Rozdział 20.

3.2K 79 17
                                    

- Ale on był podejrzany o śmierć jej rodziców.
- Yhm. Ale przypominam ci, że z braku dowodów śledztwo zostało umorzone.
- Każdy wiedział, że to on.
- To mało.
- Wiem, Szefowo. - Szymon głośno westchnął. - Ale jest w Polsce.
- Ale nie w Krakowie.
- Mógł to zlecić. - Spojrzałam na niego. - Wiem, wiem. Po prostu nie wiem, co ja już mogę zrobić.
- Wiem... - Westchnęłam ciężko. - Udało ci się dowiedzieć, gdzie dziewczynka była po śmierci jej rodziców?
- Nie. Rodzina Królewska nie jest tak bardzo chroniona jak ta dziewczynka.
- Dobra... Nie mamy wyjścia, zacznij od początku. - Spojrzał na mnie. - Weź Nikodema i starajcie się dowiedzieć, gdzie ona była, zanim trafiła do Domu Dziecka. Wiem, że to trudne, ale coś musimy robić, bo...
- Wojewódzki.
- Właśnie. Jak się przyczepi, to...
- Nie, Szefowo. On tu jest. - Odwróciłam się w stronę, gdzie patrzył Szymon. Faktycznie, on już tu był i stał pod drzwiami mojego gabinetu, rozmawiając z Gabi. - Świetnie. Zadzwoń do Amelii, niech tu wraca jak najszybciej.
Rzuciłam i poszłam odważnym krokiem w ich stronę.
- O co chodzi? - Spytałam obojętnie, wchodząc do siebie. Wszedł za mną, na szczęście sam. - Byle szybko, proszę.
- Chcę osobiście przesłuchać Berga.
- Domyślam się, ale...
- Nie pytam cię o zgodę. - Przerwał mi dosyć niemiło. - Tylko...
- Amelia prowadzi tą sprawę. - Tym razem ja mu przerwałam. - Z nią się w tej sprawie kontaktuj.
- Słucham?
- Zaginęła jej Policjantka, ja nie zamierzam jej wchodzić w drogę.
- Znaleźliśmy kilka ciekawych rzeczy w jego domu. - Weszła Amelia i nie zwracając uwagi na Wojewódzkiego, podała mi kubek z kawą, zakupioną w mojej ulubionej kawiarni. - Olga musi do tego przysiąść, jednak część trafiła od razu w łapy Interpolu. Pewne rzeczy im się przydadzą. A ten, co tu robi?
- A ten chce przesłuchać Berga.
- Serio? - Upiła duży łyk kawy ze swojego kubka, uważnie mu się przyglądając. - A zabierzesz stąd Gabi?
- Proszę? - Spojrzał wpierw na mnie, jakby chciał się przekonać, że pytanie mojej przyjaciółki było głupim żartem. - Nie.
- W takim razie, to zapomnij.
Rzuciła niedbale, a następnie pośpiesznie wyszła.
- Co... Ty ją słyszałaś?!
- Wyraźnie. - Wzięłam swoje rzeczy, swoją kawę i razem z nim opuściłam swoje biuro. - Ja ci nie pomogę.
- Tylko...
- Robert! - Spojrzałam jeszcze raz na komendanta i westchnęłam. - Nie będziesz się tu rządził, gdy rozwalasz mój zespół jedną osobą.
Chciałam jeszcze coś dodać, ale przyszedł partner zaginionej policjantki, więc już wolałam odpuścić ten temat i oboje go zostawiliśmy, zmierzając w stronę pokoju przesłuchań.
- Pani Inspektor dołączy do Amelii?
- Tak. - Oddałam mu swoją kawę. - Pilnuj.
Rozdzieliliśmy się, a ja dołączyłam do Amelii. Ona i Berg nie byli tu sami.
- Ten dzieciak, to jego adwokat. - Powiedziała, nim ja zapytałam. - I nie wiem, który mnie bardziej wkur...
- Powiedział coś?
- Skąd. Tylko ten młody szczeka.
- Przepraszam bardzo...
- Słuchaj, ty se go broń, gdzieś ja to mam. Na ten moment nie interesują mnie jego szemrane interesy. Tylko odnalezienie mojej Policjantki całej i zdrowej.
- Nie wydaje mi się, żeby mój kli...
- K***a! - Uderzyła dłońmi o blat stolika. Podskoczyli wszyscy, łącznie ze mną. - Jak możesz być takim frajerem, co?
- Ja nie wiem, gdzie ona jest. - Stanęłam przy Amelii. - Wiedziałem, że ona coś na mnie może mieć, tu miałaś rację. Ale to nie ja stoję za jej zaginięciem.
- A kto?
- Oni.
- Co za oni?
- Nie wiem. Nie znam ich z nazwiska. Kontaktowali się ze mną różni ludzie, gdy byłem im potrzebny. Raz im powiedziałem, że może być z nią problem i powiedzieli, że to załatwią.
- Ale...?
- Ale Robert przybiegł do was. I wszystko zepsuł.
- Serio? On zepsuł? - Spojrzała na mnie. - Mogę mu przywalić?
- Zastanowię się. - Amelia spojrzała na niego po raz ostatni i wyszła. Westchnęłam ciężko. - Berg... Ty faktycznie jesteś idiotą.
Stwierdziłam i wyszłam za przyjaciółką. On kręcił, ale siłą nic od niego byśmy nie wyciągneli. Trzeba było go podejść taktycznym sposobem, a nie siłą. Jednak nie mieliśmy już na to zbyt dużo czasu.

---

- Jesteś pewna, że to wyjdzie?
- Nie. - Odparłam zdecydowanie, idąc z Kubą oraz Bogdanem jeszcze raz porozmawiać z Bergiem. - Ale musimy spróbować.
- Amelia sama nie może tego zrobić?
- Nie chcę samosądu. Ona jednak jeszcze mi się przyda... - Stanęłam, widząc nadchodzącego w naszą stronę Wojewódzkiego. Westchnęłam podirytowana. - Częsty gość z ciebie ostatnio tutaj.
- Jakie postępy w sprawie zaginięcia aspirant Klonowskiej?
- My...
- Tak myślałem. Odbieram wam to.
- Słucham?
- Berg ma zostać przetransportowany do nas. - Podał mi odpowiednie dokumenty. Wzięłam je i zaczęłam je przeglądać, mając złudną nadzieję, że jednak czegoś by brakowało. Spojrzałam na niego. - Nie muszę chyba wspominać, że ze wszystkimi dowodami, które do tej pory zebraliście? Moi ludzie już na to czekają.
Dużo wysiłku mnie kosztowało, by się na niego nie rzucić i go nie rozszarpać. Chrząknęłam w końcu i wzrok z niego przeniosłam na Bogdana.
- Będziesz tak miły i się tym zajmiesz?
- Ja? - Patrzyłam na niego. - Znaczy... Tak, oczywiście.
Odszedł i wtedy ponownie spojrzałam na Komendanta, lecz się nie odezwałam. Ten za to posłał mi szeroki, nieszczery uśmiech.
- Wiedziałem, że nie będziesz robić problemów. I dopilnuj, by nikt inny ich nie robił. Miłego dnia.
Odwrócił się na pięcie i zostawił mnie samą z Rawiczem.
- Jak jej to powiesz?
- Nie wiem.
- Pani Inspektor! - Podbiegł do nas Robert. - Rozmawiałem właśnie z Interpolem. Ci, z którymi współpracował Berg, są pod Krakowem. Interpol nie jest pewny czy Marta jest tam z nimi, ale wiedzą, że w nocy mają zamiar uciec.
- Co robimy?
- Idźcie do Amelii. Ja zaraz do was dołączę.
- Jesteś pewna? - Spojrzałam na Kubę, lecz nie odpowiedziałam. - Wiedziałem, że nie odpuścisz.
Przeklnęłam pod nosem, gdy zostawili mnie samą. Wiedziałam, że nie powinnam nawet pozwolić swoim ludziom w tym dalej drążyć, jednak odnalezienie partnerki Roberta było ważniejsze, niż urażona duma mojego przełożonego.

The living endOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz