Rozdział 10

6.2K 140 15
                                    

~DAVID~

Wiem, że póki co, nie mogę liczyć na nic więcej ze strony Lilly. Już ostatnio dała mi to jasno do zrozumienia. Zabolało mnie to trochę, jak wspomniała o tych przyjaciołach.  W końcu nimi jesteśmy. Muszę cieszyć się tym, że w ogóle chciała zacząć od nowa. To tylko świadczy o tym, jak wspaniałym jest człowiekiem. Mimo nie najlepszego pierwszego wrażenia, dała mi drugą szansę.

Nie powinienem tak bez słowa wyjść. Nie chciałem, żeby zobaczyła, jak bardzo dotknęły mnie jej słowa. Nie mam jej tego za złe. To ja sobie po prostu coś uroiłem. Wiem, że nie odwzajemnia moich uczuć. Dla niej jesteśmy przyjaciółmi, ale mnie ona nie jest tylko przyjaciółką. Jeszcze yen pocałunek!

Zająłem się pracą, żeby nie myśleć o kobiecie z pokoju obok. Oczywiście nie udało mi się to.

Wygląda na to, że Lilly Collins na dobre zadomowiła się w mojej głowie.

Odpisywałem na zaległe maile i zabrałem się za dokańczanie projektu dla jednego z naszych inwestorów. Był to ważny projekt, dlatego postanowiłem wykonać go sam. Na coś musiały mi się przydać te studia architektoniczne.

W międzyczasie dostałem wiadomość przypominającą o spotkaniu z zarządem. Moja niezawodna asystentka zawsze trzymała rękę na pulsie.

Widząc godzinę na zegarze, zacząłem zbierać na to nudne spotkanie. Minus bycia prezesem? Musisz uczestniczyć we wszystkich bezsensownych spotkaniach. Gdyby nie to, że to ja muszę je poprowadzić, udałbym jakąś chorobę i w ogóle tam nie poszedł.

Napisałem do Lilly, że nie musi iść i może zostać z Alexem w biurze. Jako moja asystentka powinna tam być. Jednak, nie chcę, żeby ciągnęła tam dziecko, które okropnie się wynudzi.

I nie ma swojego mustanga.


Zebranie trwało chyba ponad dwie godziny. Było to moje pierwsze takie wydarzenie jako prezes i wielu dyrektorów miało do mnie pytania. Och... jakie to jest męczące. Co mnie interesuje brak kawy w automacie? Są od tego odpowiedni ludzie, którzy zajmują się sprawami konserwatoryjnymi. 

Wszedłem do swojego biura i opadłem na fotel. Wziąłem łyka swojej, już zimnej kawy i zamknąłem na chwilę oczy. Po chwili usłyszałem jak ktoś próbował wejść do moje biura. Nie było zamknięte na klucz, więc nie powinno to stanowić dla nikogo problemu. Podszedłem i otworzyłem drzwi. Za nimi zobaczyłem Alexa, który wbiegł do pomieszczenia i wdrapał się na sofę. Rozejrzałem się po korytarzy w poszukiwaniu jego mamy. Nie widziałem jej, więc młody pewnie uciekł. 

Usiadłem obok niego spojrzałem na jego wesołą mordkę. Rozglądał się po pomieszczeniu zadowolony, zatrzymując wzrok na półce z kolekcjonerskimi samochodami mojego ojca. Podobno nie ma ich wiele na świcie. To unikaty.

Uroczy z niego malec.

-Boo, gdzie twoja mama?- zapytałem, gdy usiadł obok mnie.

-Nie ma.- wzruszył ramionami.

W ogóle nie przejął się tym, gdzie jest jego rodzicielka. Zastanawia mnie jak trafił do mojego biura. Czy zaglądał do wszystkich drzwi. Chciał uciec Lilly czy po porostu zwiedzał okolicę?

Szukał mnie?

-Brum brum. - wskazał rączką na półkę, na której były jakieś wyścigówki. Podszedłem i z ciągnąłem kilka. Wpadłem na pewien pomysł, jak mógłbym się z nim pobawić i przy okazji odsapnąć trochę od pracy.

-A może zbudujemy tor i będziemy się ścigać. Co ty na to Alex, podoba ci się mój pomysł.

Pokiwał głową i zeskoczył z sofy odbierając ode mnie samochodziki. Usiadł na dywanie i zaczął nimi jeździć. Sam zabrałem się za rysowanie i budowanie nam toru.

Tylko mnie pokochajOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz