Jade & Floyd || Wysokość zadania

167 21 3
                                    

_yareyare_, podano do stołu.

◇ ──────── ◇

— Przestańcie stawiać wszystko tak wysoko!

Nah.

Książka, którą próbowałaś dosięgnąć, znajdowała się o wiele poza twoim zasięgiem. Wysoko, na półce, pod którą nie było ani blatu, który mogłaby ci służyć jako dwuetapowa ścianka wspinaczkowa. Irytująca pustka znajdowała się właśnie w tym punkcie pełnego przepychu dormitorium.

Z każdym tygodniem coraz więcej półek pojawiało się w podobnych miejscach. Wszystkie były zrobione z materiału przypominającego drewno, ale o wiele bardziej lśniącego i białego. Nie miałaś pojęcia dlaczego Azul na coś takiego pozwala, ale podejrzewałaś, że dopóki bliźniaki nie będą próbowali przearanżować jego pokoju, da im wolną rękę.

— Kupiliśmy ci drabinę, żebyś mogła być samodzielna! — dodał Floyd zbyt entuzjastycznym (nawet jak na niego, jeżeli nic się nie działo) tonem, przysuwając niską, metalową zbitkę platform i prętów, na której nie zaufałabyś położyć swojej torby, a co dopiero postawić kroku. Podejrzewałaś również, że żaden z bliźniaków nie zaoferował się wypróbować jej przed kupnem. — Dasz radę, Shrimpy~!

Chwyciłaś jeden z boków drabiny, żeby ją od siebie odsunąć. Głośny pisk metalu przeraził cię całkowicie i utwierdził w przekonaniu, że możesz nie wyjść z tego pokoju cała. Nie wyjść samodzielnie.

A już myślałaś, że bracia Leech cię lubili i nie pozwolą ci tak łatwo umrzeć w NRC.

— Ona trzeszczy, gdy się ją dotknie. Wygląda - i wiem, że taka jest - na niestabilną.

— Bo była tania — Floyd wzruszył ramionami.

— Była budżetowa — poprawił go Jade, który dopiero teraz wstał z sofy i dołączył do was. Na niski stół odłożył papiery, które niedawno wręczył mu Azul.

— Nie, nie wejdę na nią. Mam lęk wysokości na niezaufanych drabinach — powiedziałaś, odstępując, gdy Floyd zrobił krok w twoją stronę. Byłabyś gotowa pójść po kogokolwiek innego, kto mógłby ci pomóc, ale martwiłaś się, że Octavinelle przyjmywało tylko chamów. — Nie możecie mi po prostu podać tej książki? Proszę?

— Nie.

Odpowiedzieli jednocześnie, z tą samą nutą beztroskości w obu tonach.

Podobno dobrym sposobem na uspokojenie się jest głębokie oddychanie; nie potrafiłaś zachować nerwów w ten sposób, gdy bliźniacy próbowali udusić cię swoją obecnością, wzrokiem, który wydawałby się z ciebie śmiać, gdybyś próbowała odzyskać równowagę.

Nim zdążyłaś się poddać i zostawić swoją książkę na pastwę wyższych od ciebie studentów, Jade odchrząknął i odezwał się bardziej ciepłym głosem. Nigdy nie byłaś przekonana do min jakie przybierał, ale ufałaś, że jednak coś dla nich obu znaczyłaś.

— Jesteśmy dzisiaj dobroduszni, więc ci pomożemy — jego ręka była na twoich plecach, gdy pchał cię delikatnie w stronę drabiny. Przestał tylko wtedy, gdy znaleźliście się przed nią. — Chwyć nas za ręce.

Zarówno Jade jak i Floyd podparli stopy o nogi drabiny. Stabilizują ją, pomyślałaś, gdy w polu twojego widzenia pojawiły się dwie wyciągnięte dłonie. Długie palce, które na pewno dobrze spisałyby się na klawiaturze fortepianu, obwiodły twoje nadgarstki.

Jade zacieśnił uścisk, by cię upewnić, że będziesz bezpieczna, a Floyd wydał radosny, motywujący, okrzyk:

— I hop!

...

Jeszcze nie spadłaś.

Usłyszałaś chichot z obu stron, który dodał ci trochę otuchy, gdy wzięłaś kolejny krok. Twoje nogi trzęsły się, ale ręce były stabilne i szły do przodu; nogi poszły za ich przewodnictwem.

Jade musiał puścić twój nadgarstek, byś złapała książkę. Jego ręka powędrowała do twojego boku, gdzie liczyłaś na to, że potrafiłby wyczuć, gdybyś straciła równowagę. I ci pomóc. Floyd nadal mocno obejmował twoją dłoń.

— Mam książkę!

— Gratulacje — przyklasnął, gdy tylko twoje stopy znalazły się na ziemi. Wtedy jego noga opuściła drabinę, o której Floyd zapomniał już długo wcześniej, a ta wywróciła się z głośnym trzaskiem metalu o podłogę.

Obaj bliźniacy zignorowali twoje twarde spojrzenie, które wędrowało od drabiny do ich twarzy.

Westchnęłaś w końcu, strzepując mikroskopijne ilości kurzu ze swojej książki. I wtedy przypomniałaś sobie o jeszcze jednej rzeczy.

— Ach... Miałam się spytać już wcześniej, ale czy widzieliście mój ulubiony kubek? — zapytałaś, lekko przekręcając głowę i kładąc ręce po swoich bokach. — Nie mogę go od rana znaleźć.

W momencie, gdy Jade i Floyd wymienili spojrzenia, wiedziałaś, że coś jest nie tak. Spojrzeli na ciebie swoimi błyszczącymi złośliwością oczami i stojąc przy nich, wydawało ci się, że urośli kilka centymetrów.

— Wiemy, postanowiliśmy odstawić go na miejsce — powiedział Jade serdecznym głosem.

— Ma nowe miejsce! — Floyd obrócił się w przeciwną stronę. Pokazał palcem na górny róg pokoju. — O tam!

Prawie pod samym sufitem znajdowała się malutka, improwizowana półeczka, która nie mogła mieć więcej niż dziesięć centymetrów na bok. Ucho twojego kubka wystawało za półkę, a jego górna krawędź prawie dotykała pułapu tego pokoju.

— Życzymy powodzenia w swojej wspinaczce — powiedział Jade, a jego słowom akompaniował nieukrywany śmiech Floyda. — Pamiętaj, że jesteśmy zawsze do usług... Aj, aj, czyżbyś tym razem też potrzebowała pomocnych dłoni?


◇ ──────── ◇

Mam nadzieję, że herbata smakowała.
Zapraszam ponownie!

𝕂𝕒𝕨𝕚𝕒𝕣𝕟𝕚𝕒 𝕡𝕖𝕝𝕟𝕚 𝕜𝕤𝕚𝕖𝕫𝕪𝕔𝕒 ~ anime one-shot [PL]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz