꧁ 𝟙𝟘 /+𝟙𝟞꧂

226 13 8
                                    


(Do spr. bł)

Minęły trzy dni od sytuacji w lesie. Zgodnie z obietnicą zostawałem i zostaję z Heyle po lekcjach by ćwiczyć śpiew. W międzyczasie rozmawialiśmy coraz więcej i zbliżyliśmy się do siebie. Można powiedzieć, że staliśmy się dobrymi przyjaciółmi. Śpiewanie nie szło nam najgorzej, a dzięki naszemu zwierzaniu się nawzajem dziewczyna bardziej się otworzyła. Była pewniejsza siebie i coraz mniej się bała, a ja czułem się wolny. Dzisiaj jednak nie cieszyłem się dniem jak w ostatnim czasie. Razem z Jeykiem zaplanowaliśmy w tym czasie akcję na Ritę, która skrzywdziła Diablo. Pisałem z nim o tym i pomysł był mocny, ale obawiałem się czy aby na pewno nic nie wymknie się spod kontroli. Jeyk zaproponował swoje "poświęcenie" i będzie jej chwilową ofiarą. W rzeczywistości wczoraj, w trakcie lekcji, wykradliśmy lek w strzykawce na pobudzenie pod nieobecność Rity, Wairona i Rachel. Miał go sobie wstrzyknąć niecałą przed rozmową z Ritą co spowoduje, że w momencie gdy ona zacznie go otumaniać Jeyk będzie tylko bardziej pobudzony i rzuci się na nią. Ja będę stał w pogotowiu i w odpowiedniej chwili wstrzyknę mu lek na uspokojenie. Nie mamy pewności czy to zadziała jak myślimy więc Jeyk będzie królikiem doświadczalnym. Jeśli zabralibyśmy więcej strzykawek na przetestowanie Wairon zorientowałby się o braku. Na razie ustalamy ostateczne szczegóły planu między sobą telefonicznie. Leżałem na łóżku i dogadywałem się właśnie z nim w tej kwestii jednak przerwał mi Diablo, który nagle się na mnie położył.

- Ja pierdole, złaź grubasie. - Powiedziałem upuszczając telefon na łóżko.

- Z kim tam romansujesz? - Zapytał układając się wygodniej na mojej klatce. Dla kogo wygodnie dla tego wygodnie.

- Z nikim. Co jest? - Spytałem widząc, że dzisiaj ma podejrzanie lepszy humor.

- Odezwała się do mnie taka dziewczyna z okolicy i przyszedłem się do ciebie uśmiechnąć. - To jakim łagodnym tonem to mówił świadczyło, że to coś grubego.

- No dawaj. - Podniosłem się na rękach na co on wstał ze mnie.

- Twoi starzy po twojej kłótni wyjechali wcześniej, ale z tego co pamiętam twój ojciec ma dwa samochody. - Po tych słowach mrugnął do mnie oczkiem.

- Eh...Gdzie ta dziewczyna? Umiesz w ogóle prowadzić? - Dopytałem zakładając ręce na piersi.

- Nie no, ty byś mnie podwiózł. - Zrobił ładne oczy co nie podobało mi się jeszcze bardziej. - Cóż, dziewczyna jest z miasta. - Podrapał się po potylicy.

- Żartujesz? - Uniosłem jedną brew pytając sarkastycznie. - Mam cię zawieźć do miasta bez prawka, autem ojca, do miasta gdzie znajduje się jego klan? - Wyliczyłem na palcach.

- No weź no. Ładnie proszę. - Poprosił z oczami smutnego psa.

- Eh...Wiesz, że to jest przypał w chuj? W mieście pracuje właśnie ojciec, a auto, które zapewne stoi w garażu może być mocno rozpoznawalne. - Zaznaczyłem czując, że to kolejny pomysł do dupy, ale z drugiej strony wiedziałem, że go zrealizuję.

- Weźmiemy to na mnie. Proszę cię, odjebiemy coś szalonego i dam ci spokój. - Prosił dalej. - Co chcesz w zamian? Zrobię wszystko.

Na te słowa uśmiechnąłem się lekko. Wszystko to ciekawa propozycja i na pewno to wykorzystam.

- Jeszcze nie wiem czego zażądam, ale jak zrobisz wszystko to się zgadzam. - Powiedziałem na co ten od razu podekscytowany podniósł się i zaczął ubierać.

- To jak, podjedziemy autem pod szkołę? - Spytał ubierając się szybko.

- Ja pierdole, ale ty jesteś upierdliwy. - Wywróciłem oczyma, ale w końcu przytaknąłem. - Tylko dzisiaj.

AzylOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz