Rozdział 1 (Nie jesteśmy na ty!)

800 38 109
                                    

~* * * ⁂* * * ~

Mijał luty, a z nim druga sobota miesiąca. Wiał zimny, wieczorny wiatr. Szymon zdarł z klamki furtki ulotkę reklamową najpopularniejszego parabanku w kraju. „Weź pożyczkę w Goldbanc i wygraj dom w swoim województwie!" — krzyczały drukowane litery. Wszedł na podwórko, cisnął ją do kubła i zakradł się do garażu, żeby ukryć swoje bagaże.

Poprzedniego dnia powiedział matce przez telefon, że złoży jej krótką wizytę, ale tak naprawdę zamierzał wrócić do domu rodzinnego na stałe. Ponadto miał dla niej parę kiepskich wieści. Nie chciał się z tym zdradzać już od progu, więc schował rzeczy i spięty wszedł do domu, z zamiarem stwarzania pozorów, że wpadł w odwiedziny.

Zamknął drzwi, zagłuszany jazgoczącą muzyką talk-show. Rozebrał się z kurtki, zdjął ośnieżone kozaki, a potem wciąż niezauważony przemierzył korytarz i stanął w progu kuchni. Matylda właśnie wypakowywała na stół zakupy z dwóch dużych reklamówek.

— Cześć, mamuś — przywitał się, a ona drgnęła z zaskoczenia. — Dlaczego nie powiedziałaś, żebym wstąpił do sklepu?

— Hej — odparła, bardzo ucieszona jego widokiem; Podeszli do siebie i przytulili się. — Nie chciałam pokazywać, że mam pustki w lodówce — oznajmiła luźnym tonem.

Szymon zrobił zmartwioną minę.

— Co ty na co dzień jesz? Sałatki z pudełek i zupki błyskawiczne?

Mruknęła na potwierdzenie, tak jakby była z siebie zadowolona.

— Nie opłaca mi się przyrządzać posiłków dla jednej osoby — uznała, po czym wróciła do wypakowywania zakupów.

Szymon ruszył jej z pomocą i zażartował, żeby wybadać grunt:

— No to, może powinienem tu na stałe wrócić.

— Broń Boże. — Matka się zaśmiała.

Zrzedła mu mina, choć udał wesołość. W duchu zaczął wywierać na siebie presję, żeby mówić dalej, ale coś mu zablokowało język. Wyznanie ukrywanej prawdy okazało się trudniejsze niż przypuszczał.

Matka beztrosko ugościła syna, przygotowała kolację i usiedli razem przy stole w kuchni. Posiłek upłynął im w miłej atmosferze. Odbyli lekką pogawędkę o pogodzie czy najnowszych wiadomościach z kraju i ze świata. Po kolacji Szymon włożył brudne naczynia do zmywarki i wyprostował ramiona, ponownie szykując się do właściwej rozmowy. Kiedy jednak zobaczył, że matka pospiesznie przeszła do salonu, żeby obejrzeć powtórki odcinków telenoweli kostiumowej, które przeoczyła z powodu pracy, postanowił zaczekać na lepsze okoliczności. Dołączył do matki, położył się na kanapie i uciął sobie drzemkę.

Kiedy się obudził, poczuł, że spał o wiele za długo. Z trudem uchylił oporne powieki i zobaczył, że leży pod kanapową narzutą. Pod głową wymacał poduszkę, której sam sobie nie podłożył. Zegar ścienny wskazywał godzinę dziewiątą, a przez zasłony przenikały ostre promienie porannego słońca. Szymon poruszył nogami i zdał sobie sprawę z tego, że ma na sobie dżinsy z poprzedniego dnia.

Wydał z siebie przeciągłe, leniwe ziewnięcie, po czym usiadł otępiały i zdjął nogi z kanapy.

— O, w końcu dajesz jakieś znaki życia — rozległ się głos Matyldy.

Weszła do salonu, niosąc tacę z ciepłymi bagietkami, marmoladą, sałatką warzywną i herbatą malinową. Postawiła wszystko na stoliku przed synem, życząc mu smacznego. Odsłoniła okna, a potem uchyliła jedno z nich, żeby pozbyć się z pokoju intensywnej woni majonezu.

Ulica Przyjazna 8 (Wydana)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz