***
Minął tydzień od urodzin Klary. Roksana siedziała w ciasnym gabinecie Moniki, a na jej twarzy skupienie walczyło z przygnębieniem. Dzień w dzień dręczyła ją samotność z braku uwagi od najbliższych. Janusz – miał za słaby zasięg w telefonie, Klara – biegała od uczelni do uczelni, rodzice i siostra – pracowali albo pielęgnowali ogródek.
Ponadto, Szymon zwyczajnie jej unikał po imprezie. Prawie nigdy nie było go w domu, a jak już był, to rzadko opuszczał swój pokój. Robił to tylko wtedy, gdy wyprowadzał spanielkę na spacer, ale jakimś sposobem zawsze potrafił zniknąć zanim Roksana pojawiała się w korytarzu.
Nie żeby próbowała go złapać. Pasowało jej to, że siłą rzeczy unikała sytuacji, w których znowu mogłaby się przy nim wygłupić. Przy okazji poczuła, jak to by było, gdyby mieszkała na Przyjaznej 8 sama. Przyjemnie, spokojnie i beztrosko. Przerwa od Szymona dobrze jej robiła. Tak właśnie to nazywała – przerwą. Nie zamierzał przecież ignorować Roksany w nieskończoność, prawda? Zabolało ją w brzuchu na przypuszczenie, że mógłby zerwać z nią kontakt na zawsze. Od razu się za to zganiła. Ostatnio rozmyślała o nim częściej niż o Januszu. Musiała skończyć z tym szaleństwem.
Westchnęła i spojrzała z zainteresowaniem na przaśną klientkę, która mówiła:
— Mój syn, dziesięć lat ma, do sklepu poszedł. Chleb miał kupić, wie pani? To blisko było, no to puściłam go samego. Dwadzieścia złotych żem mu w rękę dała, za resztę miał se potem pączki jakieś u cukiernika obok kupić. Ale orżnął go i już nie starczyło!
— Ktoś okradł pani syna? — spytała dla potwierdzenia Roksana, obracając w palcach długopis.
— No! Ten ze spożywczaka — odparła dosadnie klientka. — Powiedział, że bochen chleba dwadzieścia złotych stoi.
— Co było dalej? Poszła pani do tego sprzedawcy?
— A jakby inaczej? — Klientka rozłożyła ręce w geście oczywistości. — Kazałam mu oddać, co ukradł, a on mi w te słowa, że Maciuś zawarł z nim jakąś umowę powszechną i mnie wygonił! Pani kochana, co ja mam teraz zrobić?
Roksana posłała kobiecie pokrzepiający uśmiech.
— Przede wszystkim, nie martwić się. Umowy należące do umów powszechnie zawieranych w drobnych bieżących sprawach życia codziennego mogą być ważnie dokonywane przez osoby nieposiadające zdolności do czynności prawnych, lecz nie mogą za sobą pociągać ich rażącego pokrzywdzenia.
— Aha. — Klientka zmarszczyła brwi, skonsternowana. — A jak to będzie po naszemu?
Usłyszały pukanie do drzwi i do gabinetu zajrzała Monika.
— Mogę cię prosić do pomieszczenia głównego? — rzuciła do Roksany.
Ta uśmiechnęła się przepraszająco, kazała poczekać klientce i podążyła za szefową przez salę konferencyjną. Zatrzymały się przy biurku sekretarki. Monika porozmawiała chwilę z Aleksandrą i wręczyła Roksanie grubą teczkę.
— Musisz mi napisać dwie prościutkie apelacje — stwierdziła nerwowo. — Sprawa życia i śmierci. Zrobiłabym to sama, ale zaraz mam rozprawę, tak?
Roksana spojrzała na nią ze zdziwieniem.
— Pamiętasz, że dzisiaj działamy pro bono? — zapytała nieśmiało. — Tamta kobieta na mnie czeka.
— Zajmę się nią — oznajmiła stanowczo szefowa i zakryła włosami tunele w uszach. — Jaki stan faktyczny?
— Sprzedawca wziął od jej syna dwie dychy za chleb i nie chciał oddać reszty.
CZYTASZ
Ulica Przyjazna 8 (Wydana)
RomanceWielka nagroda, dwoje zwycięzców zamiast jednego i trudny dylemat: podzielić się wygraną, czy pozbyć się rywala? Komedia romantyczna o perypetiach studentki prawa, próbującej pogodzić naukę i pracę z przygotowaniami do ślubu, oraz początkującego dzi...