Rozdział 2

8K 180 10
                                    

~LILLY~

Wchodząc do budynku Alex od razu podbiegł do Willa. 

Mojego przyjaciela, którego poznałam zaczynając tu pracę. Był przystojnym latynosem i nie jedna kobieta z firmy marzyła o nim w swoim łóżku. Był tylko jeden problem. 

Will był gejem i z dobrych źródeł wiem, że to pewne w 100%.

-Bobo! Co ty tu robisz? Gdzie zgubiłeś mamusię?- złapał małego w uścisk i podniósł. Alex, zaśmiał się i odwrócił w moja stronę  wyciągając rączki.

-Mami!- zawołał radośnie wyciągając do mnie swoje malutkie rączki.

-Hej, Will -ucałowałam bruneta w policzek odbierając mniejszego bruneta. 

Młody jest w całości podobny do swojego taty. Takie same włosy. Ciemne oczy, śliczne pełne usteczka. 

Cały Alex.

-Dziękuję, że złapałeś mojego uciekiniera

-Zawsze do usług- zasalutował.-Co sprowadza cię dzisiaj do nas z Bobo?

-Niechciał iść do żłobka i cały czas się do mnie tulił rano. Nie mam pojęcia o co chodzi-odpowiedziałam zmartwiona.

-Może łapie go jakieś cholerstwo- zgromiłam go wzrokiem za słowo jakiego użył- Choroba. Oczywiście, że chodziło mi chorobę. Tak przecież powiedziałem- zaczął się bronić na co pokręciłam tylko zrezygnowana głową i udałam się do windy.

Pozwoliłam wcisnąć Alexowi odpowiedni przycisk, najwyższego piętra, i w akompaniamencie cichego głosiku Alexa, który mówił coś o samochodzikach, pojechaliśmy na górę.

-Chodź Bobo, zaniesiemy nasze rzeczy do mojego biura i przywitamy się z wujkiem Larrym- złapałam go za rękę i wyszli, kierując się mojego biura. Odłożyłam swoje rzeczy i zabawki Alexa i udaliśmy do gabinetu prezesa.


-Boo, jak dawno ja cię nie widziałem. Ależ wyrosłeś-zawołał pan Morgan gdy tylko weszliśmy do jego gabinetu i rozłożył ręce aby przywitać mojego syna.

-Dzień dobry, to prawda, ostatnio rośnie jak na drożdżach- zaśmiałam się głaszcząc malca wtulonego w moje nogi- Alex, przywitaj się z panem Morganem.

Pod biegł do mojego szefa i wskoczył mu na kolana. Sama usiadłam na krześle naprzeciwko biurka i podglądałam jak mój syn rysuje bazgrołki na kartce danej mu przez Morgana.

-Przepraszam raz jeszcze za dzisiejszą sytuację. Mamy dzisiaj podobno ważne spotkanie, ale obiecuję, że Alex nie będzie przeszkadzał. Zaprowadzę go na ten czas do Willa, o ile nie ma Pan nic przeciwko -zaproponowałam. 

Z tego co mówił kilka dni temu, miałam mieć dzisiaj z nim jakieś spotkanie, bardzo ważne dla firmy.

-Och...spokojnie jestem pewny, ze Boo nie będzie nam przeszkadzał i nie ma opcji, że nie będzie razem na spotkaniu. Może to i lepiej.-zamyślił się.

-Pan tu jest szefem.-zaśmiałam się.

-Dobrze, spotkanie mamy właściwie za 10 minut, więc może idź po zabawki małego, a my pójdziemy już do konferencyjnej.

Po upewnieniu się, że Alex grzecznie pójdzie z Larrym, wyszliśmy z jego biura. Ja udałam się po zabawki i dokumenty w razie gdybym musiała prowadzić jakieś notatki w trakcie spotkania.

Poszłam szybko do konferencyjnej, bo mimo iż mój syn z reguły był grzecznym dzieckiem, dzisiaj nie był zbyt chętny do przebywania z obcymi ludźmi.

Tylko mnie pokochajOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz