*4*

1.3K 125 13
                                    

Blondyn, gdy zrozumiał co zrobili, poderwał się i ruszył do wyjścia. Zapedził się. Nie powinno tak być. Nie powinien był mu pomagać. Bał się, że ten coś sobie o nim pomyśli. Ostatnie czego chciał to by Omega była na niego zła, albo coś w ten deseń. Przez tą sytuację chodził zły. Ludzie z pracy na prawdę się go bali, bo ten nie wiedział co zielonooka Omega sobie o nim teraz myśli! Głupie! Z drugiej strony, gdyby go choć troszkę nie lubił, nie pomógłby dojść Alfie, prawda? Gdy myślał o tych jego rękach... matko...

A co jak go znienawidzi za to, że spuścił się na jego ciało? 

Nie!

Na pewno tak nie będzie. 

A co jak tak?! 

Dziwne uczucie zalało serduszko Katsukiego. Do cholery jasnej! Czy to strach? Potrafił martwić sie jedynie o swoją córkę, nigdy nie robił tego z myślą o sobie.  A jednak jak nie będzie mógł patrzeć na Deku co rano, jak ten nie będzie się uśmiechał się do niego...

- Kurwa mać?! Co jest Katsuki?! Zakochałeś się w nim?! Tyle lat się znacie! Dlaczego dopiero teraz miałbyś? - zapytał sam gdy wychodził z przedszkola. Podświadomie go szukał wzrokiem, gdy odprowadzał małą. Chciał go zobaczyć, a że ten pewnie nadal ma  ruję, jeszcze sobie poczeka...

W końcu, gdy go zobaczył, lekko wymęczonego, ale uśmiechniętego, jego serce zabiło mocniej ... O nie... To na prawdę musi być miłość. Co miał z tym zrobić? Przecież to niedorzeczne! Wyśmieje cię! 

- Dzień dobry Kacchan. Piękny dziś dzień, prawda? - uśmiechnął się zielonooki, a ten się rozpłynął. Zaraz potem potrząsnął głową i przytulił córkę na pożegnanie po czym ruszył bez słowa do wyjścia. 

- Słabo ostatnio śpi - odezwała się Tei patrząc za tatą jakiś czas. - Kręci się i mamrocze do siebie przez sen, że jest głupie, że to nie możliwe i że nie ma szans by to wyszło - wzruszyła ramionami. 

- Miał tak już? - zapytał Deku zmartwiony biorąc ją za dłoń i udając się z nią do sali. 

- Podobno przy mojej mamie. Jak się zakochał. Wmawiał sobie, że to nie możliwe, że nie wyjdzie. Tak mówiła babcia. Martwię się o niego. 

- Ale skoro się zakochał to chyba dobrze, prawda? - zapytał zielonooki, a ta zrobiła naburmuszoną minę. 

- A jak jej nie polubie? - spytała- Albo ona mnie? Tata będzie smutny. 

- Jesteś rozkoszna skarbie, więc na pewno cię pokocha mała. Nie martw się. Po za tym, będziesz miała czas by poznać tę osobę, zobaczysz, będzie dobrze. - uśmiecha się.

Przez następne kilka dni, Katsuki wręcz od niego uciekał. Nie bardzo to rozumiał.. pytał się małej o co chodzi, ale ta kręciła głową na boki. W końcu postanowił z nim porozmawiać. Złapał go za rękę. - Kacchan. To nie w porządku, że uciekasz. - oznajmił patrząc na niego. - Najpierw w ruję to... Teraz ode mnie uciekasz. - stwierdził. - O co ci chodzi? Co jest nie tak? 

- Co ma być nie tak? - zapytał warcząc i wyrywając rękę, mimo że mocno nie chciał. - Wszystko w porządku. Zwyczajnie się na ciebie spuściłem. 

- Gdy Alfa powstrzymuje się przed gwałtem na Omedze w ruję... Kacchan... - zaczął mówić, a ten spiął się. Co jak chłopak się domyślił? Zawsze był mądry, miał wystarczający czasu, by przemyśleć co mogło znaczyć to zachowanie.  - Czy tobie na mnie zależy... W jakiś uczuciowy sposób?

- Nie! - krzyknął. Czemu ten Omega musiał być tak cholernie mądry?? - Kogo, ciebie?! - zapytał z jadem. Starał się tym bronić przed wyśmianiem. Nie wiedział jak chłopak zareaguje, czy na prawdę go nie wyśmieje. Jego zmartwiony wzrok widział raczej jak pogardę. - Jesteś głupią Omegą! Powstrzymałem się, by nie dostać jakiegoś syfa! - warknął. Gdy te słowa wyszły z jego ust poczuł się jak kutas. Poczuł uderzenie na policzku. Chłopak go uderzył. Należało mu się. Łzy w zielonych oczach wbiły szpilki w  serce. Chciał go złapać, przeprosić, to nie to chciał powiedzieć... Nie chciał by ten się przez niego rozpłakał i uciekł. Jednak spanikował i sam odwrócił się na pięcie i uciekł z przedszkola. Przynajmniej jego córka tego nie widziała. Tak mu się wydawało. 

**********

Izuku na prawdę nie rozumiał Katsukiego. Wygląda na to, że nic się nie zmienił, więc do cholery nie ma co się nad nim litować. Myślał, że ten się powstrzymał, bo poczuł sympatię, ale najwyraźniej ten nie chciał się zarazić, jak powiedział! Co za dupek!
Był na niego wściekły, to fakt, po za tym, było mu przykro. Myślał, że może się jakoś dogadają, a on powiedział takie coś...
Cholera jasna! Uderzył go, sam nie był bez winy, ale zabolało go to co powiedział.

- Wzywa cię dyrektorka w sprawie sytuacji z rana - oznajmił jego przyjaciel, a ten pokiwał głową i ruszył do szefowej. Ciekawe jakie konsekwencje będą jego czynu... Nie podejrzewał, że będą takie drastyczne. Na pewno nie.

Dyrektorka była surową osobą, więc nie wiedział czego się spodziewać. Deku opowiedział jej dlaczego uderzył rodzica , o tym, że ten go obraził,  a ona zapisała to wszystko, po czym stwierdziła, że w takim razie musi porozmawiać z radą rodziców,  by zdecydować.
Niestety chłopak od następnego dnia został zawieszony.
Pokiwał głową załamany i wrócił do dzieci.
Tei, mimo że wiedziała co się stało, nie zaczęła tematu. Starała się wyciągnąć Izuku z tego smutnego stanu. Tego popołudnia przyszła po nią babcia, więc Deku porozmawiał z nią chwilę i stwierdził, że przekażę mamie zaproszenie na kawę od Mitsuki. Pożegnał się z małą,  znajomymi z pracy, wziął swoje rzeczy i ruszył do domu.














Hejka, zapraszam do komentowania powieści ;*
Chce wiedzieć co myślicie, gdyś to nowa powieści i chce wiedzieć czy idzie to w dobrym kierunku!

Opiekun (BAKUDEKU)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz