Rozdział 20 (Tak jak sobie wymarzyła)

261 21 65
                                    

***

Słońce powoli chyliło się ku zachodowi, gdy cała szóstka szła na dziką plażę, taszcząc klekoczące, składane siedziska, koce i prowiant. W pewnym momencie Arek, który niósł w papierowych torbach szklane butelki z wysokoprocentową zawartością, pacnął kuzyna w plecy i zapytał:

— Może wziąłbyś coś od Roksany, skoro masz tylko koszyk z kanapkami?

Szymon obejrzał się do tyłu, poobserwował jej zmagania z wyślizgującymi się kocami i pękającymi reklamówkami z butelkami soków, po czym bezceremonialnie stwierdził:

— Radzi sobie.

Nim zdążyła cokolwiek powiedzieć, zaśmiał się, jakby uraczył wszystkich dobrym dowcipem. Puścił do niej oko i wyciągnął pomocną dłoń. Skrzywiła twarz w diabolicznym grymasie. Bez łaski.

Po dotarciu na plażę męska część towarzystwa ruszyła do pobliskiego lasu, żeby zebrać drewno na ognisko. Roksana zajęła się wykładaniem przekąsek na stolik śniadaniowy, Klara rozłożyła koce i wygrzebała z jednej z reklamówek tacę, na której ułożyła plastikowe kubki, a Estera od razu rozebrała się do stroju kąpielowego i pobiegła ku wodzie.

Kiedy spotkanie trwało już w najlepsze, Klara przełknęła ostatni kęs kiełbasy, którą sobie upiekła na ogniu, i pochwaliła się:

— Mówcie, co chcecie, moja była najsmaczniejsza.

— Mówisz tak, bo nie próbowałaś mojej — odparł Rafał, za co Estera pacnęła go w głowę. — Auć! Za co to?

— Zbereźnik jesteś! — wysyczała.

— No coś ty? — Przybrał minę niewiniątka. — Nie miałem nic złego na myśli.

— Znam cię.

— Ptysiu, czepiasz się mnie o byle co — jęknął.

— Dajesz ku temu powody.

— Serio? — zapytał przeciągle i złapał się pod boki. — Tak jak wczoraj, gdy pozwoliłem jakiejś dziewczynie strzelać przede mną do sztucznych kaczek?

— Miała miniówę odkrywającą pół tyłka — odparła obcesowo. — Tylko dlatego wpuściłeś ją bez kolejki.

— Jakby miała płaszcz, też bym to zrobił, bo byłem zajęty rozmową z tobą — wymruczał przymilnie.

— Nie gadaliśmy o niczym ważnym — skwitowała chłodno.

— Może dla ciebie. — Rafał spochmurniał.

Ukradkiem zaczął odliczać palcami sekundy.

— Och, Misiu! — Estera wskoczyła mu na plecy i objęła go za szyję. — Nie o to mi chodziło!

Roksana parsknęła śmiechem, a potem poprawiła sobie włosy i ukradkiem objęła spojrzeniem Szymona. Półleżał na boku, trzymając szpikulec z nadzianym ziemniakiem, którego prawie dosięgały płomienie ogniska. Mimowolnie zapatrzyła się na jego napięty biceps.

Zaschło jej w gardle. Z przestrachem sprawdziła, czy zauważył, że się mu przypatruje. Całe szczęście skupiał uwagę na ognisku, manewrując swoim żelastwem. Omiotła wzrokiem pozostałych towarzyszy i napotkała zamyślone spojrzenie Arka. Odwrócił je szybko i spojrzał dziwnie na Szymona, a potem wlepił wzrok w ogień. Roksanie zrobiło się gorąco ze stresu.

— Roksana! — zagaiła podekscytowanym tonem Estera. — Wszystkie przygotowania ślubne już za tobą?

Roksana poczuła, jakby uderzył w nią piorun. Spojrzała odrętwiała na koleżankę i siląc się na pogodny głos, odparła:

Ulica Przyjazna 8 (Wydana)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz