Rozdział 4

8K 167 18
                                    

Muzykę włączcie dopiero przy: ####

:)



~LILLY~

Po wyjściu Davida, zbieram zabawki Alexa i idziemy do mojego biura. Powoli zbliża się pora lunchu dlatego szybko zostawiam zbędne rzeczy i ruszamy do firmowej kafejki.

-Myślisz, że wujek Will chciałby iść z nami na lunch?- pytam Alexa, uśmiechającego się do wszystkich których mijamy. Kilka pracowych znajomych macha do niego albo rozczula się jaki to nie jest uroczy.

Oczywiście, że jest. W końcu ma najlepsze geny.

Gdy dochodzimy do recepcji widzę jak Willa rozmawia z jakąś kobietą, która ewidentnie próbuje go uwieść. Na ten widok chce mi się śmiać. Alex zauważając mojego przyjaciela, puszcza moja rękę i szybko do niego biednie o mało się nie przewracając. Na szczęście Will go zauważa i zgarnia w swoje ramiona przez co nie muszę biec za nim przez całe lobby.

-Znowu uciekłeś mamie?-pyta żartobliwym głosem patrząc na mnie kątem oka.

-Chciałbyś iść z nami na lunch do kafejki?- pytam opierając się o kontuar.

-Jeszcze pytasz! -podrzuca lekko małego i od razu zmierza w odpowiednie miejsce.- Nie jadłem prawie cały dzień. Jeszcze ten nowy prezes- odwraca się, by puścić mi oczko- Myślisz, ze jest gejem?-pyta całkowicie poważnie. Kręcę głową, próbując powstrzymać śmiech.

-Nie mam pojęcia, ale spróbować zawsze możesz. Boo na co masz ochotę-zmieniam temat stając przy ladzie.

Gdynie odzyskuje odpowiedzi odwracam się i widzę jak Will flirtuję z jakimś gościem. O nie, moje dziecka ma w to nie mieszać. Sam niech zarywa. Podobno nikt nie może się oprzeć jego urokowi. Podchodzę do nich i całuje przyjaciela w policzek.

-Chodź kochanie, mały jest na pewno głodny.

Starając się powstrzymać śmiech, łapie Alexa za rękę i idę zamówić nasz dzisiejszy obiad.

Obrażony Will siada naprzeciwko mnie kiedy karmię synka. Gdyby wzrok mógł zabić, właśnie leżałabym martwa.

-Dlaczego. To. Zrobiłaś?!-cedzi przez zęby.- Już prawie się z nim umówiłem!-wyrzuca ręce do góry.

-Po pierwsze nie będziesz wykorzystywał mojego syna do oczarowywania swoich potencjalnych przyszłych chłopaków...

-No weź, każdy leci na samotnych tatuśków! -zaznacza z powagą.

-A po drugie to twoja kara za danie Boo czekolady, kiedy ostatnio cię z nim zostawiałam-odparłam dumna, dając kolejną łyżkę zupy Alexowi.

-Przez dwie godziny nie mogłam go uśpić.

-Och...przesadzasz. Dla dzieci czekolada jest tak samo potrzebna jak tobie porządne rucha...

Nie dokończył bo posłałam mu mordercze spojrzenie. Nie chcę, żeby Alex nauczył się nieładnych słów. Przy nim zawsze staram się unikać bluźnierstw.

-Jeżeli powiesz choć jedno słowo więcej obiecuje, że zaraz ta łyżka wyląduje w twojej tchawicy- grożę mu chicho pokazując moje narzędzie do zbrodni.

-No widzisz?! Ewidentnie jesteś niedoruchana -zakłada ręce na piersi i patrzy na mnie z wyższością i dumą, że udało mu się mnie zdiagnozować.

Czuje jak cała się czerwienie ze złości i gdyby nie Alex i ludzie dookoła nas z pewnością byłabym oskarżona o morderstwo. 

-No jak chcesz to mogę się dla ciebie poświęcić i...- nie kończy tylko patrzy na coś za mną. Nim zdążę się odwrócić ktoś dosiada się do naszego stolika. Jest to nie kto inny jak przyszły pracodawca.

Tylko mnie pokochajOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz