Nie będziemy już roztkliwiać się nad wyjazdem chłopaków nad jezioro. Przez ostatnie dni się praktycznie nic nie zmieniło. Nadal kochali się i rozrabiali.
Po powrocie Louis przygotowywał swój dom na przyjazd nowego mieszkańca. Tak się cieszył, że Loczek będzie u niego mieszkał. Z nim i z kotem. Znaleźli dużo zalet wspólnego mieszkania. Wspólnie stwierdzili, że wzmocni to ich związek, a Harry będzie miał bliżej do swojego chłopaka i nawzajem. Nie ma problemu z poruszaniem się po mieście, bo obaj mają prawo jazdy i własny samochód. Oczywiście, że Louis ma swojego wielkiego Jeepa, a Harry audi A5, ale dadzą sobie radę.
*
Dzień po powrocie Louis miał wolne. No co jak co, ale prezes własnej firmy może mieć wolne. Obudził się z wielkim wytrzeszczem na twarzy. Posprzątał, zjadł, ubrał się i trochę popracował z papierami, bo się trochę nazbierało. W końcu tydzień nie było go w pracy.
Po ślęczeniu nad papierami zabrał się za obiad. Choć może nie był doskonałym kucharzem, to zdecydował, że upiecze kurczaka. Jak dobrze, że miał blisko sklep, więc łatwo go kupił. W pewnej chwili zadzwonił telefon. Uśmiechnął się, gdy spojrzał w niego.
- Cześć, Hazz!
- Hej, kochanie. Będę za 10 minut, okay?
- Dobrze. Czekam. – chyba w życiu nie cieszył się tak bardzo. Nakrył stół i umył garnki.
W tym czasie Harry przemierzał drogę do jego nowego domu. Z radością wszystko spakował z domu. Kot chyba też czuł, że w ich życiu coś się zmienia. Harry zdecydował, że wynajmie mieszkanie swojemu koledze z pracy.
Gdy dojechał na miejsce, westchnął i poszedł do drzwi, z których już wychodził jego ukochany. Przytulił się szybko do szatyna i pocałował krótko jego usta.
- Wchodź, a ja zajmę się bagażami. – odparł Louis, biorąc pakunki loczka. W domu unosił się cudowny zapach obiadu. Harry zerknął na Louisa z pode łba. – No co. Musiałem zrobić obiad. – odparł i zaniósł torby Harrego na górę. Harry w tym czasie rozglądał się po domu. Wypuścił kota na podłogę.
- No. Witaj w domu. – odparł do zwierzaka z uśmiechem.
Gdy szatyn skończył wyberbelać rzeczy Harrego, usiedli do jedzenia. Przy posiłku rozmawiali i się śmiali do siebie. Nawet zwierzak Harrego często im towarzyszył. Przytulał się do każdego z nich, przez co chłopaki jeszcze bardziej się uśmiechali.
*
Po rozpakowaniu bagażów loczka, opadli na łóżko w sypialni.
- I jak Ci się podoba pierwszy dzień? – spytał Louis.
- Zapowiada się cudownie, Lou.- odparł, całując jego policzek. Popatrzył w jego niebieskie oczy z wielkim uśmiechem. – Tak bardzo się cieszę, że jestem tu z Tobą, kochanie. – powiedział cicho.
- Ja też jestem szczęśliwy, że tu jesteś. – powiedział szczerze szatyn, przyklejając swoje wargi do chłopaka. Harry westchnął cicho, spoglądając na Louisa.
- Najpierw jezioro, teraz mieszkanie. Mam najcudowniejszego chłopaka na świecie.- powiedział Harry w oczy szatyna z wielkim uśmiechem. Przytulił się do klatki chłopaka, robiąc kółeczka na odkrytym brzuchu. Szatyn pocałował jego włosy i oparł się o rant łóżka. Niespodziewanie loczek pocałował brzuch szatyna, co spowodowało śmiech Louisa. Zielonooki odwrócił się twarzą do ukochanego. Louis potargał jego loki z uśmiechem. Harry zrobił nosek jak świnka i pocałował krótko chłopaka. Westchnął ciężko, patrząc w niebieskie oczy ukochanego. Zaśmiał się cicho.
- Czemu się śmiejesz?
- Bo to takie surrealistyczne.
- Ale jednak prawdziwe. – powiedział Louis, loczek potrząsnął głową. Opadł koło niego i wgapiał się w okno. Szatyn muskał wargami jego kark, by było mu przyjemniej. Harry się uśmiechał, co Louis dobrze wiedział. – Mam ochotę na kawałek Ciebie, Harreh. – mruknął w jego ucho, dalej całując szyję młodszego. – Tak bardzo... - powiedział i przewrócił go na plecy. Pocałował delikatnie jego usta, wsuwając swoją dłoń pod koszulkę zielonookiego. Harry zarzucił swoje ręce na kark szatyna i cichym mruknięciem. Louis całował ukochanego coraz namiętniej, dotykając coraz niższych partii ciała chłopaka. Loczek jęczał cicho z rozkoszy, jaką dawał mu szatyn.
- Lou... - próbował mówić Harry, gdy szatyn całował jego skórę na szyi. – Kurwa! Przestań się mną bawić, do cholery! – krzyknął, a Louis się zdziwił jego reakcją. – Przepraszam, po prostu... Proszę już kochaj mnie, bo chyba nie wytrzymam. – powiedział prosto w oczy ukochanemu. Louis uśmiechnął się i pocałował go krótko w usta i zabrał się za odpowiednią robotę. Harry rozpływał się powoli, gdy drugi coraz bardziej wczuwał się w to, co robi.
- Oh, Harreh.... Jesteś piękny, skarbie. – mruknął Louis, widząc go całego dla siebie i patrząc w jego oczy. Harry uśmiechnął się i po raz pierwszy w tym dniu poczuli siebie nawzajem. – Oh, kurwa. – jęknął szatyn, a loczek mruknął, pociągając za końcówki włosów Louisa.
*
Mruknęli ostatkami sił, gdy było już po wszystkim. Louis mało nie krzyknął na cały głos, jednak Harry go uciszył pocałunkiem, z którego wynikł jedynie uśmiech szatyna.
- Nie wiem nic, prócz tego, że jesteś najlepszym mężczyzną na tym świecie, jakiego kiedykolwiek poznałem. Nikogo wcześniej, rozumiesz, nikogo wcześniej nie kochałem tak jak Ciebie teraz. – powiedział Harry w oczy szatyna, który wzruszył się. – Boże... Louis, tak mocno Cię kocham. Każde chwilę z Tobą są dla mnie najważniejsze. Nie chcę nic prócz Ciebie, słońce. Nie wiem, czy kiedykolwiek będę taki szczęśliwy. – powiedział cicho. – „Nie jestem odpowiedni dla Ciebie." – pomyślał sobie, gdy wtulił się w ciało szatyna. Louis popatrzył w okno i uśmiechnął się.
- Harry. – powiedział, bawiąc się lokami zielonookiego. – Zawsze będziemy szczęśliwi. Razem. – mruknął w jego uszy, na co loczek się uśmiechnął i zasnął wtulony w szatyna. Louis długo nie mógł spać. Słowa chłopaka, który spał słodko na nim, tak bardzo osiedliły się w jego głowie, że biedny usnął dopiero po 3 w nocy.
____Miało nie być rozdziału w tym czasie, ale matura mnie dobija. Nauką już rzygam, więc dodaję rozdział.
Mam nadzieję, że Wam się podoba. I proszę oceniajcie ! Kocham Was. Dzięki, że jesteście.
CZYTASZ
Bo Kot...
FanfictionHistoria przypadku... Gdyby nie kot, na pewno by się nie poznali... To moje opowiadanie. Nie jest tłumaczeniem. Prawa autorskie.