Jiang Cheng wkroczył przez bramy Zacisza Obłoków w znacznie wolniejszym tempie niż kiedykolwiek wcześniej.
To był dzień, na który Jiang Cheng najbardziej czekał i... tak bardzo się bał, że nie spał dobrze przez ostatni tydzień.
Dziś ma stanąć twarzą w twarz z Wei WuXianem, swoim byłym bratem z sekty i... HanGuang-Junem.
Ten zimny człowiek jest jedynym powodem, dla którego był szczęśliwy, że dorósł i nigdy przypadkowo nie zostawił swojego miecza. Z tego co słyszał, to ta lodowa góra strażnika z radością by go ścięła, jeśli stanie zbyt blisko Wei WuXiana. Wiadomość, którą otrzymał od XiChena wstrząsnęła nim i sprawiła, że poczuł się jeszcze większym draniem niż wcześniej.
Od wszystkich juniorów, którzy otrzymali pozwolenie na wizytę, twierdzą, że spojrzenia, spojrzenia jakie rzuca im HanGuang-Jun, jeśli zostaną zbyt długo, są jak wejście do lodowej jaskini, żeby popływać.
Jin Ling miał prawo widywać się z Wei WuXianem raz w tygodniu, ale kiedy wrócił, dzieciak siedział z nim, marudząc, że został wyproszony z pokoju po zaledwie kilku minutach.
Jeśli wielki HanGuang-Jun odmówił dzieciom takim jak Jin Ling, JingYi i SiZhui na przebywanie w pobliżu Wei WuXiana przez długi czas... jaką on miał szansę?
Jak ktokolwiek może próbować naprawić krzywdy z przeszłości, jeśli nie ma prawa widzieć osoby, którą skrzywdził?
Może to i lepiej, bo nie miał pojęcia, co mu powiedzieć. Ból, z jakim żył Wei WuXian po ponownym odrzuceniu, ale tym razem przez wszystkich, byłby nie do zniesienia dla większości, ale mimo to Wei WuXian najwyraźniej zaczął wybaczać... Jak ktoś może zapomnieć o byciu odrzuconym? Nie mówiąc już o przebaczeniu tym, którzy dopuścili się tego czyn.
Jiang Cheng znieruchomiał na drodze, która prowadziła do pokoju, do którego zmierzał. Przebywanie w Zaciszu Obłoków stało się dla niego nagle dziwnym doświadczeniem. W ciągu ostatnich dwóch lat, odkąd odkryli prawdę, często przychodził porozmawiać z XiChenem o tym, czego się dowiedział. Uśmiechnął się delikatnie, gdy przypomniał sobie dzień, w którym Przywódca sekty uparł się, by nazywał go po imieniu. Przez lata nazywał go tylko z pełnym szacunkiem, ale potem mężczyzna wstał i kazał mu przestać. Od czasu do czasu nazywa go Przywódcą sekty i przygryza wewnętrzną stronę wargi, gdy widzi ten niemal zbolały wyraz twarzy. Ten człowiek może i jest Przywódcą sekty, ale, do cholery, zawsze miał najdziwniejsze reakcje na pewne rzeczy.
Potrząsnął głową, po czym z delikatnym uśmiechem spojrzał w górę na krystalicznie czyste, błękitne niebo. Są chwile, kiedy wciąż tęsknił za tymi dniami, kiedy on i Wei WuXian trenowali tutaj. W tamtych dniach, zanim ich życie się rozpadło, wokół nich zginęło mnóstwo ludzi. Nie winił już Wei WuXiana za śmierć swojej rodziny lub większości członków jego sekty, ponieważ zawsze wiedział, że Wei WuXian nigdy nie był winny, ale... wciąż były takie momenty, w których po cichu życzył sobie, aby jego ojciec nigdy tego nie znalazł tego młodego, na wpół zagłodzonego chłopca i zabrał go do domu.
Och, wiedział, że to nie uratowałoby nikogo i że Wei WuXian nie był odpowiedzialny za to, co się wydarzyło, ale... Była ta mała część jego serca, która pragnęła mieć czyste sumienie.
Ucina tę myśl jeszcze mocniejszym potrząśnięciem głowy. Nic nie może zmienić przeszłości. Jak często powtarza mu XiChen swoim wiecznie spokojnym głosem, nie możemy zmienić przeszłości, ale musimy o niej pamiętać, ruszając w przyszłość.
Tak, były chwile, kiedy Jiang Cheng chciał sięgnąć i potrząsnąć tym zawsze spokojnym człowiekiem, który przewodzi sektę Gusu Lan, tylko po to, aby sprawdzić, czy jego spokojna powierzchowność kiedykolwiek pęknie.
CZYTASZ
Wei Ying's Destroyed Heart || TŁUMACZENIE PL
FanfictionAutorka zmieniła to, co wydarzyło się w świątyni, zapraszam na jej wizję tej historii! Ten zły wygrał, a Wei Ying przegrał... wszystko. Wei Ying zostaje odrzucony nie tylko przez wszystkich, których znał... ale i miłość swojego życia, Lan Zhana. Wsz...