26. [Adrienette] Kocimiętka +18

1.6K 28 16
                                    

— Nie wygrasz... — Słowa padły z zimnych ust bohatera, który chwilę wcześniej zmusił Biedronkę do pocałunku.

Odepchnęła go od siebie, wymierzając prosty, niekontrolowany cios w jego policzek. Głową Czarnego Kota aż szarpnęło, a na skórze pojawiło się zaczerwienie po zdartej skórze.

Twarz Czarnego Kota okrył cień. Zmarszczył czoło i zamruczał groźnie, sięgając pazurem po laskę. Biedronka zarzuciła jojem, wytrącając przedmiot z rąk. Skoczyła, a za nią podążył i Czarny Kot.

— To ty nie wygrasz — wymruczał. Wysunął pazury, jego oczy pochłonął nieprzenikniony, zielony blask.

Zeskoczył na chodnik i wbił pazury najbliżej stojący samochód. Wyszarpnął drzwi i rzucił nimi w Biedronkę.

Odbiła się od lampy, jojo zakręciła wokół słupa. Podciągnęła i uciekła w głąb ulicy.

— Dlaczego taka jesteś? Dlaczego mnie nie kochasz? — spytał z wyrzutami Czarny Kot. Jego spojrzenie przepełnił ból.

— Powiedziałam już, że kocham... innego.

— Innego? — Walnął w śmietnik, głęboko wbijając w niego pięść. — Brakuje mi czegoś? Jestem... za słaby?

— Nie, to nie tak. — Wyciągnęła dłoń. Podeszła i ujęła policzek Czarnego Kota. — Jesteś wspaniały. Po prostu czasem się nie wybiera, to przychodzi...

— Przychodzi? Starałem się!

— Wiem!

Odepchnął Biedronkę i ruszył, spychając ją w głąb ślepej uliczki. Z nieba opadł drobny deszcz.

— Każdego dnia marzyłem, że zaakceptujesz MNIE. Mnie, tego prawdziwego. To jestem ja! Dlaczego wciąż nie chcesz mnie zaakceptować?

— Kocie...

— Nie! Nie! N... — Jego głos załamał się i ostatnie słowo wyszeptał: — Nie. — Łzy popłynęły po jego policzkach. — Nie zasłużyłem na twoją miłość, prawda? Biedronko...

Cofnął się o kilka kroków i upadł kolanami prosto w kałużę. Fioletowy motyl zatańczył wokół jego bladej twarzy.

— Czarny Kocie, proszę, ja...

Ekran zgasł.

Marinette jęknęła z irytacją, przewracając oczami. Wyłączyła telewizor bez chwili zawahania, wstała z sofy i zabrała Adrienowi pojemnik z chipsami o smaku camemberta. Plagg podążył za nią jak wierny pies wodzony zapachem ulubionego jedzenia. Wskoczył do środka michy i wyznał:

— Mogę tu spędzić całe swoje życie.

Tiki zawisła nad nim i pokręciła głową.

— Minęły tysiąclecia, a ty nic się nie zmieniłeś — zarzuciła mu.

— Przynajmniej trzymam się swoich postanowień i miłością. Miłość daje na siły, a camembert jest cenniejszy od wszystkiego, co posiadam na tym świecie.

Wziął głęboki wdech i wszedł głębiej, całkowicie ukrywając się wśród chipsów.

Marinette zaśmiała się. Pogłaskała Tiki po głowie i zabrała ze sobą do pokoju, gdzie na sofie wciąż siedział Adrien. Milczał. Wpatrywał się w wyłączony ekran i popijał popcorn słodkim napojem.

— Dlaczego wyłączyłaś? — zdziwił się.

— Dlaczego!? — Opadła obok mężczyzny. — Adrien, to nie tak wyglądało.

— To film — przypomniał jej.

— Tak, do tego kiepski. Skąd tyle deszczu?

— Fakt, wtedy nie padało. Było czyściutko! I... — cmoknął Mari w policzek — jeśli dobrze pamiętam, to troszkę... — zamruczał słodko. — inaczej potoczyła się rozmowa.

In the rain - opowiadania Miraculous: Adrienette, Lukanette i inne...  [z]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz