Poranek w Kirai, Liderzy nie pospali długo a gdy się obudzili zastali w sali głównej bajzel i pijanych śpiących członków Kirai.
Heran - Przesadziliśmy z alkoholem, następnym razem mniej go będzie. - Powiedział żałując.
Elizabeth - O ile następny będzie. - Dodała zawiedziona.
Nagle do dwóch liderów podbiegł strażnik.
Strażnik - W okolicy grasuję oddział rządowych! - Zgłosił przejęty.
Heran - Rządowych!? - Zapytał zdziwiony.
Elizabeth - Za pewne coś zauważyli w tej okolicy, być może ostatnie misję w pobliżu dały się we znaki i postanowili interweniować. - Powiedziała obmyślając co robić.
Heran - Musimy ich śledzić i sprawdzić czego będą chcieli. - Powiedział zestresowany.
Elizabeth - My to musimy zrobić, reszta jest pijana. A co jeśli będzie trzeba ich zabić? To spowoduje że tylko ich przybędzie. - Zapytała obmyślając każdą ewentualność.
Heran - Będziemy musieli odpierać ich ataki a jak już nie da rady przygotować najazd. - Powiedział nie widząc innej opcji.
Elizabeth - Czyli możliwe że dojdzie do najazdu... - Powiedziała sama do siebie.
Heran - Dobrze, ruszajmy już. - Powiedział i razem z Elizabeth wyszli z Kirai.
Dyskretnie chowali się i przemieszczali się po dachach i między cienkimi uliczkami.
Po czasie zlokalizowali oddział rządowych żołnierzy. Każdy z nich ubrany był w czerwony skórzany mundur, twardy czarny kask na głowie i grube czarne buty. Nosili również gogle oraz czasem chusty na twarz. Przywódca tego oddziału jednak nie nosił kasku ani nie zakrywał twarzy. Miał blond włosy zaczesane do tyłu.
W oddziale był przywódca a z nim 7 żołnierzy, szli razem środkiem ulicy.
? - Je&%ć Gordona i Kalie! - Krzyknął ktoś z auta przejeżdżając obok nich.
? - Zatrzymać pojazd. - Wydał rozkaz przywódca oddziału po czym żołnierze przebili koła auta i nienawiścią przysunęli je bliżej siebie.
Przywódca przy pomocy nienawiści rozwalił po czym rzucił za siebie drzwiami od samochodu. Macką niczym ośmiornicy objął mężczyznę i wyciągnął z auta buntownika. Mężczyzna starał się wyszarpać ale bez efektów.
Przywódca - Normalnie bym cię teraz zabił ale że mam humor zobaczymy co potrafisz. - Powiedział nieczule.Rzucił nim o asfalt po czym nim ten zdążył się obrócić w jego stronę uderzył go biczem w twarz który popękał i zrobił ranę biegnącą przez jego twarz, krew prysnęła na ziemię.
Nim zaczął uciekać przywódca oddziału wytworzył wielkie gwoździe i wbił mu w nogi i ręce po czym rozległ się wielki krzyk. Przy takich sytuacjach ulice pustoszeją.
Heran - Nie mogę na to patrzeć... - Powiedział po czym wyskoczył z dachu w powietrze w stronę oddziału.
Elizabeth - Czek-! - Powiedziała lecz nie zdążyła go zatrzymać.
Heran - Hexon! - Krzyknął i wystrzelił Hexonem w oddział.
Wylądował w gęstej chmurze dymu i i z ukrycia atakował wszystkich. Po chwili rozległy się krzyki. Przywódca rządowy potężnych podmuchem odrzucił wszystkich, jego podwładni zginęli a Heran odleciał na parę metrów.Przywódca - Kim ty jesteś, co? - Zapytał pewny siebie.
Heran - Na pewno nie zwykłym niewolnikiem Gordona i Kalii. - Powiedział wyśmiewając przywódcę tego oddziału.
Zdenerwowany przywódca skumulował nienawiść i wytworzył z niej długi sztywny kij po czym rzucił jak oszczepem w Herana. Lider Kirai uniknął go jednak teleportując się parę metrów do góry po czym odbijając się od ściany budynku wyskoczył w stronę przywódcy i uderzył prosto w twarz. Ten jednak po tym ciosie wstał z ziemi i wyciągnął rękę ku Heranowi. Okazało się że kij wbił się w ścianę, a teraz z niej wyleciał i wracał do swojego właściciela lecz nim Heran się zorientował było już za późno. W ostatniej chwili Heran został uratowany przez Elizabeth z jej nowym wynalazkiem, lustrzaną tarczą z nienawiści.
Heran - Postanowiłaś pom-. - Chciał powiedzieć lecz przerwano mu.
Elizabeth - Cieszę się że pytasz, moja lustrzana tarcza odbija energię nienawiści, więc jest w stanie zatrzymać wszystko bo posiada taką samą siłę jak to co na nią naciera. Wspaniałe nie prawda? - Powiedziała zafascynowana broniąc dalej.
Elizabeth wypchnęła kij w górę a ten poleciał do ręki właściciela.
Przywódca wytworzył drugi w drugiej ręce i ruszył na dwójkę Liderów.Heran podniósł i przerzucił Elizabeth przez swój bark, ta wylądowała i odbiła atak tarczą, ten zaś odbił się od niej i wyskoczył w stronę wroga.
Heran - Hex-! - Krzyknął ładując swój atak w powietrzu.
Elizabeth - On! - Dodała wychylając się zza tarczy.
Heran i Elizabeth zaatakowali w tym samym momencie, powstała eksplozja i chmara dymu.
Gdy dym opadł przywódca wciąż żył ale jego dwa kije były zniszczone.
Przywódca jednak odrazu je zregenerował.
Heran - Musimy go załatwić raz a porządnie, ja go przytrzymam ty wypuść tamtego człowieka. - Powiedział po czym stworzył sobie 2 miecze i ruszył na przeciwnika.
W Heranie dało się wyczuć że walka z rządem to nie tylko chęć zdobycia kontroli i władzy a chęć wyzwolenia ludzi i początek sprawiedliwości. Było wyczuwalne że miecze Herana są słabsze aniżeli kije przywódcy. Gdy Heran walczył Elizabeth pomogła i wyleczyła prawie całkowicie mężczyznę przybitego do ziemi. Mężczyzna uciekł a Elizabeth wróciła by pomóc Heranowi, nie na długo bo chwilę później przywódca oddziału rządowego uderzył Herana prosto w brzuch odbierając mu tlen na jakiś czas, Heran upadł a przywódca rzucił kijem w stronę Elizabeth która też dostała w brzuch i padła na ziemię.Heran i Elizabeth leżeli na ziemi próbując złapać oddech.
Przywódca - Nie pozwolę by obrażano Gordona i Kalie, kierują naszym państwem w stronę dobra. Plebs zostanie usunięty. - Powiedział stojąc między liderami.
Przywódca - Zabił bym was ale wyglądacie na coś grubszego, zabiorę was do ratuszu i tam was zbadamy dokładnie. - Powiedział usuwając wszystkie kije.
Elizabeth - T... - Próbowała coś powiedzieć.
Przywódca - Coś jeszcze do powiedzenia, robaku? - Powiedział pewien siebie.
Elizabeth - Teraz! - Krzyknęła dając znak Heranowi.
Heran i Elizabeth trzymali asfaltu otwartą dłonią, wokół nich powstała wielka kałuża nienawiści a z niej pnącza które przytrzymały go i całkowicie uniemożliwiły mu ruch.
Przywódca - Co jest!? - Krzyknął sparaliżowany.
Heran - Jak na rządowego szczura dużo gadasz.. - Powiedział wciąż ciężko oddychając.
Elizabeth - Nie wyciągniemy nic z niego, jest zbyt zapatrzony w swoim właścicieli. - Powiedziała obmyślając co dalej zrobić.
Elizabeth - Po prostu przeszukajmy go. - Powiedziała po czym to zrobili.
Heran - Judo Przywódca numer 5. Czyli też mają jakiś liderów. - Powiedział czytając jakiś identyfikator.
Elizabeth - Cholera, czyli zabiliśmy kogoś ważnego dla... Armii GK. - Powiedziała i doczytała.
Przywódca - Wciąż tu jestem.. - Powiedział zmęczony.
Tuż po jego oznajmieniu że wciąż tam jest Heran dobił go przebijając na wylot jego tułów swoją własną ręką.
Elizabeth - Nie pasuje do ciebie taka agresja. - Dodała kończąc misję.
Heran - Doskonale wiesz dlaczego ich nienawidzę. - Powiedział stanowczo.
Elizabeth - Taa.. Wracajmy już. - Powiedziała po czym ruszyli do bazy.
Ciało przywódcy zmieniło się w pył i zniknęło wraz z kałużą nienawiści.