#15

81 5 1
                                    

I wyruszyłam spać. Powoli pokonywałam każdy krok powoli. Spokojnie i powoli otwierałam i zamykałam drzwi aby od razu walnąć się na łóżko i zasnąć......

Otworzyłam oczy a tu wszędzie pusto, szaro cicho. Nie pewnie wstałam. Niepewnie stawiałam każdy krok. Byłam zdezorientowana. Sprawdzałam każdy pokój po kolei, aczkolwiek niczego nigdzie nie widziałam. Pusto. Przez cały ten czas czułam zimny powiew wiatru. Nie wiedziałam co stało się z całą resztą. Wołałam po całym domu, lecz odpowiadała mi jedynie głucha cisza.

Wyjrzałam przez okno. Coś mi się tam nie zgadzało.... Niebo było Niebieskofioletowo-zielone. 

Drzewa wyglądały dziwnie. Miały wyryte buźki, jedne ucieszone, drugie przestraszone a inne smutnie itp. Ich liście były różnorodne. Trawa w niektórych miejscach była bardzo wysoka w niektórych prawie jej nie było. Księżyc świecił się na kolor czerwony. Wzruszyłam ramionami i postanowiłam to zbadać. Związałam porządnie włosy, tak aby już więcej nimi o nic nie zahaczać jak i nikt nie mógł mnie od tyłu za nie złapać. Wzięłam toporki. Zdziwiłam się, ponieważ wcześniej ich nie było. Tym razem już pewniej przekroczyłam próg drzwi. Wyszłam z domku, czułam się dziwnie ponieważ mógł być to zwykły kawał z ich strony. 

Uważnie patrzyłam na każdy detal.... gdy tak szłam zobaczyłam dziwne znaki wyryte nożami. Na ścianach na których znajdowały się owe znaki były też niezrozumiane, nabazgrane napisy. Próbowałam jej jakoś rozszyfrować. Niestety nic mi to nie pomogło, niezrozumiałe mi słowa zostały dalej nie zrozumiałe... aczkolwiek znalazłam strzałki. Wykierowały mnie do miejsca, gdzie znajdowały się 4 notki. Trzy z nich były zaplamione krwią, oraz wyglądały jakby, były listem pożegnalnym. Zamurowała mnie ich treść.... ,,Ona tylko odlicza godziny do mojej śmierci! ta przeklęta elfica jest jakaś pojebana! chichra się nie wiadomo z jakiego powodu, uśmiecha się gdy mówię aby natychmiast przestała.....................{...} Ona wie gdzie jestem! Ona tu idzie! Jeżeli ktoś to zobaczy, pamiętaj, aby nigdy nie ufać elfom!'' Ten fragment zmroził mi krew w żyłach. Chodziło o mnie? Niemożliwe. 

Szybko czytałam pozostałe dwa... były podobne, aczkolwiek opisywały już całkowicie mnie. Załamałam się, nie mogłam powstrzymać łez wylatujących jak podczas deszczu kropli wody. Upadłam na kolana i złapałam się za głowę. Wyłam ze strachu... nagle z nieba zaczął padać krwawy deszcz. Oszalałam. Przeczytałam notkę, nie wiem od kogo. W notatce było napisane, abym poszła do lasu. Przestałam płakać i niewzruszona podniosłam toporek i wyruszyłam w stronę lasu. 

Wiedziałam że to nie jest prawdziwe, nigdy nie zabiłabym przyjaciół. Chociaż nie było prawie dowodów na to, aby nie było to realne. Nie zastanawiając się wściekła weszłam do lasu, robiąc przy tym nie mały hałas. Nagle przed oczyma..... ujrzałam czarną owieczkę. Wyglądała zupełnie, jak ta z której powstał Andrzej. Teraz już nie byłam pewna, co jest prawdą a co nie. Czarna owieczka gdy mnie zobaczyła, zaczęła panicznie uciekać. Krwawy deszcz stał się coraz bardziej intensywniejszy. Zaczęłam gonić tę owieczkę. Gdy to zobaczyła zaczęła jeszcze szybciej uciekać. Lecz ja na dwóch nogach byłam  w stanie ją dogonić. Zatrzymała się przy jednym drzewku. Nagle, jak się pojawiła tak znikła. W miejscu gdzie stała nagle pojawiło się dużo krwi... i szczątki człowieka, którego ciało było bardzo zmasakrowane.  Po reszcie tego co zostało z tego ciała nie byłam w stanie zidentyfikować kim była dana osoba. 

Mogłam jedynie domyślać się po dość smukłej, wysokiej sylwetce i posturze ciała, że był to chłopak. Były dwie opcje. Albo to Jeff albo Andrzej, chociaż jego włosy miały białe pasemka, a więc teraz zauważyłam że to było ciało Andrzeja. Położyłam sobie rękę na ustach, aby stłumić krzyk. Byłam przerażona... I że ja to zrobiłam? Nie mogłam się z tym pogodzić, a więc czym prędzej uciekłam z miejsca zdarzenia. Po paru minutach biegu, postanowiłam odpocząć. Zdyszana padłam na kolana, mając gdzieś że po tym prawdopodobnie będą rany. Z całej siły walnęłam w ziemię z pięści. Wydałam z siebie cichy pisk. Byłam już całkowicie zdenerwowana tym całym zajściem. 

Następnie zauważyłam lisa, zdawał się być jeszcze bardziej spanikowany niż była owieczka. Bezmyślnie  ruszyłam w pogoń za leśnym stworzeniem. Tym razem dotarliśmy do rzeczki, gdzie lis wskoczył do wody. Nagle pojawiła się cała, ogromna plama krwi. Z rzeczki wypływały części ciała... wszystko było osobno. Nawet palce. Był to okropny widok. Tym razem rozpoznałam zwłoki. To były zwłoki Archera. Na brzeg rzeczki wypłynęły zakrwawione okulary. Przyjrzałam się zwłoką. W czaszce były puste oczodoły. Co oznaczało że chłopak był pozbawiony oczu. Powstrzymywałam łzy i wymioty. 

Ruszyłam  w drogę. Chciałam uciec jak najdalej od tego piekielnego lasu. Chciałam o tym nie myśleć. Włosy na całym ciele jeżyły się ze strachu. Jednak byłam ciekawa, co i kto będzie dalej. Po paru lub parunastu minutach byłam zmęczona, a moja kondycja nie pozwalała na tak długie biegi. Las wydawał się nie mieć końca. Chciałam aby ten koszmar w końcu się zakończył. Stopniowo wydawało mi się że, mam coś z głową, lub jestem zmarła. Niestety, było to prawie niemożliwe, ponieważ czułam, widziałam słyszałam. 

Mój oddech był bardzo szybki, to samo z biciem mojego serca. Oparłam się o drzewo, które stało nieopodal. Myślałam jak szybko i skutecznie pozbyć się tego życia. Waliłam głową o pień. Wrzeszczałam, kopałam drzewo, wiedząc że to nic mi nie da, aczkolwiek czułam się z tym nieeco lepiej. 

W myślach cały czas obwiniałam się za ich śmierć. Deszcz lał tak intensywnie, że gdy tylko chciałam spojrzeć sobie w ręce..... były całe zakrwawione. Wrzasnęłam na cały głos. Nie możliwe! Tosię nie dzieje naprawdę! Coraz bardziej panicznie wmawiałam sobie iż to zwykły sen. Zwykły, najzwyklejszy sen. Nic nie było normalne, wszystko wydawało się inne, podobne aczkolwiek inne. 

Jeszcze przez parę chwil uspakajałam siebie i próbowałam sobie wmówić że to się nie dzieje naprawdę. Potem wyruszyłam w dalszą podróż........

W cieniu ulic - Jeff the KillerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz