Noc była jasna. Księżyc wznosił się wysoko na nocnym niebie wraz z gwiazdami, które tego lata oblepiały sklepienie każdego wieczoru, nim jeszcze słońce zdążyło całkowicie schować się za horyzontem.
Noc była spokojna. Po ostatnich wydarzeniach kulturalnych, gdy huk koncertów roznosił się wraz ze śpiewami fanów, pokrzykami świętujących i atakami akum, w końcu zapanowała cisza. Wiatr szumiał lekko, ochładzając powietrze i dając wytchnienie wśród letnich upałów.
Noc była wyjątkowa. Kiedy rozbrzmiało pierwsze wybicie zegara chłopiec stał się mężczyzną. Położył babeczkę z wbitą małą świeczką na środku. Zapalił ją i pomyślał życzenie. Zdmuchnął świeczkę i smutnymi oczami zlustrował Paryż z samego szczytu wieży Eiffla. Miasto nie pamiętało o jego urodzinach. Miasto nie pamiętało o Adrienie Agreście, którym niegdyś był. Chłopiec jednak przywdział strój Czarnego Kota, twarz schował za maską, a ostatni list pożegnalny zostawił na biurku, odchodząc od ojca i Natallie. Po roku nieobecności stał się w końcu mężczyzną, lecz dla niego samego przemiana nic nie znaczyła. Była to tylko wymówka, którą użył, by usprawiedliwić swoje czyny. W głębi serca wciąż pozostawał tym samym głupim chłopcem, który podjął złą decyzję i pociągnął ją ze sobą aż do osiemnastych urodzin.
Wstał i rozwinął babeczkę z papieru firmowego — tego, którego używali w piekarni rodzice Marinette. Łzy podeszły mu do oczu. Nie były to jednak łzy żalu, lecz tęsknoty. Został sam. Choć zdarzały się dni, gdy spędzał je wraz z Biedronką na misjach, to większość czasu towarzyszyła mu samotność.
— Może odwiedzę ją... — zaproponował niepewnie, przyglądając się babeczce ze wszystkich stron. — Pewnie śpi...
Westchnął ciężko.
Adrien obawiał się spotkania z Marinette, nie z Biedronką. Wyznali sobie prawdę jakieś pół roku przed ucieczką. „Nadszedł ten czas" — powiedział im wtedy mistrz Fu. Czasy były wtedy faktycznie ciężkie. Jak Adrien wspominał je, to pamiętał jedynie ciągłe walki, które zabierały czasem minuty, czasem godziny i jedna nawet cały dzień. Męczyły Adriena, Marinette i pozostałych posiadaczy miraculous, którzy wspomagali dwójkę bohaterów w walce. Dlatego zdecydował się opuścić dom i dlatego Marinette go odrzuciła, a potem znienawidziła.
Nienawiść już minęła, lecz Adrien o tym nie wiedział. Odepchnął od siebie wiele osób, a teraz pozostało mu samotne siedzenie na szczycie wieży Eiffla i z jedną babeczką urodzinową w dłoni. Ugryzł ją i poczuł słodki smak wypieków. Tylko babeczki Marinette tak smakowały...
***
Noc była pochmurna. Ciemne, burzowe chmury zebrały się na nocnym niebie, przykrywając jasno świecący księżyc i gwiazdy. Jasność zanikła, a ciemność wypełniła śpiące miasteczko.
Jednak jedna dziewczyna wciąż nie spała. Marinette stała bowiem na balkonie, trzymając w dłoniach kartkę urodzinową z wypisanym wierszem na samym jej środku. Wzdychała raz za razem — najpierw do księżyca, a potem do chmur. Tikki tej nocy wróciła do mistrza Fu, została więc sama.
Dziewczyna zdawała sobie sprawę, że powinna pójść spać, odpocząć przed kolejnym dniem, ale kartka urodzinowa nie pozwalała jej zasnąć. Patrzyła na nią, lustrowała każdy fragment wiersza, a czasami nawet gładziła kartkę — miejsce, gdzie było napisane „dla ukochanego Adriena Agresta".
Zamierzała mu dać przy najbliższym spotkaniu, ale kiedy w końcu natrafili na siebie, nie starczyło jej odwagi, by złożyć ukochanemu życzenia. Marinette dostrzegała w ich relacji toksyczny związek, który na początku wydawał się nieistotny. Potem stawał się coraz bardziej niebezpieczny — z każdą misją, z każdym spotkaniem. Adrien był Czarnym Kotem, Marinette była Biedronką. Jeden widział drugiego w innej twarzy niż ta, którą obecnie nosił. Mijali się. Z początku rzadko, ale potem ledwo szeptali do siebie „cześć".
CZYTASZ
In the rain - opowiadania Miraculous: Adrienette, Lukanette i inne... [z]
FanfictionOpowiadanka krótsze i dłuższe... Opowiadanka tworzone na poważnie i czasem z nudów... Opowiadanka ze świata Miraculous... Wszystkie napisane do tej pory one-shoty są dostępne pod adresem: https://rolaka-fiction.blogspot.com Jeśli chcesz wesprzeć aut...