🌚 Rozdział VI. 🌚

553 25 13
                                    

Cholera, czytałem wiadomość od Lily. Czas chyba do niej napisać, sam zacząłem się o nią martwić gdy czytałem wiadomość między Lily a jej.

Jake
Kelly?

Kelly przeszedł/a na online.

Kelly
Jake! Wrosiłeś!

Jake
Tak, jak się czujesz?

Kelly
Dobrze, czemu pytasz?

Jake
Piłaś, dlaczego to zrobiłaś?

Kelly
Mam dość tego wszystkiego, odtąd Richy'iego nie ma...

Jake
Kelly, masz przestać pić! Jestem już, zawsze mogę Ci pomóc.

Kelly
Ale ja nie potzrebuje pomocy!

Jake
Ile wypiłaś?

Kelly
Nie wiem, nie licze.

Jake
Przyjadę do Ciebie.

Kelly
Co? Nie!

Jake
Ktoś musi Ci pomóc.

Kelly
Ale ja nie chce pomocy!

Jake
Bez dyskusji, jadę do Ciebie i koniec tematu.

Kelly
Ja się ogarnę.

Jake
Wiem że się nie ogarniesz, tylko tak mówisz bym nie przyjechał. Muszę kończyć, do zobaczenia.

Jake przeszedł na offline.

Kelly
Jake czekaj!

No nie mogę! — Krzyknęłam sama do siebie tymczasem biorąc kolejnego kieliszka.

Tymczasem
Zacząłem już do niej jechać, wiem że to ryzykowne. Nie mam innego wyboru, mam do niej jakąś godzinę jazdy, mam tylko nadzieję że dalej będzie w domu.

Dwie godziny później.
W końcu dotarłem, przez korki trochę mi się przedłużyło. Jestem tuż przed jej drzwiami, chciałem zapukać ale od razu się pochamowałem. Przecież by mi nie otworzyła, pociągnąłem lekko za klamkę i zdziwiło mnie to bo drzwi były otwarte. Wszedłem do niej bez zastanowia, zacząłem wołać ją po imieniu lecz się nie odzywała. Zauważyłem dużo butelek po alkoholu... A później ją, siedziała oparta o łóżko, od razu do niej pobiegłem.

- Jake: Kelly?! — Lekko podnosiłem jej głowę.

- Kelly: K-kim jesteś?

- Jake: To ja Jake. — W tym momencie natychmiast na mnie spojrzała, jakby niedowierzała że faktycznie tu jestem.

- Kelly: J-ja to wytłumaczę.

Postanowiłem jej pomóc wstać i położyć ją na łóżko, bez problemu ją podniosłem i wziąłem na ręce... Była taka lekka, czy ona w ogóle coś jadła?

- Jake: Kelly, jadłaś coś?

- Kelly: Nie.

- Jake: Zaraz wrócę, przyniosę Ci coś normalnego do picia.

Poszedłem do kuchni, szukałem jej w szafkach czy ma jakieś leki przeciwbólowe, na szczęście znalazłem. Nalałem jej do szklanki zwykłą wodę niegazowaną.

- Jake: Masz, wypij to.

- Kelly: Ale ja nie chcę.

- Jake: Kelly! — Podniosłem na nią głos.

Wzięłam łyk wody i lekarstwo które mi podał, czułam się tak okropnie, było mi tak wstyd... Pewnym momencie nie wytrzymałam, łzy same napływały mi do oczu.

- Kelly: J-ja przepraszam, nie chciałam żeby tak wyszło.

- Jake: Kelly, to nie Twoja wina. — Mówiąc usiadłem obok niej i położyłem jej rękę na prawym kolanie.

- Kelly: Dla mnie to za dużo, nie mogę tak dłużej, nie pisałam się na to.

- Jake: Spokojnie, od dzisiaj robisz sobie przerwę dobrze? — Przetarłem jej policzki.

- Kelly: Nie musiałeś przyjeżdżać, teraz mogą Cię znaleźć.

- Jake: Spokojnie, mną się nie martw.

- Kelly: Ja wstanę, ogarnę tu i zrobię coś do jedzenia.

- Jake: Nie, ja ogarnę Ty masz odpocząć.

- Kelly: Ale Jake...

- Jake: Nie ma ale, idź spać dobrze Ci to zrobi.

Kilka godzin później - wieczór.

Siedziałem koło niej na skraju łóżka czekając aż się obudzi, ogarnąłem jej mieszkanie, cieszę się że zdążyłem na czas, że nie było za późno.

Pomału otwierałam oczy, od razu zauważyłam Jake'a jak koło mnie siedział, dalej tu był. To takie przyjemne uczucie jak ktoś się o Ciebie martwi, nigdy tego nie zeznałam...

- Jake: Cześć Kelly, jak się spało?

- Kelly: Dobrze, dziękuje Ci Jake.

- Jake: Naprawdę nie masz za co, a jak się czujesz?

- Kelly: Zdecydowanie o wiele lepiej.

- Jake: Ciesze się, chcesz coś do jedzenia?

- Kelly: Nie, nie jestem głodna.

- Jake: Nie chcę nic mówić, ale kiedy ostatnio coś jadłaś?

- Kelly: Dlaczego o to pytasz?

- Jake: ... Gdy Cię podnosiłem z ziemi, byłaś taka lekka...

- Kelly: Och, nie chciałam nikomu o tym mówić. Od dwóch lat choruję na anoreksję, jem ale w ostateczności.

- Jake: Dlaczego nam o tym nie mówiłaś?

- Kelly: Nie lubię rozmawiać o moich problemach, poza tym jestem tu od tego by tylko pomóc Hannah.

- Jake: Co?

- Kelly: A nie była taka umowa? Jeżeli uratuje Hannah, to już nie będziecie mnie potrzebować.

- Jake: Tak było na początku... Teraz jest inaczej, nie chcę żebyś odchodziła.

- Kelly: No dobrze.

Później było już w porządku, Jake zrobił nam kolację i razem jedliśmy tymczasem oglądając telewizję. śmialiśmy się co jakiś czas, nie sądziłam że Jake może mieć takie zabawne sytuacje. Później mieliśmy już iść spać, ja chciałam iść na kanapę lecz Jake się cały czas upierał że on będzie tam spał, więc mu w końcu ustąpiłam.

Nigdy nie ma końca ~ Duskwood Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz