18

72 11 0
                                    

Po czasie upojnych nocy i wspólnych czasów nadszedł ciężki miesiąc pracy. Chodź było ciepło w Londynie obydwoje do późnych godzin byli w pracy. Harry miał nabór wezwań i rozliczeń, a Louis miał sporo papierów i spotkań z klientami, które bardzo dużo czasu zajmowały jemu i jego współpracownikom. Często było tak, że nie widzieli się dwa dni. Jeden spał rano do 12, a wracał w z pracy dopiero po 22, a ten drugi szedł wcześnie i spał wtedy, gdy tamten przyszedł.

Pod koniec wakacji zaznali spokoju, który naprawdę im się należał. Nie widzieli się długo. Znaczy - widzieli, ale przelotnie. Ucieszyli się, gdy minął ten czas i mogli spędzić razem godziny lub nawet dni.

W pierwszy wolny weekend Louis postanowił zapoznać Harrego z jego rodziną. Loczek strasznie się stresował, bo to było ważne dla niego. Szatyn był zadowolony i wiedział, że zielonooki od razu będzie przyjęty do rodziny Tomlinsonów.

- Louis, na pewno chcesz, żebyśmy tam jechali. Może wrócimy? - pytał ciągle roztrzęsiony Harry, gdy już jechali do Doncaster.

- Kochanie, spokojnie. Jestem pewien, że wszystko będzie dobrze. - powiedział, uśmiechając się do ukochanego. Widział, że jego ukochany bardzo się denerwował, ale zawsze mu powtarzał, że nie ma się czego bać ( chyba).

Dojeżdżając Louis uśmiechnął się, widząc jego miasto. Harry oglądał z zaciekawieniem każdy element rodzinnej miejscowości szatyna.

- No! Jesteśmy. - powiedział Louis, wychodząc z samochodu. W jego ślady poszedł również Harry.

- No witajcie! Ty to pewnie jesteś Harry. - powiedziała Jay, podchodząc do chłopców. Harry skinął głową. - Wchodźcie, już obiad na stole. - krzyknęła do wszystkich. Louis uśmiechnął się do loczka, dodając mu otuchy.

W czasie posiłku loczek mógł poznać każdego domownika. Każdy przyjął go ciepło. Harry otworzył się na nich i bardzo polubił. Louis cieszył się, że mają wspólny kontakt.

*

Gdy Harry grał w grę z siostrami szatyna, Louis przyglądał się.

- Dziewczynki go strasznie polubiły. - powiedziała Jay do Louisa, podchodząc.

- Tak. To prawda. - powiedział szatyn z uśmiechem.

*

Wieczorem Louis oznajmił, że muszą już jechać. Harry lekko się zasmucił, ale nie robił rabanu o to. Pożegnali się ze wszystkimi i odjechali.

- I jak?

- Super! Twoje siostry to uroczę istoty. Już je uwielbiam. - powiedział uradowany Harry. Louis się zaśmiał, bo dopiero pół dnia temu pocił się ze strachu i wył.

- Mówiłem, że będzie dobrze. - uśmiechnął się do niego. W nagrodę dostał buziaka od loczka.

- Dzięki, Louis za wszystko.

- Nie ma za co, Hazz.

*

Docierając do domu, w dzielnicy chłopaków było już po 21. Weszli cicho i opadli na kanapę w salonie.

- Trochę jestem zmęczony. - mruknął Harry. Louis nie miał zamiaru tak skończyć tego dnia. W końcu tyle dni się nie widzieli.

- Jak bardzo zmęczony. - powiedział prowokacyjnie, przymilając się do loczka. Zielonooki poruszył brwiami i zastanawiał się.

- No może nie aż tak. - powiedział w końcu, całując szatyna namiętnie. Louis mruknął z zadowolenia i chwilę później już był na kolanach u loczka. Zaczął całować zachłannie szyję chłopaka i lekkimi pomrukami. Harry jęczał czasami z zadowolenia, wymawiając imię ukochanego.

- Boże, jak ty dziś pięknie wyglądasz, misiu. - mruknął w szyję loczka. - Tak do twarzy Ci z dziećmi, skarbie. - po tych słowami Harry nie wiedział, co ma mówić. I czy w ogóle coś mówić? Jęknął tylko cicho. - Mm, jak ty pachniesz. - powiedział Louis, napawając się zapachem perfum loczka. Harry był jeszcze bardziej podsycony tymi słowami. Od razu rozerwał koszulę Louis i zachłannie go pocałował, sprawiając jeszcze większe pożądanie wokół nich ( no i okrzyki Louisa).

- Boże... kocham takiego Harrego. Taki stanowczy jesteś, kocie! - krzyknął Louis, gdy ten zabrał się za jego spodnie, od czasu do czasu dotykając krocza. Harry nie mógł wytrzymać nie wygody tego miejsca, więc mając na kolanach chłopaka, przeniósł ich do sypialni i położył Louis na łóżku. Zdjął z siebie koszulę i rzucił się zawzięcie na Louisa, który poczuł dzikość w powietrzu. Jęknął, gdy poczuł swojego chłopaka, który wkraczał w niego, jak w nowe terytorium. - Boże, Harreh! Kocham Cię. Tak mocno, że oh! - krzyczał szatyn z podekscytowania.

*

Podekscytowanie Louisa i Harrego przerodziło się w coś niebywale pięknego. Stali się jednością ( nie pierwszy raz) i czuję się swobodnie przy sobie.

- Mój cudowny miś. - powiedział Louis do chłopaka o kręconych włosach. Zakręcał przy tym jego loczki na swoim palcu. Harry wpatrywał się w to i powtarzał w myślach jego słowa, jak bardzo go kocha ( cóż za love !)

- Wcale nie jestem cudowny, ale dziękuje. - powiedział Harry z lekkim uśmiechem. Louis pokręcił głową, ale nic nie mówił. Po prostu pocałował chłopaka krótko w usta i oblizał się. Zielonooki zaczerwienił się, bo to naprawdę było urocze. Nawet z daleka wyglądało to uroczo.

- Nie gadaj przy mnie takich rzeczy, Harry. - powiedział, dotykając jego policzka palcami. Loczek przewrócił oczami i przymknął je. Szatyn się wgapiał w niego, uśmiechając się. - Dobranoc, misiu.

- Dobranoc, skarbie...


____

Nigdy nie uda mi się napisać podobnie do Ronnie.... Oh.. jest beznajdziejnie ale słodko...

A matury nadal są. Została mi matma rozszerzona i ustne....

xx

Czytajcie i oceniajcie ! Do usłyszenia :D

Bo Kot...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz