43. [Marichat] Koty to nocne stworzenia

303 19 12
                                    

Od miesięcy nie towarzyszył swojej pani. Noc stała się spokojna, a Paryż otoczono opieką kilkunastu bohaterów, pozwalając Biedronce i Czarnemu Kotu odpocząć po latach zmagań i walk z Władcą Ciem.

Właśnie przez te spokojne noce, Adrien, przemieniony w Czarnego Kota, błąkał się od dachu do dachu, snując przemyślenia na temat życia, bohaterskiego alterego i tego, do czego dąży jego relacja z Marinette. Jej uśmiech topił mu serce. Każda głupota popełniona przez dziewczynę, kreowała uśmiech na jego twarzy. Świadomość tego, że ktoś stoi obok niego, wypełniała Adriana odwagą i samozaparciem.

Jednak od paru dni czuł pustkę.

Usiadł jak zwykle na dachu od domu Marinette, z fragmentem trawy w ustach i zaczął ją powoli przeżuwać, uświadamiając sobie, że znowu tak spędzi noc.

— Miau! — wydał z siebie żałosny dźwięk.

Rodzina Dupain—Cheng zaczęła krzątać się po kuchni. Mama Marinette wyjrzała przez okno i rozejrzała się po ulicy w poszukiwaniu jęczącego kota. Adrien z trudem powstrzymał śmiech.

— Oj, mamo, to pewnie gdzieś miauczy jakiś domowy kot — Marinette przekonała swoją mamę i zawróciła w stronę wnętrza kuchni. — I to bardzo zły kot — dodała jeszcze.

Adrien podrapał się po gardle, odchrząknął i ponownie zamiauczał, tym razem głośniej

— Ale te koty dzisiaj głośne! — krzyknęła Marinette. — Pójdę na górę, może jakiś przypałętał się do mnie na dach. Ach, te dzisiejsze koty, nawet mówili w telewizji, że mamy ich zatrzęsienie.

Usłyszał tylko głośne kroki stąpania po schodach, których nie powinna wydawać osóbka ważąca niecałe pięćdziesiąt kilo. Brzmiało to, jakby słoń próbował wdrapać się na górę.

— Miau, miau — powiedział złośliwie i zeskoczył na balkon w chwili, gdy Marinette otworzyła gwałtownie klapę od wejścia na górę.

— Ty... — wysyczała groźnie. — Co to ma być? Już ci się głowa przegrzała od tego odpoczynku? Idź ratuj zbłąkane myszy — mówiła cicho, aby nie zwrócić uwagi swojej rodziny.

Adrian zaśmiał się słodko.

— Bez mojej pani nigdzie się nie ruszę. — Ujął za dłoń Marinette i na jej wierzchu złożył słodki pocałunek. — Poza tym się nudzę.

Dziewczyna przewróciła oczami.

— Wiem, ale trochę cierpliwości. Sama potrzebuję trochę ogarnąć parężyciowych spraw. Już nawet nie mówię o rodzinie, ale moja praca, niedługo zaczynam studia, zaczęłam praktyki w jednym z paryskich salonów i w końcu trochę uspokoiła się sytuacja superbohaterska... Chcę wykorzystać ten czas... na spokojnie...

— Na spokojnie... — powtórzył po niej powoli.

Położył dłonie na policzkach dziewczyny, ściskając je czule, by przynajmniej przez moment poczuć jej bliskość. Zapomniał już, że dla niego życie zaczynało się dopiero, gdy przywdziewał strój Czarnego Kota. Dla Marinette życie toczyło się zwyczajnym torem, bez względu na to, kim się stawała.

— Przepraszam — powiedział w końcu. — Już nie przeszkadzam, po prostu chciałem spędzić z tobą trochę czasu. Ale rozumiem, zrób, co należy. Trzymam kciuki za studia! Mocno. Mocno. Mocno. Moja pani jest najlepsza, więc poradzi sobie raz dwa, a ja w tym czasie będę zwalczał zło w Paryżu, aby Biedronka nie musiała się martwić.

Przybliżył jej twarz, składając drobny, słodki pocałunek na jej czole na pożegnanie, przynajmniej chwilowe, i oddalił się. Poprawił schnące na balkonie tkaniny, które Marinette naszykowała do swojego projektu na studia. Wybrała pracę z welurem w jednolitym kolorze ciepłej zieleni do stworzenia prostej sukienki jesiennej. Wiedział, że wyjdzie wspaniale.

Adrien skoczył na barierkę.

— Czekaj — zatrzymała go nagle.

Odwrócił się. Jego oczy rozszerzyły się w świetle księżyca.

— Tak? — zapytał.

Marinette podbiegła do niego, łapiąc w silnym objęciu. Przyciągnęła go do siebie, poddał się i pozwolił zdjąć z barierki, zeskakując na podłogę. Nie dała mu czasu na wyjaśnienia, zamknęła mu usta w mocnym pocałunku, jakim go nie obdarowywała już od dłuższego czasu. Zanurzył się w tych usta, pogłębiając doznanie. Schylił się ku dziewczynie, łapiąc w pasie i podnosząc na wysokość jego twarzy, dla wygody, dla spokoju.

Oderwała się od pocałunku tylko na moment i wyszeptała:

— Koty to nocne stworzenia, wtedy są najbardziej aktywne.

To mu wystarczyło. Pocałował ją głęboko, prowadząc w kierunku jej pokoju i niepościelonego łóżka. Przynajmniej na to nie straciła czasu, który wykorzystał ochoczo przez noc...

Wiem, że krótkie, ale to taka dla mnie rozgrzewka plus potrzebowałam coś słodkiego, a że nic tu długooooo nie wrzuciłam, to łapcie!

Jak tam? Co tam u Was?

In the rain - opowiadania Miraculous: Adrienette, Lukanette i inne...  [z]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz