrego od krwawego deszczu drzewa. Nina uśmiechnęła się po czym zaszarżowała na mnie. Musiałam coś na szybkiego wymyśleć, ponieważ wiem że nie mogę umrzeć. Nie tu. Nie w tym miejscu. Przypomniałam sobie o toporku i wtedy gdy Nina była już blisko zastopowałam jej ostrze narzędziem które pierwotnie służy do ścinania drzew. Złapałam ją za rękaw bluzy i zaciągnęłam ją pod drzewo po czym panicznie uciekłam. 

Ja tu chyba zaraz oszaleję. A nie, ja już dawno oszalałam. Kto następny? Judi? Jeff? Jane? A może cała ta trójka na raz! To wszystko staje się coraz bardziej pojebane. Może jeszcze zobaczy duchy zmarłych!? Wszystko co się tu dzieje, jest nie realne! Wiem to! Tylko co zrobić aby się to skończyło? Co mam zrobić aby wyjść z całej tej sytuacji cała i zdrowa? Wiem, że gdyby cała trójka  czyli Judi Jeff i Jane mnie zaatakowali to bym nie miała najmniejszych szans. Tym bardziej gdyby jeszcze do nich dołączyła do nich Nina. Serce biło mi jak oszalałe, a ja nie mogłam wziąć trochę powietrza. Moja psychika zwyczajnie zaczęła dorabiać jakieś cienie i inne takie pierdoły. Usłyszałam psychiczny, kobiecy śmiech. Zdziwiłam się, ponieważ był to śmiech podobny do mojego.  Mogłam również usłyszeć, że jak i drugi kobiecy głos jak i jeden, męski. 

Mogłam rozpoznać iż były to głosy Jeffa, Judi i................................. Mój? Co? Czegoś tu nie rozumiem. Skoro tutaj byłam ja, a tam słyszałam mój głos to było wyraźnie coś nie tak. Postanowiłam się tam zakraść. Schowałam się w krzakach, bo nie miałam innego pomysłu gdzie mogłabym się schować. Zauważyłam tam czarnowłosego blondynkę i ... mnie? Coś mi nie pasowało. Nie wyglądałam tak krwawo oraz nie miałam takich kłów. Byłam też pewna że moje oczy nie były tak krwistego koloru jak i nie świeciły. Nie byłam również psychopatką. 

Nagle w głowie połączyłam wszystkie fakty. W tych listach, mówili o niej. O niej czyli niejako mnie. Skomplikowane. Jakim cudem stoję tam będąc tu? To jest łamanie jakichkolwiek praw. Teraz zauważyłam że ona ma średniej długości krwawiącą ranę na policzku a ja nie. Miała też włosy i ciuchy całe w zaschniętej krwi. Zmarszczyłam brwi przyglądając się Judi i Jeffowi gdy nagle poczułam jak coś, a raczej ktoś mnie podnosi po czym upuszcza na twardą ziemię obok Jeffa i Judi. Dalej wyglądali jakby się nienawidzili. Spojrzałam na mojego oprawcę, a raczej oprawczyni. Ponieważ byłam to ja. Inna jak. Teraz miałam pewność że to jakiś chory sen. Było nie możliwe istnienie mnie dwóch obok siebie. 

- Ktoś nas podsłuchiwał. - Powiedziała elfica. 

- Ona wygląda jak ty. Co jest? - nie dałam dokończyć Judi. - Bo osoba z którą się tak śmialiście, to była osoba która się pode mnie podszywa! To ja jestem prawdziwa! - Wszyscy spojrzeli na mnie badawczo, po czym wybuchli śmiechem. Bardzo śmieszne! No kurde ktoś podszywa się pode mnie i ich to śmieszy! Co jest z nimi nie tak!?

 - Podszywa? oj Lu, Lu, Lu..... To mój świat. Więc to ty podszywasz się pode mnie. Szczerze i tak skończysz jak ci twoi znajomi. A przykro bo byli nawet okej. -  Zrobiła sztuczny, smutny wyraz twarzy.  Jeff i Judi zdezorientowani patrzyli się na całą zaistniałą sytuację. Nie dziwie się im. Musiało być to co najmniej dziwne widząc dwie te same osoby rozmawiające ze sobą. Byłam sama zdziwiona rozmawiając niejako sama ze sobą.  - No cóż, ostatnie słowa? Pytania? 

- Tak. - Wyrwałam jej nóż po czym przycisnęłam ją do siebie przystawiając nóż do gardła - Dlaczego nie uważasz? 

Sądzę, że to jedyna droga abym mogła później uciec. Zrobiłam lekkie nacięcie na jej skórze a ona się wydarła. Nie przecięłam jej gardła, a więc nie wykrwawiła by się. Nagle jak oparzeni Jeff i Judi wyruszyli w moją stronę......

W cieniu ulic - Jeff the KillerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz