27

543 27 2
                                    

Amy

– Tak właściwie to po co przyszedłeś? – Z moich ust padło w końcu pierwsze pytanie bo długiej przerwie od rozmowy.

– Wiedziałem, że będziesz potrzebowała bliskości. – wzruszył ramionami, nadal patrząc w przestrzeń. – Nie chodzi o to, że nie dasz sobie rady sama, bo przecież kto inny by dał jak nie ty. Chciałem zwyczajnie być blisko jakbyś potrzebowała się pośmiać czy popłakać, tak zwyczajnie.

Doceniałam jego starania, zwłaszcza, że przyjście tutaj, na pogrzeb mojej matki, musiało być dla niego trudne. Nie był z nią związany, a jednak uprzykrzyła nam doszczętnie życie, więc rozumiałam jego naturalną niechęć to jej osoby.

– Dziękuje.

Spojrzałam na chłopaka, przyglądając się jego idealnemu profilowi. Jeszcze kilka dni temu jego policzki pokrywał delikatny zarost, ale teraz nie było po nim śladu. Gdyby zobaczyć chłopaka pierwszy raz, nikt by nie pomyślał, że to dorosły mężczyzna, do tego uczący w szkole. Powoli jego melancholijna mina zmieniała się w szeroki uśmiech, ukazując jego dodatkowy urok.

– Lubię jak tak na mnie patrzysz. – byłam zdziwiona, że to zauważył, bo patrzył się wciąż w przestrzeń przed nami.

Zrobiło mi się głupio i przeniosłam spojrzenie na moje buty, czując przy tym jak na policzki wypływa mi rumieniec.

– Tak, to znaczy jak? – postanowiłam pociągnąć temat, bo mimo wszystko ciekawiło mnie co miał na myśli.

– Z zaciekawieniem, uczuciem, szczerą radością. – po chwili zamyślenia wymienił kilka rzeczy. – Zwyczajnie jakbyś cieszyła się, że jestem blisko. To dziwne, ale rzadko ktoś tak na mnie patrzy, a w przypadku kiedy patrzysz tak na mnie ty, cieszy jakoś dwa razy bardziej. – na te wyznanie kąciki moich ust uniosły się w górę.

– Cieszę się, że znów jesteśmy w stanie normalnie rozmawiać, brakowało mi tego.

– To dlaczego od dwóch dni się nie odzywasz? Czy zrobiłem coś złego wtedy u ciebie? – widocznie bolało go to, jak traktowałam go od dwóch dni.

W zasadzie nie dziwię się, bo przyszedł do mnie gdy go poprosiłam, było cudownie, a po rozmowie z ojcem kazałam mu wyjść. Pomimo jego nalegania, zamknęłam drzwi i zostałam sama, nie odbierając, nie dając znaku życia przez dwa dni. Nie wiem jak by to się potoczyło dalej, gdyby chłopak się dzisiaj nie zjawił. Nie wiem czy potrafiłabym do niego zadzwonić.

– Za bardzo mi na tobie zależało, żebym mogła pozwolić ci być blisko przez ostatnie dni. – w końcu zdołałam z siebie wydusić, bo tak cholernie bałam się tej rozmowy o moich bezsensownych uczuciach.

Bałam się głównie tego, że Lucas uzna ten brak uczuć jako bezduszność, z którą nie chce mieć do czynienia. W końcu w nim samym kłębiły się miliony uczuć i emocji, których nie potrafił okazać, a ja w momencie śmierci matki, chciałam pokazać to wszystko, ale byłam pusta.

– Amy to zupełnie nie ma sensu. – wydawał się zdezorientowany tym co mówię.

– Mam wrażenie, że ostatnio wiele rzeczy nie ma sensu. – wzruszyłam olewczo ramionami, ale wiedziałam, że i tak muszę wszystko chłopakowi wyjaśnić. – W środę, gdy się dowiedziałam o jej śmierci nie czułam bólu. W zasadzie nie czułam nic. Po telefonie ojca, chciałam wpaść w niekontrolowany płacz, wręcz błagałam samą siebie o wydanie jakiegokolwiek szlochu czy łez. Te uczucia oznaczałyby, że straciłam ważną dla mnie osobę, którą niewątpliwie powinna być matka. To wszystko pokazałoby mi, że mimo naszych zgrzytów, nie była mi obojętna. Jednak nic nie nadeszło. Pojedyncza łza spłynęła po moim policzku, zabierając ze sobą ostatnie tlące się we mnie emocje. Starałam się poskładać to wszystko do kupy, ale nadal nic z tego nie rozumiem. Co musi być ze mną nie tak, że w tak nieczuły sposób reaguję na śmierć rodzica? To był właśnie powód, dla którego wolałam być sama, bez ciebie i bez przyjaciół. Musiałam poskładać się w środku, żeby w końcu coś poczuć. Kolejne godziny coraz bardziej pozbawiały mnie możliwości powrotu do normalności. Oglądałam coraz to gorsze ckliwe filmy, by uronić zły i w końcu coś czuć. Wszystko to szło na marne, bo czułam się coraz bardziej pusta. Powiedz mi, jak mogłam dopuścić was do siebie, żebyście musieli oglądać mnie w takim stanie? Nie chciałam po raz kolejny rzucać wam na barki siebie i swoje problemy. Najbardziej jednak nie chciałam, żebyście zobaczyli te bezuczuciową część mojej duszy. Pragnęłam przy was czuć miłość, szczęście, pożądanie, ale to było na nic, więc nie chciałam was do siebie dopuszczać. Dzisiaj mam wrażenie, że nastąpił jakiś przełom. Ta mowa uwolniła w końcu moje emocje, pozwalając im przejąć kontrolę nad moim ciałem. Pomimo tego, że wobec śmierci matki, wciąż nie czuję smutku, tylko bardziej złość, to cieszę się, że jestem w stanie czuć cokolwiek. Wiem, to głupie, ale chciałam dla was dobrze. – Nie byłam w stanie spojrzeć w jego stronę, więc zwyczajnie patrzyłam na drzewa, gdzie liście delikatnie kołysały się na wietrze.

Zostań przy mnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz