Rozdział 14 (Jesteśmy kwita)

530 86 33
                                    

***

Kalendarz wskazywał czerwcowy poniedziałek, gdy Szymon pierwszy raz od wypadku zasiadł w fotelu szefa redakcji. Od pewnego czasu był w stałym kontakcie telefonicznym z Arkiem, więc dość łatwo wdrożył się w swoje obowiązki.

Odebrał kolejne tego dnia połączenie.

— Szymon Urbaniak, redaktor naczelny „Kutego na Cztery Nogi", słucham?

— Dzień dobry. Tu Piotr Libuca, chciałbym u was zareklamować mój sklep obuwniczy.

— Która strona?

— A jakie mam do wyboru?

— Proszę zajrzeć na naszą witrynę internetową — poradził profesjonalnym tonem. — Są tam podane wolne moduły, dostępne formaty i obowiązujący cennik. Potem niech pan napisze e-maila z wybraną ofertą.

— Dobrze, do widzenia.

Przez uchylone drzwi do gabinetu zajrzał Xavier. Szymon zakończył rozmowę i gestem zaprosił go do środka.

— Mam dobre wieści — oznajmił wesoło pracownik. — Zanim przyszedłeś, dzwoniły dwa kioski i supermarket, żeby potwierdzić, że będą nas sprzedawać.

Szymon popatrzył na niego zdumiony i zapytał uradowany:

— Jak to? Kto z nimi rozmawiał?

— Arek.

Szymon sposępniał. Skrycie uważał, że kuzyn ma zbyt miękkie serce, by prowadzić biznes w odpowiedzialny sposób.

— Naciągnęli go? — zapytał.

— Nie. — Xavier parsknął śmiechem, bardzo zaskoczony tym pytaniem. — Żądają tylko standardowej marży. Wystawią nas na wierzchu.

— Po tym, jak wybuliłem majątek w innych placówkach i nic z tego nie wyszło, trudno mi w to uwierzyć — wyburczał Szymon, marszcząc podejrzliwie brwi.

— Szefie, masz tu super dziennikarzy. — Xavier wskazał na kilka zajętych boksów. — Arek wykupił billboard, zgłasza się coraz więcej reklamodawców, nakład ciągle rośnie. Normalne, że znaczymy coraz więcej.

Szymon podziękował Xavierowi i wrócił do pracy. Jego energia stopniowo słabła, bo trochę go zdeprymowało to, że kuzyn dobrze sobie bez niego radził. Myślał, że mechanik statku nie zastąpi godnie studenta dziennikarstwa.

— O, cześć! — usłyszał i drgnął, wyrwany z zamyślenia.

Hania stanęła w progu gabinetu i założyła rude włosy za uszy.

— Jak twoje samopoczucie?

— Świetnie — odparł mechanicznie Szymon i wyłączył komputer. — Dzięki.

— Co tu robisz? Oczywiście, nie wypominam ci tego, że przyszedłeś, w końcu to twoje biuro i twój gabinet, ale powinieneś odpoczywać — stwierdziła serdecznie.

— Arek pojechał do teściów, więc wpadłem na kontrolę.

— I co, zadowolony z nas jesteś?

— Pewnie, jest lepiej, niż się spodziewałem. — Szymon wstał i włożył komórkę do kieszeni.

— Wychodzisz już? — rzuciła zawiedzionym tonem Hanna.

— Tak. Zmęczyłem się, a jeszcze muszę złapać tramwaj — odparł speszony.

— Może cię podwiozę? Mój samochód jeździ lepiej, niż wygląda. Nie żebym ci wypominała za małą pensję... — urwała i spojrzała na niego przepraszającym wzrokiem. — Przyjechałam tylko po parę rzeczy.

Ulica Przyjazna 8 (Wydana)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz