#1

280 19 2
                                    

Po pewnym czasie poczułam że coś jest nie tak. Nie mogłam zasnąć a więc znalazłam jakieś stare książki i zaczęłam je czytać przy świecy.

Coś mi tu nie grało. Czułam się obserwowana. Nie wiem czy to przez to że tu jestem, czy coś faktycznie się coś jest nie tak. Jednak wróciłam do czytania książek ponieważ pomyślałam że to tylko moja wyobraźnia płata mi figle. Nagle coś uderzyło w szybę. Jak oparzona zerwałam się z mojego miejsca i podeszłam do okna, lecz nic tam nie było. Jedyne co zobaczyłam to notka : 

Zbyt ciekawscy by żyć. ~ JTK.

To zmroziło mi krew w żyłach. Albo to jest jakiś głupi żart albo jestem zmęczona i widzę oraz słyszę jakieś rzeczy których nie powinno być. Podarłam kartkę i spaliłam po czym spaliłam świeczkę i ostrożnie doszłam do ,,mojego pokoju''.

Time skip, 10 rano.

Byłam nie wyspana. Jestem pewna że to co było wczoraj to była zwykła iluzja. Nie ma czym się przejmować. Zauważyłam Judi siedzącą w kuchni, czytała starą gazetę sprzed 5 lat.  Wiem o czym czytała. O Jeffie. Są dwie opcje, albo już dawno zmarł albo go tu nie ma. Judi spojrzała na mnie i powiedziała : 

- Dzień dobry! tamta dwójka jeszcze śpi. Sądzę iż ten Jeff to zwykła bujda. Zapewne już go wsadzili do psychiatryka. 

- Dobry..... Możliwe. - Wolałam jej nie mówić o tym co się wczoraj stało. A raczej dziś, tylko parę godzin wcześniej. 

Jeszcze chwilę porozmawiałyśmy o Jeffie, aż ujrzałyśmy w drzwiach Archera. Brunet miał roztrzepane włosy i gdzieś zgubił bluzę wraz z swoimi okularami ( był w niebieskiej koszulce) . Jeszcze chwilę utrzymaliśmy na sobie swoje spojrzenia aż nie stwierdziłam że pójdę obudzić Zoe. 

- Idę obudzić Zoe, pora na śniadanie. - odparłam bez namysłu i z obojętnym wyrazem twarzy wyruszyłam do pokoju blondynki w celu jej zbudzenia. 

Jak się okazało Zoe już dawno nie spała. Można było powiedzieć że była gotowa na to aby ktokolwiek do niej przyszedł. Wyglądała na zdezorientowaną. 

- Nie spałaś poprzedniej nocy? Ktoś zapukał w okno. Wtedy kiedy byłaś w kuchni. Była notka którą później porwałaś i spaliłaś. Co było na niej napisane? - Spytała zaciekawiona.

- Czyli mi się to nie śniło. Było napisane ,,Zbyt ciekawscy by żyć. ~ JTK.'' . Ale nie przejmuj się tym, to pewnie jakiś żartowniś. - odpowiedziałam spokojnie.

- Nie byłabym taka pewna....  - powiedziała zmieszana.

- Nie martw się! - powiedziałam z udawanym entuzjazmem.

- Chodź na śniadanie, po śniadaniu rozdzielamy się na dwu osobowe grupy. - dodałam pokrótce i podałam jej rękę.

Blondynka grzecznie złapała moją rękę i zaprowadziłam ją do kuchni gdzie, jak się okazało było już gotowe śniadanie - Naleśniki. Wszyscy zjedli szybko. Teraz nadszedł czas podziału na dwie osobowe grupy.

Mianowicie - Judi z Archerem, ja z Zoe. 

- Znacie plan? wy przeszukujecie ten teren - wskazałam palcem na mapę , - A my ten.

Wszyscy wyglądali tak, jakby zrozumieli wszystko za pierwszym razem. Co było dla mnie oczywiście plusem. 

-Wyruszamy za 5 minut. Wszyscy wracamy przed godziną 17:00. Przygotujcie się. - powiedziałam

- Weźcie jedzenie, bandaże i coś do samoobrony gdyby była taka potrzeba. - dodałam.

Po tych pięciu minutach ja z moją towarzyszką wyruszyliśmy w podróż by przeszukać nadany teren. Były jasno określone tereny na każdy dzień dla każdej grupy która się zmienia codziennie.

- Może powiesz mi coś o sobie? - Nagle powiedziała do mnie blondwłosa.

 - Jasne - odpowiedziałam z uśmiechem. 

- Mam na imię Lu, nie pamiętam dzieciństwa, lubię rysować kocham straszne klimaty. - szybko powiedziałam.

-  wychodzi że nic tu nie ma.... no niestety. - powiedziała zrezygnowana. 

- Może wracajmy już do domu? - Spytała z nadzieją. Nagle usłyszałyśmy szum z krzaków.

Podbiegłam tam jak najciszej i szybciej mogłam. Miałam rękę na pasku gdzie znajdował się mój scyzoryk.

- Jest tam kto? - wykrzyczałam wrogo nie zdejmując ręki z paska.

Nagle obok mnie przeleciał nóż. Jakimś cudem udało mi się tego uniknąć. Całe szczęście. Ponieważ dostałabym prosto w czoło. Zza krzaków wyszedł na oko 18 letni chłopak, o czarnych jak smoła włosach i bladą jak wybielacz skórą. Był on ubrany w niegdyś Białą Bluzę. Za małą bluzę. Widziałam połowę jego brzucha. Miał on też czarne, jak to się nie spodziewać za krótkie spodnie. Miał on wycięty uśmiech z którego jeszcze ciekła krew. Wyglądał jak Jeff the Killer. Czyli jednak jest prawdziwy - pomyślałam zanim się odezwał. 

Zoe już dawno nie było. Świetnie. Pewnie poszła do domu. Trudno. Albo zginę albo przeżyję. Muszę coś wymyśleć.

- Zostawiłem ci notkę w oknie, czemu ją zniszczyłaś? - powiedział z udawanym smutkiem. 

- Przepraszam pana najmocniej. Pomyślałam że ktoś sobie robi jaja a więc ją zlikwidowałam. - powiedziałam trochę przestraszonym głosem.

Podszedł bliżej. Mogłam zobaczyć dokładnie jak wygląda. Był ode mnie wyższy co najmniej 20 cm. 

- Przepraszam ale czy- przerwał mi moją wypowiedź przykładając mi nóż do krtani.

 - No i co teraz z tobą zrobić? Jest was czwórka. Nie wiem co wam przyszło do głów by tu być, ale w sumie jest z kim się bawić.- odpowiedział z kpiną w głosie.

- Nie boję się ciebie. Poczekaj tylko a cię ktoś sfilmuje i w końcu trafisz do więzienia. Za zabicie tylu nie winnych osób. - Powiedziałam stanowczo, czego po chwili pożałowałam. Leżałam na ziemi. Na mnie siedział Psychopata z nożem przy mojej twarzy.

- Bez tego nie było by zabawy. Tym razem puszczę cię wolno. Następny będzie ten chłopak. Przekaż mu. - Bez emocji zszedł ze mnie, wyrwał swój drugi nóż z drzewa i odszedł w nieznanym mi kierunku. 

To... To było dziwne. On się nami chce bawić?  Tyle myśli mi krążyło po głowie w jednym momencie że nie wiedziałam co myśleć. 

I Tak dotarłam do domu.....



W cieniu ulic - Jeff the KillerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz