Rozdział 18 (Serio?)

228 23 31
                                    

***

Szymon siedział na kanapie i przykładał mrożone mięso do guza na czole, którego nabiła mu łokciem koleżanka z dyskoteki po tym, jak oderwał ją od Roksany i siłą wyprowadził z domu. Próbował nie patrzeć na Kaia - który z zamyśloną miną opierał się o gzyms kominka - bo chciał uniknąć poruszania pewnej mało znaczącej kwestii.

Jednak to przyjaciel w końcu spojrzał na niego bacznie i wytknął rzeczowym tonem:

— Napisałem ci, że będziemy za pół godziny.

Szymon wytrzeszczył oczy w wyrazie absolutnego zdumienia, udał, że na chwilę zabrakło mu słów i wykrztusił:

— Serio? Nie usłyszałem telefonu. Myślałem, że przyjedziecie dużo później i... — urwał, zakłopotany powątpiewaniem widniejącym na twarzy Kaia, a potem wyburczał dla niepoznaki: — Klara nie powinna dać się tak łatwo wyrzucić z mieszkania.

— Nie znam szczegółów umowy najmu, ale skoro tak szybko się wyprowadziła, musiała być trochę niekorzystna. Proponowałem jej, żeby zamieszkała za darmo w jednym z moich mieszkań, ale się nie zgodziła.

— Dlaczego?

— Zapewne ma jakieś zasady, czego niewątpliwie brakuje twoim nowym znajomym.

— Och, daj spokój. — Szymon skrzywił się z irytacji. — Pogadaliśmy i zaiskrzyło.

Kai westchnął z dezaprobatą.

— Od gadania masz rodzinę, przyjaciół, znajomych i psychologów — mędrkował. — Co do iskrzenia, po świecie chodzi mnóstwo wartościowych dziewczyn, gotowych na poważny związek.

Szymon spojrzał na niego jak na dziwaka i odparł gorzko:

— Urodziłeś się kilkaset lat za późno, wiesz?

— Mój przyjacielu — w głosie Kaia zabrzmiała protekcjonalność — niezależnie od epoki szukanie pociechy w przygodnym seksie służy zmniejszaniu cierpienia na niedostatki miłości.

Szymon wzniósł oczy ku górze i prychnął kpiąco. Do salonu weszła Klara.

— Zejdź z niego — jęknęła. — Jest singlem, więc po co mu zaglądać w spodnie?

— Właśnie — podchwycił i spojrzał na nią przychylniej niż zazwyczaj.

— Nie wypada też zaglądać jego kochance pod spódnicę — dodała stanowczo, mierząc Kaia urażonym wzrokiem, a potem odwróciła głowę w stronę Szymona. — Jednak miło by było gdybyś przyznał, gdzie przerabiałeś poprzednie panienki. Roksana nalega, żeby zdezynfekować cały dom, a ja cierpię przy wdychaniu chemikaliów.

— Nie bierz tego do siebie, ale niech myśli, że wszędzie — bąknął.

Klara posłała mu mordercze spojrzenie, po czym zauważyła, że Kai z niecierpliwością sprawdził godzinę, i zaprosiła go do kuchni na herbatę. Kiedy cała trójka zasiadła przy stole, przyszła Roksana, trzymająca się za obolałą szczękę. Przycupnęła na brzegu komody, bo gdy tylko zahaczała wzrokiem o stół, dostawała mdłości.

Napiła się herbaty, którą jej przyrządziła Klara, a wtedy ta podniosła swoją szklankę, spojrzała na Szymona i ogłosiła śpiewnym tonem:

— Ana zaliczyła obronę. Wznieśliśmy już toast u mnie, ale możesz dołączyć do celebracji.

— O! — Popatrzył na Roksanę z teatralnym podziwem i wydusił beznamiętnie: — Gratuluję, pani magister.

Prychnęła urażona, choć zarazem mile połechtana, a potem odwróciła wzrok i zauważyła, że Kai ma zadrapanie na szyi.

Ulica Przyjazna 8 (Wydana)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz