Rozdział 19

6.3K 125 9
                                    

~LILLY~

Zgodnie z naszym wcześniejszym planem, jedziemy właśnie do mieszkania Davida, żeby mógł zabrać potrzebne rzeczy i ubrania na bankiet. 

Przed chwilą zostawiliśmy Alexa u jego siostry. Nie było tak źle jak myślałam. Alex bez żadnych protestów został. Wręcz, kiedy zapoznał się z Mią, nie zwracał już na mnie uwagi. Nawet nie zdążył dać mu buziaczka, a już go nie było. Jestem z niego bardzo dumna, ale nie ukrywam, że nie byłabym zła gdyby odstawił mini scenę. Mogłabym go wtedy chociaż przytulić. A ten nic. Zostawił matkę samą sobie.

-Nawet nie zdążyłam mu nic powiedzieć. - żalę się Davowi, który stara się zamaskować śmiech. - Zobaczył Mie i matka już dla niego zniknęła. Nie do wiary, przez to dziecko nawet nie odróżnia swojego palca od siusiaka, a już lata za dziewczynami. Jak tak dalej pójdzie to szybciej osiwieje niż skończę 30.

David już nie próbuje udawać, ze ta sytuacja go nie śmieszy. W całym samochodzie słychać jego głośny śmiech. A przecież w tym nie ma nic zabawnego.

-Nie śmiej się. - daję mu kuksańca w bok. - To jest poważna sprawa. Nie chcę zostać babcią wcześniej niż przed sześćdziesiątką. 

Davida sięga po moją dłoń, cały czas  rechocząc, i całuję jej wierzch.

-Kochanie, nie denerwuj się tak. - stara się jakoś mnie uspokoić. - To chyba dobrze, że znaleźli wspólny język. Poza tym lepiej...

-Niech oni lepiej szukają wspólnych języków. - przerywam mu oburzona. - On ma dopiero trzy lata. nadal jest moim bobaskiem i do póki nie skończy przynajmniej osiemnastu lat nie będzie miał dziewczyny. Zawracaj, jeszcze im jakieś głupie pomysły wpadną do głowy. - rozkazuję.

-Lills, oni mają po trzy lata. Jedyny głupi pomysł jaki może wpaść do głowy to malowanie ścian kredkami. Poza tym nie możesz trzymać pod kloszem. Wyrośnie na mimozę i nie będzie nic umiał sam zrobić. W końcu będziesz musiała mu dać trochę swobody. I to wcześniej niż przed osiemnastą, jeżeli nie chcesz żeby cię znienawidził.

-Ale ty nie rozumiesz. - mówię żałośnie. 

-Lilly spokojnie. Za bardzo to wszystko przeżywasz. Sarah ich dopilnuje i nie zostaniesz babcią. Skąd ci w ogóle to przyszło do głowy? - pyta ze śmiechem.

-Jak się denerwuję za dużo myślę w przód. - przyznaję. - Masz rację ale na razie jest moim Boo i nie zamierzam go oddać innej kobiecie.

-Póki co. - podpowiada.

-Póki co. - mówię niechętnie.

Dojeżdżamy do jedno z tych  bardziej wystrzałowych apartamentowców w mieście. Budynek ma chyba z dwadzieścia pięter i ciągnie nieskończenie wysoko. Wyobrażam sobie jakie cudowne widoki muszą być na najwyższym piętrze. 

David wysiada i po chwili otwiera drzwi z mojej strony. Dziękuję mu skinieniem głowy i też opuszczam samochód.

Wchodzimy do ogromnego jasnego hallu. Podłogi są wyłożone białym marmurem, tak samo jak lada recepcyjna. Ciemno zielone kanapy po lewej stornie i stoliki z świeżymi kwiatami tylko dopełniają bogaty wygląd tego miejsca. Trochę mnie to onieśmiela. Bo skoro TAK, wygląda lobby. To jak wygląda jego apartament?

Wchodzimy do windy i ku memu zdziwieniu, jedziemy na samą górę.

-Mieszkasz na najwyższym piętrze? - pytam głupio. Po co mielibyśmy tam jechać, gdyby tam nie mieszkał?! 

-No tak jakoś wyszło. - odpowiada nieśmiało.

-Uroczo wyglądasz, kiedy jesteś zawstydzony. - droczę się.

Tylko mnie pokochajOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz