Rozdział 19

1.7K 74 5
                                    

- Nie ma problemu. - Dumbledore uśmiechnął się ciepło. Wyszła na korytarz z gabinetu pani Hooch i dosłownie za drzwiami znalazła dyrektora. Przedstawiła mu swoją prośbę i, jak się okazało, nie miał żadnych obiekcji.

- Trochę zmienimy wygląd. Ginny na pewno powinna przefarbować włosy, a ja swoje doprowadzę do stanu bardziej... ułożonego. Aportujemy się do lasku, który jest w pobliżu. Poza sezonem nikt tam praktycznie nie przebywa.

- Skoro będziecie w Brighton, to chciałbym byście załatwiły dla mnie jedną sprawę. Mam tam pewnego znajomego i potrzebuję jego porady.

- Dobrze. Zamierzamy udać się tam we wtorek, jeśli profesor Snape nie będzie mnie potrzebował.

- Nawet jeśli spytasz, to dobrze wiesz jaka będzie odpowiedź. W poniedziałek, po lekcji Oklumencji, przyjdź do mojego gabinetu. Dam ci pismo dla znajomego i poinstruuję.

- Dziękuję.

Obróciła się i chciała odejść, gdy dyrektor ją zatrzymał.

- Hermiono, dziękuję ci.

Nie ma za co dyrektorze. Jeszcze nie miałam czasu, by zając się... Wie pan czym.

- Tak, wiem. Zdziwiłbym się, gdybyś znalazła. Pani Pince wie, że ma ci nie przeszkadzać w szperaniu między regałami i wie, że masz dostęp do działu Ksiąg Zakazanych. Jestem zadowolony, że udało ci się dojść do porozumienia z Severusem.

- Eee... Porozumienie to zbyt mocne słowo, panie profesorze. Jeszcze kilka dni i pewnie wzajemnie się otrujemy. Profesor zwracania się do uczniów.

- Oczywiście. Jednak trzeba umieć czytać między wierszami. Jest wiele rzeczy, których nie mówi, a których trzeba się domyślać. Dzięki temu wciąż żyje.

Skinęła głową. To akurat wiedziała. Nie zamierzała jednak bawić się w rozszyfrowywanie Snape'a w wolnym czasie. W bibliotece wreszcie mogła się napawać ciszą i spokojem. Stanęła w odosobnionym kącie i spróbowała:

- Accio książki o Cruciatusie.

Podleciały do niej dwie cieniutkie książeczki i jeden potężny tom. Ułożyła to na stoliku i rzuciła zaklęcie maskujące. Zaczepiła rękawem szaty o jakąś małą książkę, formatu kieszonkowego. Wspomnienia barda. Nie chciała, by ktokolwiek ją zauważył, więc położyła tomik. Dużym tomem była encyklopedia Niewybaczalne Zajęcia z ostatnich dwustu lat. Małe książeczki kolejno się nazywały: Bolesne doświadczenia i Cruciatus. Zaczeła od tei ostatniei. Nie było w niei. Odłożyła ją jednak na bok. Było w niej kilka zdań, których znaczenie musiała dopiero rozgryźć. Bolesne doświadczenia to była najstraszniejsza lektura, jaką kiedykolwiek trzymała w rękach. O Crucio było tam niewiele, a nawet, gdy było, to jedynie opis wrażeń. Autor był masochistą, takim prawdziwym. Przeszły ją ciarki, ale z ciekawości sięgnęła po Wspomnienia barda. Pisał to jakiś człowiek, który przeżył wojnę, która odbyła się wiele lat temu. Nie było dość szczegółów, by domyślić się którą. Tytułowy bard wspominał sposób, w jaki powstrzymał drgawki po klątwie „żywcem ciało palącej".

Drżą mi ręce, drżą mi nogi.

Sięgam daleko po swoje ostrogi.

Nacinam dłoni prawej kciuk,

Marii mojej nie porwał Mruk.

Czystości nieskalanej światło,

W jasnym świecie bladło.

Co po prawej, co po lewej

Do ognia wrzucam pierwej.

Serca krztynę, by porwało

Szach Mat! czyli hgss bez cukru by mroczna88Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz