Budząc się się poczuła ciężar ciała na swojej klatce piersiowej. Od razu ujrzała Matyldę. No tak, przecież została u niej i wypiły zbyt dużo. Pamiętała tą noc jak przez mgłę, zresztą jak sporą część swojego życia. Spokojnie wpatrywała się w brunetkę. Przez myśli przepływały jej wszystkie miłe chwile, na jej twarzy pojawił się mimowolny uśmiech. Oczywiście, jak na złość, obudziła się Matylda.
- Kurwa która jest?
- Dopiero dziesiąta. - mówiąc to stanęła na nogi i przeszła do kuchni, od razu włączyła ekspres do kawy
Nie potrafiła zdecydować czego naprawdę chce. Codzienności z Mateuszem? Czy może wolnego życia? Tłukła się z tymi myślami kilka dobrych dni i dalej nie wiedziała. Do tego jeszcze Eliza, którą sama wpychała w jego objęcia. Czuła, że musi z kimś o tym pogadać, a to była dość nietypowa decyzja. Zazwyczaj wszystko dusiła w sobie i chciała być samodzielna, ale niestety, nie tym razem.
W biegu wypiła kawę i ubrała się. Czuła, że ta sprawa nie może czekać. Ruszyła prosto do... Kamila. Był zdecydowanie ostatni w kolejności do zdradzania tajemnic, jednak Mateusz był jej "problem", a mężczyzna znał go świetnie. Dlatego liczyła na jakąś sensowną radę czy obiektywne spojrzenie.
Kamila zastała wraz z Wiktorem przy porannej kawie. Aktualnie wszyscy mieli spory luz, więc korzystali z chwili. Dosiadła się i przegoniła młodszego z nich. Opowiedziała wszystko praktycznie na jednym wydechu.
- I co myślisz? - zakończyła monolog
- Wiedziałem, kurwa! - klasnął w dłonie - Dobra dawaj Wiktora i pomyślimy.
Lilianna ponownie opowiedziała całą historię, tym razem dla Wiktoria. Ten zareagował praktycznie tak samo jak Kamil. Mężczyźni nie musieli się konsultować, by wiedzieć co chcą zrobić. Z tego też powodu kazali przyjaciółce wstrzymać swoje działania. Teraz to oni kierowali tą grą.
Ponieważ Lila nie mogła znaleźć sobie zajęcia postanowiła popołudniu wrócić do biura. Nie miała nic ważnego do zrobienia, więc zajęła się pocztą. Spokojnie siedziała przeglądając listy. Była to dziwna pora. Całkowita cisza miasta. Cały czas po głowie chodził jej Mateusz.
- Japierdole! - wykrzyczała do siebie, bo upuściła sterte paczek - No zajebiście.
Usłyszała telefon. Spojrzała na ekran. Oczywiście, że to on. Odebrała niemalże od razu, nie spodziewała się takiej informacji.
- Jadę do szpitala. - Co? Jak? Dlaczego?
- Co się odjebało? - mężczyzna ewidentnie był zdyszany, dlatego nie mógł złapać oddechu - Kurwa Mateusz?
- Wypadek. Eliza. Chwila. - no może minęło trochę więcej niż "chwila", ale mężczyzna w końcu mógł spokojnie powiedzieć - Eliza miała wypadek. Właśnie do szpitala jadę. Kurwa leciałem z góry do auta, bo winda była zajęta.
Zazdrość. To wtedy poczuła. Ale musiała udawać, że wszystko jest w porządku, więc postanowiła się wybrać do szpitala. W tamtej chwili miała ochotę tylko dobić Elizę, by Matusz mógł być tylko i wyłącznie jej.
Skierowała się do recepcji i dostała informacje o numerze sali. Szybko tam poszła i od razu ujrzała Mateusza, oraz kilku znajomych, przy Elize. Zagryzła zęby i uśmiechnęła się sztucznie.
- Jak się czujesz Lizka?
- W porządku. To nie było nic poważnego. Jestem trochę poobijana.
Choć nie chciała, to została w szpitalu. Czekała a zarazem pilnowała Mateusza. Czuła potrzebę kontroli sytuacji. Uważnie czuwała nad tym kto wchodzi i wychodzi, wreszcie ujrzała przyjaciela.
- Dawaj na fajkę. - zaproponował, a ona dokładnie tego potzebowała
Oboje równocześnie zaciągnęli się papierosem. I odetchnęli z ulgą.
- Długo zamierzasz tu siedzieć? No bo spoko znamy ją i tak dalej, ale przecież to nie żadna przyjaciółka.
- A nie powinnienem siedzieć z nią, dwadzieścia cztery godziny na dobę, trzymając za rękę? - zaśmiał się
- Chuj z tym. Inną se znajdziesz, bo jak na razie to nic nie wyszło. Więc już pewnie po ptakach.
- Chyba tak. - urwał krótko
Siedział cały czas uważanie, wpatrując się w nią i miał w sobie dziwne uczucie. No nie pierdol, że ona mi się podoba, pomyślał. Kurwa. Jeszcze do niedawna był pewien, że to Lila jest tą jedyną, jednak to się najwidoczniej zmieniło. Był całkowicie zagubiony w swoich uczuciach.
Natomiast Elizie udało się wyczuć jego wcześniejsze, mimo, że zaporne, zaloty. Zawsze lubiła Mateusza, ale nie myślała o nim w taki sposób, jednak zaczęła. Dlatego cieszyła się, że mężczyzna do niej przyjechał i martwił się o nią. Postanowiła wykorzystać sytuację i zbliżyć się do Mateusza. W tym celu zaciągnęła go na mało ruchliwy korytarz szpitala. Miała mały plan, ale wypadało zacząć od rozmowy. Mężczyzna słuchał jej uważnie. Czyli coś z tego wyszło, pomyślał.
- Posłuchaj, jesteś naprawdę cudowna, ale aktualnie mam mętlik w głowie i nie wiem co robić.
- Chodź do łazienki to sprawię, że nie będziesz musiał się zastanawiać. – mimo wszystko Mateusz uległ zdrowemu rozsądkowi i poszedł z nią
Oboje wiedzieli czego chcą, więc szybko przeszli do rzeczy. Może nie było tą mądre, ale w tamtej chwili się tym nie przejmowali. Wybrali jedną z kabin i zaczęli baraszkować. W tym samym czasie Lilianna szukała Mateusza. Przeszła większą cześć szpitala i trafiła na drzwi od łazienki. Postanowiła zajrzeć. Męska - pusta. Weszła do damskiej i od razu usłyszała. Była pewna kogo to głosy. Z siłą pociągnęła za klamkę i ujrzała ich w uniesieniu miłosnym. Nie zastanawiając się ani chwili zaczęła krzyczeć na całą placówkę.
- Pojebało cię?! Ruchasz się z nią w kiblu.
- Ale co ci do tego? - pierwsza przemówiła Eliza
Mateusz był w szoku. Zapomniał, że Lilianna może tam przyjść. Nie potrafił nic powiedzieć. Ale po tym co dziewczyna zrobiła, wiedział, że nie tylko on coś do niej czuje. Topiąc się w swoich myślach przegapił to, że kobiety zaczęły się szarpać i wyzywać. Zaingerował, ale niezbyt skutecznie. W końcu przestały same z siebie, kiedy każda zdarła gardło i straciła siły.
Po wszystkim Lilianna wyszła ze szpitala. Była wkurwiona a za razem rozczarowana. Wyciągnęła szluga i od razu zapaliła. Chcąc nie chcąc po jej twarzy spłynęły łzy.
Jebać ten świat.
CZYTASZ
SYMETRYCZNE WYNISZCZENIE
Mystery / ThrillerMIŁOŚĆ lub NIENAWIŚĆ nie istnieje nic pomiędzy, nie dla nich Mówią, że nie da się uzależnić od drugiego człowieka, ale to nie prawda. Miłość to najgorszy narkotyk, który wielu przedawkowywuje. Najgorzej, gdy kocha się na zabój. Dosłownie.