Rozdział 33

1.6K 71 18
                                    

- Jak widzę odwiedziny w bieliźnianym raju poprawiły wam humory - powiedział z przekąsem,a obie się zarumieniły. - Herbaty?

- Nie, dzięki. Jane, powiedz mi gdzie mamy dotrzeć? - Harvard Street 29. Spytałam kobiety w sklepie i wiem gdzie to. Możemy od razu ruszać.

- Najpierw dajcie mi pakunki, to schowam je do plecaka. Daleko stąd?

- Prawie nad samym morzem. Jakieś pół godziny spacerkiem.

Skinął głową i wstał. Poszły za jego przykładem i ruszyli w kierunku morza. Ginny głośno zachwycała się każdym elementem krajobrazu i gdy postanowili ruszyć plażą nie mogła się powstrzymać i biegała po wodzie z butami w ręku.

- Pierwszy raz widzę morze! - krzyknęła. - MUSIMY jeszcze kiedyś tu przyjechać! Chcę popływać!

Hermiona zaśmiała się głośno i westchnęła.

- Co jest? - Wolly spojrzał na nią spod grzywki.

- Chciałabym, żeby zawsze było tak wesoło i spokojnie. - Przygryzła wargę. - Ale tak się nie da, co?

Wzruszył ramionami.

- Kiedyś na pewno będzie lepiej. Nie ma mowy, żebyśmy przegrali. - Zacisnął usta. -Przynajmniej dopóki mam coś do powiedzenia.

Obserwowała Ginny i żałowała, że ta nie może być w swojej prawdziwej formie i nie może zrobić jej zdjęcia. Na chwilę przystanęli i zagapiła się na wielu szczęśliwych ludzi.

- Chciałabym móc ich wszystkich uratować.- Wyciągnął przed siebie dłoń i zacisnął.

- A ja złapać słońce w garść - parsknął. - I po części mi się udało. Pewne... ofiary trzeba ponieść. Osobiście bym się nie pogniewał, gdybym to ja zginął.

- Głupi jesteś - warknęła. - Nie znoszę tego typu myślenia. Powoduje, że człowiek wskakuje w niebezpieczeństwo bez chwili namysłu.

- Zawsze najpierw myślisz, a potem działasz, co?

- Oczywiście, że tak. I po części dzięki temu ja i moi przyjaciele wciąż jesteśmy w jednym kawałku.

- Ale oddałabyś za nich życie? Za swoich znajomych i przyjaciół?

- Oczywiście, że tak! W każdej chwili za każdego z nich!

Spojrzał na nią z wrednym uśmieszkiem.

- Nawet za tych, których nie lubisz zbyt mocno?

- Tak. Nawet za tego świra z lochów. - Wzruszyła ramionami. - Każdy się liczy. Każde życie jest cenne. A moje najmniej. W ogóle dlaczego ci to mówię?

- Bo cierpisz na słowotok?


Skrzywiła się.

- Wspaniale. A ty cierpisz na nadmierne skwaśnienie.

- Dziękuję. Szarmancko się ukłonił i parsknął. W tym czasie Ginny podbiegła do niej i przytuliła ją.

- Może jednak wykąpiemy się w morzu? Chociaż na chwilkę! Proooszę.

- Molly, nie mamy na to czasu... Innym razem tu przyjdziemy.

- Ale zanim wakacje się skończą?

- Tak. Obiecuję.

- Super! Wolly, zabierzesz się z nami?

Mężczyzna wzruszył ramionami.

- Nie wiem. Ciężko powiedzieć.

- A wpadniesz do Billa na ślub?

- Nie sądzę. Mam... kilka rzeczy do zrobienia i nie wiem ile zajmą mi czasu.

Szach Mat! czyli hgss bez cukru by mroczna88Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz