- Jesteś już? - Podeszłam do biurka Nikodema. - Oni tkwią w korku.
- Zaraz będę...
- O, dron. - Odwróciłam się w stronę dziadka Amelii. – Ah, te wynalazki.
- Kazali ci mnie pilnować, prawda?
- Nie? - Spojrzał na mnie. - Może trochę.
- Doleciałem. - Spojrzałam na monitor, na którym mieliśmy widok z kamery jego drona. - Tylko nie jestem pewien, który to magazyn. Złapałem tylko ogólny sygnał, ale...
- Tam na lewo. Pali się, widzisz? Olga, wezwij pomoc. Dodaj, że tam może być porwana kobieta. - Odwróciłam się do Staszka. - A ty ich poinformuj.
- Ja?
- Tak, bo twoja wnuczka się do mnie i tak nie odzywa, więc przy okazji się do czegoś przydasz.
- Dobra, dobra. - Wyciągnął pośpiesznie komórkę z kieszeni i mało co jej nie upuścił. - Dzwonię, dzwonię, ale na mnie nie krzycz.
- Straż jest w drodze.
- Dobra... - Westchnęłam cicho. - Przeleć się jeszcze po okolicy. Możliwe, że on może tam jeszcze być.---
- Tak.
- Ale...
- Wszystko spłonęło. Ale może uda nam się cokolwiek znaleźć.
- Dobra, ale zaczekaj chwilę, jestem wolniejszy od ciebie. - Stanęłam i na niego spojrzałam. - Ale dlaczego ten chłopak poluje na ciebie?
- A skąd ja mogę wiedzieć? Staszek, ja nawet nie wiem, kim on jest. - Otworzyłam drzwi od pokoju przesłuchań. - Wchodź.
- Nie mogę. Jestem na emeryturze.
- No, fakt. - Oparłam dłoń na jego ramieniu. - Zapomniałam.
- Wła... - Wepchnęłam go do środka. - A trzeba było zostać w domu i lepić pierożki.
- Wiecie już, co z moją mamą?
- Jest lepiej, niż myślałeś, ale najbliższa doba będzie decydująca. - Oparłam się o ścianę. - Jest coś jeszcze, co powinniśmy wiedzieć?
- Ja wam wszystko powiedziałem. Mogę do niej pojechać?
- Jeszcze nie. Co nam powiesz o tym magazynie?
- Ja naprawdę o niczym nie wiedziałem. Nigdy tam nie byłem.
- I nie wiesz, gdzie twój przyjaciel może być?
- Teraz, to już nie przyjaciel. - Spojrzał na mnie. - Ale nie wiem.
- Aha... - Wymieniłam ze Staszkiem szybkie spojrzenie. Miałam wrażenie, że chłopak kłamie. - Dlaczego, gdy dostałeś od niego broń, to nie zgłosiłeś się do nas?
- Bo się bałem o swoją mamę.
- Śledził cię?
- Nie wiem.
- Zacznij z nami współpracować, co?
- Robię to cały czas! Tylko pytacie się mnie o coś, czego ja po prostu nie wiem!
Zacisnęłam dłonie w pięści i opuściłam pośpiesznie pomieszczenie. Byłam coraz bardziej zła, zwłaszcza na Amelię i nie do końca chciałam wyżywać się na chłopaku. Z drugiej jednak strony, to wiedziałam, że coś przed nami ukrywa. Albo po prostu nie myślałam na ten moment racjonalnie.---
Musiałam się czymś zająć, by się uspokoić, więc mój wybór padł na papiery, które leżały tu od dwóch dni, chociaż tak naprawdę nie mogłam się na nich skupić.
- Mario? - Do mojego gabinetu wszedł Marek i zamknął za sobą drzwi. - Mamy problem.
- Serio? Nie zwauważyłam.
- Chłopak jet kuzynem Remcia.
- Co? Jesteś pewien?
- Tak. W sensie to taka piąta woda po kisielu, ale jednak.
- A powiesz mi coś więcej czy tylko chciałeś mnie bardziej zdenerwować? - Westchnęłam cicho i ściągnęłam okulary. - Sprawa Remcia i jego grupy była ostatnią, która Amelia prowadziła, zanim się tu przeprowadziła. Więc wytłumacz mi... Dlaczego?
- Maciek, na dwa tygodnie przed wyjazdem do Anglii, odwiedził swoją rodzinę w Warszawie.
- No, fajnie. Tylko Remcio i banda nie żyją.
- Poza jednym. Amelia go kilkukrotnie przesłuchiwała. Ona i prokuratura widziała powiązania między nim i tą grupą, ale nie mieli wystarczająco dowodów, by postawić mu jakiekolwiek zarzuty. - Usiadł naprzeciwko mnie. - Teraz odsiaduje wyrok za napaść i inne pierdoły.
- Dalej chyba nie rozumiem.
- Nie wiem, skąd oni się znają, ale Maciek odwiedził go w więzieniu. Jego matka mieszka w Liverpoolu, ale nie ma faceta w Luton. A on tam był. I to w pobliżu konkretnego osiedla.
- Ooo... No, dobra. Idąc jego tokiem myślenia, to postanowił zająć się typem, który wydał jego kuzyna. Czyli zemsta. A tu jest Amelia.
- Napadł na tą dziewczynę i podłożył bombę w jej aucie.
- Bo mogł wiedzieć, że te auto trafi tu. Ale mu to nie wyszło i porwał matkę kumpla i dał mu broń. Ale on włamał się do mnie, więc tak by się pomylił?
- Tego nie wiem. Ale skutecznie zniszczył swoją kryjówkę, tak jak kuzyn. Tylko, że on to zrobił bardziej efektowniej.
- Gdzie ona jest?
- W tym magazynie jeszcze. Sama chciała go przeszukać. Bywa bardzo... Uparta.
- Uparta? Możesz mi powiedzieć, co jej się dzisiaj stało?
- Jeśli ty tego nie wiesz, to ja tym bardziej. Poza tym obie dzisiaj jesteście nie do zniesienia. - Spojrzałam na niego. - Znaczy...
- Odezwał się ten, który każe mi tu siedzieć i boi się własnej córki.
- To jest sprawa między wami i ja nie zamierzam w to brnąć. - Patrzyłam na niego. - Stajecie się wtedy nadwyraz agresywne.
Chciałam dalej brnąć w tą niedorzeczną dyskusję, lecz na korytarzu rozległ się strzał. Poderwałam się z krzesła i wybiegłam za Markiem na zatłoczony korytarz.
- Był jeden. - Podbiegł do mnie Michał. - Chłopaki za nim pobiegli.
- Kto... O kurna. - Zauważyłam zakrwawioną Annę leżącą na posadce i natychmiast przy niej kleknęłam, dłonią próbując zatamować krwawienie z jej rany postrzałowej. - Słyszysz mnie?
- Tak... - Szepnęła cicho. Chwyciła mnie za przedramię, wbijąc mi jednocześnie paznokcie w skórę. - Tu zawsze było tak zimno?
- Cholera, gdzie karetka?!
- Jest w drodze.
- To niech kurna jedzie szybciej. Nie, nie, nie. - Dodałam szybko, gdy Anna zaczęła przymykać oczy. - Zostań ze mną...
CZYTASZ
The living end
FanficInspektor Maria Szajner mimo, że jest uważana przez swoich pracowników za surową i zawsze opanowaną osobę, jest przez nich lubiana. Inspektor ceni sobie życie prywatne, przez co nikt nic o niej nie wie. Wszystko się zmienia, gdy jej Wydział Śledczy...