AAAA Przepraszam, ale wiecie matura te sprawy. Ale zdałam więc jest spoko loko.
A teraz zapraszam na rozdział ...
-
Coraz radośniej wyglądały ich wspólne dni. Często siadali na kanapie i rozmawiali, tuląc się do siebie. Pamiętają doskonale, że gdyby nie ich kot, by na pewno nie byli razem. Co do kota, znowu narozrabiał. Na szczęście nic wielkiego – po prostu trochę pobałaganił. Strasznie urósł. Harry przypomniał sobie, że ma już go ponad rok.
*
Pewnego dnia Louis miał wolne, a Harry pracował. Szatyn nie wiedział, co ma ze sobą zrobić. Nawet zwierzak nie budził w nich chęci do niczego. Po prostu leżał na kanapie. Brakowało mu swojego ukochanego, ale wiedział, że w końcu przyjdzie do domu.
- A co!- powiedział do siebie, wyciągając wino z barku. Otworzył je i nalał sobie do kieliszka. Orzeźwił go smak alkoholu i poczuł się trochę lepiej. Jednak nie skończyło się to dobrze... Louis wypił całe wino co do kropelki. Leżał na kanapie i mruczał sobie coś pod nosem. Nawet włączył radio. Wpadły mu do uszu pierwsze nuty i od razu podskoczył i zaczął śpiewać.
- Będę BRAŁ CIE! W AUCIE... - jednak ktoś wyłączył urządzenie. Louis popatrzył w tamtą stronę i zobaczył Harrego.
- No tak...- zachichotał Harry.
- No co ?
- Nic. Ja wiem, że będziesz mnie brał, ale... czy możesz o tym nie śpiewać?
- Hej! Ja lubię śpiewać.- powiedział i podszedł do loczka. – Szczególnie o Tobie. – mruknął zalotnie, próbując pocałować zielonookiego. Harry poczuł alkohol i pokręcił głową.
- Oh, Louis. – jęknął do siebie i odsunął się od niego, przechodząc. Podniósł butelkę i wyrzucił ją do kosza. – Wyżłopałeś całe wino, Louis?
- No co? Nudziło mi się. Nie wiedziałem, co porobić. – mruknął.
- Było posprzątać, debilu. Chyba muszę ja to zrobić, a ty idź się połóż. – powiedział ostro Harry. Nie lubił takiego szatyna. Wkurzało go to, że potrafił wszystko spieprzyć. – Nudziło się, akurat...- jęknął do siebie podczas sprzątania bajzlu po chłopaku. Louis wtedy spał w sypialni, jak zabity. Harry był wściekły na niego. Zawsze najwięcej bałaganił, a najmniej sprzątał. Denerwowało go to w nim. Wkurzył się bardziej. Władował się do sypialni i wrzasnął.- Louis! Koniec tego syfu! Nie będę sprzątał niczego! Mam Cię dość.- powiedział i wyszedł. Louis był zaskoczony reakcją Harrego, który poszedł do salonu. Wysprzątał tam trochę, więc mógł spokojnie usiąść. Louis wypadł z sypialni i poszedł do niego. Widział już z daleka, że loczek jest naprawdę wkurzony. Zobaczył kota i podniósł go.
- Ale jestem idiotą, co nie? – powiedział do niego, a zwierzak liznął go po twarzy, aż zachichotał. Na początku spojrzał do kuchni. Jęknął, bo naprawdę narozrabiał. Cały blat był w czymś lepiącym się, a stół był jak chlew. Posprzątał na początku stół i zaczął zmywać. W tym czasie Harry oglądał coś w telewizji. Nawet nie obchodziło go, czy Louis zaczął coś robić. Wkurzył się na niego ta bardzo jak nigdy. Louis uporał się z brudem w kuchni w około godzinę.Harry, nie zważając na nic, po prostu wyszedł na spacer. Włóczył się po mieście. Stwierdził ostatecznie, że przecież Louisa kocha na życie. Nie powinien się tak na niego rzucać, bo przecież nie zrobił tego specjalnie. Loczek jednak nadal był zawiedziony. Chłopak miał w głowie wielki chaos przez wybryk Louisa, ale to nie mogło zaważyć na ich związku.
- To idiotyzm, przecież. –odparł do siebie i skierował się do domu. A w domu zawitał niespodziankę. Gdy wszedł do kuchni, wszystko było czyste. Harry był zdezorientowany.- Wynajął sprzątaczkę, czy jak?- poszedł do łazienki, która też była wyczyszczona. – Dobra... - nawet kuweta dla zwierzaka była wysprzątana, a kot się na niej wylegiwał. Poszedł do sypialni i zobaczył... Właśnie... zobaczył Louisa, który sprzątał łóżko, układał w szafie i czyścił zdjęcia.
- O, hej Harry. – powiedział radośnie, cmokając go w policzek. Harry nie wiedział, co się właściwie dzieje. Miał minę, jakby zobaczył ducha. – Hej! Ziemia do Harrego ! – krzyknął szatyn.
- Okay... Louis? To ty?- powiedział i zaczął go dotykać.
- No ja, kretynie. Postanowiłem posprzątać. I spokojnie nie mam gorączki. Po prostu... - zaciął się, a Harry nie wierzył w jego słowa. - ... Miałeś rację. Jestem pajacem i nic nigdy nie sprzątam. Debil ze mnie straszny, ale naprawię to, obiecuję. – powiedział szczerze z uśmiechem. Loczek się uśmiechnął i zachłannie pocałował swojego chłopaka. Louis jęknął z zaskoczenia. – Nie wiem, czy zasłużyłem...
- ZASŁUŻYŁEŚ, PACANIE ! – krzyknął. – Ten dom błyszczy, skarbie. – powiedział do niego, tuląc się. Louis był dumny z siebie. – Kocham Cię. – powiedział Harry, całując szatyna w czoło.
- Wiem, Harreh. Ja Ciebie też, słonko.- mruknął do niego, całując go bardzo zachłannie. Loczek się rozpływał pod wpływem tego czynu. Uwielbiał usta swojego ukochanego. Mruczał często, bo dawało mu to taką radość, że nie mógł się nie powstrzymać.
- Mój ukochany sprzątacz. – powiedział Harry w oczy szatyna. Ten się uśmiechnął.
- Nie gadaj, tylko całuj, idioto, bo tęskniłem. – powiedział do niego i znowu zaczęli się całować. Louis nie umiał już wytrzymać i ściągnął brudne rękawiczki, które spadły na podłogę. Harry zarzucił swoje ręce za szyję chłopaka, który trzymał go za biodra. Loczek wskoczył bez problemu na szatyna. Jęknęli obydwoje, gdy znaleźli się na łóżku. Louis zaczął rozpinać koszulę chłopaka, który rozpinał jego spodnie. – Nigdy mi się nie znudzisz, misiu. – mruknął w ucho loczka, przygryzając je. Zielonooki, słysząc to, jęknął cicho.
- Lou... Bierz mnie, skarbie. – mruknął za moment, a szatyn od razu wykonał do zadanie. Przy każdym ruchu całowali się zawzięcie. Nic im nie przeszkadzało. W ich głowach piszczało i było czuć lekkie fajerwerki gdzieś koło nich. Zajęci sobą, nie usłyszeli, że dzwonił telefon i szczekał pies za rogiem.
- Harry?
- Tak?
- Dzięki Tobie naprawdę jestem inny. Lepszy. – powiedział w jego oczy. Harry lekko się uśmiechnął i pocałował krótko chłopaka.
- Ja też jestem lepszy. Całe moje życie jest teraz lepsze, kochanie. – powiedział szczerze loczek, tuląc się do szatyna. Było po 20 i nie mieli nic innego do roboty. Rozmawiali, wpatrując się w siebie podczas odpoczynku. Nie myśleli już o pierdołach. Louis był skupiony tylko na lokach i na swoim loczku, a Harry bawił się skórą szatyna. Nie wiedząc, kiedy – zasnęli, wtuleni w siebie jak aniołki._
Aha. I jak? Słodko ale stonowanie wydaje mi się. Mam nadzieję, że już bd. A własnie chcecie jakieś inne opowiadanie o larrym ?
CZYTASZ
Bo Kot...
FanfictionHistoria przypadku... Gdyby nie kot, na pewno by się nie poznali... To moje opowiadanie. Nie jest tłumaczeniem. Prawa autorskie.