Dwa dni świąt także spędzili wspólnie. Wychodzili na zimowe spacery, rzucali się śnieżkami i śmiali się z głupich momentów. Po powrocie zawsze zasiadali na kanapą z gorącą czekoladą, oglądali ciekawe filmy. Mówiąc krótko spędzali ze sobą jak najwięcej czasu.
Gdy przyszedł Sylwester, rajcowali się tym. Chcieli spędzić razem , najlepiej jak się da, zakończenie starego roku i rozpoczęcie nowego. Szykowali się od południa. Postanowili spędzić go w ogrodzie. Choć było zimno, to stwierdzili, że tam będzie idealny widok na niebo. Rozłożyli namiot, Louis poszedł po jedzenie, Harry nadmuchał materac i już po 18 spędzali czas na świeżym powietrzu. Leżąc, uśmiechali się do siebie i cieszyli się bardzo.
Właśnie zaczęli się śmiać z żartu Harrego.
- Harry! To było głupie.
- Ale też prawdziwe. – wyszczerzył się loczek. Louis westchnął. Położył głowę na materacu i wpatrywał się w loczka. Przyciągnął go do siebie, więc loczek leżał koło 10 centymetrów przed twarzą szatyna. Harry cmoknął chłopaka w czoło. – Coś czuję, że na długo ten dzień zapamiętam. – powiedział, całując krótko swojego chłopaka. Louis mruknął jak kotek. Harry pociągnął go za sobą, gdy leżał na plecach. Jęknął, gdy Louis złapał jego biodro i wplątał palce w jego włosy. Szatyn popatrzył z góry na loczka i uśmiechnął się. Usiadł i wpatrywał się w niego jak w obrazek. Złączył ich dłonie, bawiąc się nimi. Harry oczami jeździł po ciele Louisa, który robił to samo z jego. W końcu nachylił się nad nim i mocno przycisnął wargi do swoich. Harry jęknął z zadowolenia. Przygwoździł Louisa bardziej do siebie, aż ten miał nogi po dwóch stronach jego ciała. Szatyn złapał w dłonie jego twarz i całował usta ze smakiem. Loczek wędrował swoimi rękami po plecach szatyna. Louis przeszedł na obcałowywanie szyj Harrego, a ten złapał go za tyłek. Louis rozpiął bluzę ukochanego z mlaśnięciem. – Chyba nie będziesz tego potrzebował, skarbie.- mruknął do niego, na co chłopak zachichotał. Harry zaraz powtórzył ruch Louisa. Szatyn zaczął całować każdy skrawek brzucha i klatki Harrego, masując dłońmi. Doszedł do paska od spodni. Spojrzał na twarz Harrego, która tylko jęczała, więc rozpiął i zsunął je z niego. Powrócił do całowania jego ust, przykrywając ukochanego swoim ciałem. Harry się tym jeszcze bardziej nacieszył, więc również zaczął rozbierać Louisa. W końcu gdy byli już praktycznie bez niczego, przykryli się jakimś kocem, by nie czuć zimna. – Harry?
- M?
- Dobrze Ci ze mną? – loczka zdziwiło to pytanie.
- Oczywiście, że tak, Louis. Chodź do mnie.- powiedział, przysuwają go do siebie i całując. Wkradł się ręką w jego majtki i masował jego intymne miejsce. Louis jęknął i uśmiechnął się. Szatyn nie czekając na nic, po prostu zdjął swoje bokserki i wpatrywał się w Harrego. Loczek pocałował go zaciekle, więc od razu szatyn zaczął swoją część. Harry dostał to, co chciał. Mruczał, kwiczał, jęczał, drapał. Louis jeszcze bardziej się nakręcił, gdy miał to wszystko w jednym. Parł na niego i wymawiał z trudnością jego imię. Mówił, jak bardzo go kocha, jak kocha jego ciało, jak uwielbia wszystko w nim. Harry tylko odpowiadał, jak bardzo cieszy się, że to słyszy. Czuli się nieziemsko-cudownie. Kończąc swoją (pierwszą tej nocy) przygodę, Louis opadł koło niego, oddychając ciężko, jakby przebiegł maraton
(haha śmieszne). – Jaki power, Lou. – mruknął w ucho ukochanego. Louis go przytulił i pocałował w nos.
- No. – powiedział krótko, miziając nos od nos Harrego i zakręcając włosy loczka. – Tak dobrze mi z Tobą, Harreh. – mruknął do niego, przymykając oczy. Harry się uśmiechnął.
- Wiem, Lou, wiem. – powiedział, tuląc się.
*
Przed 11 ubrali się i przyszykowali się do tego nowego momentu. O 23:30 byli już gotowi. Nawet mieli muzykę. Wyciągnęli kieliszki i szampana z lodówki.
- 10, 9, 8, 7, 6, 5, 4, 3....,2...,1... Wszystkiego Najlepszego, kochanie.- krzyczeli razem. Pocałowali się namiętnie i wypili razem szampana. Obejrzeli piękne fajerwerki nad ich niebem. Uśmiechali się, a nawet tańczyli i śpiewali w rytm muzyki. Koło 1 ucichło trochę. Posprzątali w ogrodzie po sobie i weszli do domu. Trochę zmarzli, ale chyba im to nie przeszkadzało. Zjedli coś na ciepło i poszli się umyć. Oczywiście razem, a jak. Chlapali się i myli mydłem, chichocząc ciągle. Trafili potem do sypialni – nadzy i radośni, całując się. Otworzyli sobie nogami drzwi, zamykając je w ten sam sposób. Ich dłonie wędrowały wszędzie po ich ciałach. Louis ciągle całował skórę szyi loczka, który jęczał i drapał go po całych plecach i łapał za pośladki. Szatyn bardzo był dziś aktywny fizycznie. Harry był wniebowzięty takich zachowaniem. Bardzo lubił takiego Louisa, choć nie zawsze. Buchnęli na łózko z piskiem i śmiechem. – Sylwestrowy już był, to teraz przyszedł czas na noworoczny sex. – prychnął Louis, zagłębiając się w szyję chłopaka. I kolejny raz napawali się sobą do końca. (Nie wiem, czy tak było, ale zapewne tak) Słychać było ich wszędzie. Czuli się fantastycznie ( jak zawsze, co nie? ). Leżąc koło siebie, wpatrywali się w ciemność swoich oczu. – Coś mi się wydaję, że trzeba kupić wytrzymalsze łózko, kochanie. – Harry zachichotał na te słowa. Louis cmoknął ukochanego. Loczek wtulił się w jego ciało i został pocałowany przez szatyna we włosy. – Kocham Cię, Harry. Nie wiem, czy udowodnię to kiedyś, ale wiedz, że tak jest. – powiedział do niego. Harry się uśmiechnął.
- Myślę, że to udowodniłeś mi to bardzo dawno temu, a teraz to jeszcze bardziej potwierdzasz. – powiedział i przymknął oczy. Szatyn jeszcze popatrzył w okno i po chwili zasnął, dołączając do loczka.
__
TAAA
ja nie powinnam tego pisać :()
Mam nadzieję, że przypadnie wam do gustu.
OO właśnie jak skończę to opowiadanie dodam następne :) Mam nadzieję, że też będzie czytane. ;)
dzięki Wam i kocham was
xx
CZYTASZ
Bo Kot...
FanfictionHistoria przypadku... Gdyby nie kot, na pewno by się nie poznali... To moje opowiadanie. Nie jest tłumaczeniem. Prawa autorskie.