Squalo || List miłosny

141 11 13
                                    

LaurieJanuary, podano do stołu.

◇ ──────── ◇

...Czy są tu jeszcze jacyś fani Katekyo Hitman Reborn, najcudowniejszej serii pod słońcem? 

◇ ──────── ◇

Spotkanie było jedynie w połowie tajne.

Wielki pałac, w którym się odbywało, należał do familii Vongoli. Cały poprzedni tydzień służący - ci stali i ci, których wezwano tam tymczasowo - krzątali się z odkurzaczami, płynami do czyszczenia i ścierkami, a potem z koszami pełnymi dekoracji. Największy tłok zbierał się w rokokowej hali, w której wypucowano wszystkie złote ornamenty.

W sobotę wieczorem odbywało się tam przyjęcie. Bal, estetyczna przykrywka, żeby ustalić co zrobić z balansem władzy między Arcobaleno i wprowadzić trzy nowe - bardziej lub mniej doświadczone - mafijne głowy do świata rozgrywek: Tsunę, Enmę i Byakurana, który teraz współdzielił władzę z Uni.

Mafia nie kończyła się na Włoszech i Japonii, ale z tego towarzystwa można było pozyskać dużo praktycznej wiedzy od ludzi z którymi walczyło się przeciwko i ramię w ramię. A to był na pewno jeden ze sposobów poznawania przyzwoitych ludzi.

Imprezowa etykieta mówi, że prawa ręka - consigliere, jeżeli miałabyś używać terminów - nie powinna odstępować swojego szefa. Jeden okrągły stół jest przygotowany dla nich wszystkich, i ty nie miałaś do niego dostępu.

Mogłaś jedynie od czasu do czasu posyłać pocieszające spojrzenie Squalo, który próbował skupić się na chaotycznej rozmowie, jednocześnie okrzykując Xanxusa, gdy żądał kolejnego talerza z mięsem.

Gdy jednak zdarzała się ta chwila, gdy łapał twój wzrok, był niezdecydowany; wydawało mu się, że to spotkanie jest wyjątkowe, ale nie mógł zdecydować się czy przytrzymać twoje spojrzenie i czytać z twojego, czy odwrócić się i zasłonić włosami - nieistniejące i niewidoczne, powtarzał Squalo - rumieńce.

Sama nie miałaś lepszego towarzystwa, bo było równie dziwną mieszanką ludzi; siedziałaś przy stole, gdzie znajdowała się prawie cała reszta Varii. Xanxus i Squalo mieli obowiązek siedzenia przy oznaczonym stole, a z kolei Mammon uciekł gdzieś indziej. Zawdzięczał to ciągłemu dręczeniu Bela i Frana, którym przyjęcie już dawno się znudziło. „Żaba" siedziała po twojej lewej.

— Myślę, że to dobry czas by wysłać w końcu list miłosny.

Fran, kiedy to mówił, zabrał kolejną truskawkę z tarty Leviathana, gdy ten znowu zapatrzył się w stół szefowski, wyszukując potencjalnych oprawców dla Xanxusa, których musi wyeliminować. Kradzież nie była trudnym zadaniem, bo czysty widelec nadal był ściśle zamknięty między jego palcami, a połowa owoców z galaretki na cieście już zniknęła.

Wywróciłaś oczami, przykładając kieliszek z musującym sokiem jabłkowym do ust. Może to był błąd, że pozwoliłaś Franowi rozlewać napoje do kieliszków. Bel nie tknął swojego kieliszka (wziął inny, z tacy od jakiegoś kelnera), Leviatchan nie tknął, bo był zajęty myślami, a Lussuria uznał, że jabłka dobrze wpłyną na jego cerę.

— Czy to chwila, w której chcesz się popisać swoimi francuskimi żyłami i pisać poezję? — zapytałaś. Nie wierzyłaś, że Fran był zdolny do napisania czegokolwiek, gdy szczytem jego czytelniczych możliwości były komiksy.

— Aj, aj, jaka zła z ciebie osoba, że oceniasz ludzi po stereotypach — powiedział najbardziej monotonnym głosem na jaki było go stać. Klinkął trzy razy językiem z dezaprobatą. — Bel może ci pomoże. On też nie umie pisać listów miłosnych. Bo nie ma serca.

Mały nożyk wylądował w żabiej czapce.

— Bo książę otrzymuje listy, shi shi shi — zachichotał Bel. Bujał się na krześle, jego nogi w wysokich butach opierały się o stół.

— Może wysłać jedynie pocztówki, tak mówi niepisane prawo — odpowiedziałaś sobie na pytanie. Pewnie otrzymałabyś rozbawione parsknięcie, gdyby twoje towarzystwo nie miało dziwnego poczucia humoru.

— Żeby ktoś chciał pocztówkę, musiałaby być ładna — argumentował Fran. — Wiesz, że Bel nie umie równo przyklejać znaczków pocztowych? To go przerasta.

Kolejny nożyk wbił się w jego czapkę. Fran wyjął jeden, by dodać sobie miodu do herbaty. Sądząc po tym, że przez kolejne pół godziny nawet jej nie tknął, zrobił to tylko po to by zirytować Bela.

...

— Co chcesz o nim napisać?

Minęły już dwie godziny od przyjęcia. Wszyscy inni goście, poza szefami, mieli praktycznie luz. Mogli przesiadywać się do kogo chcą, a tacy jak Hibari skorzystali z możliwości wyjścia na ogród by znaleźć sobie cichsze miejsce by przeczekać przyjęcie. Vongola, Varia, CEDEF i - z zaproszeniem, które wyszło od Tsuny - rodzina Simon mieli przydzielone pokoje w przystającym budynku, na różnych piętrach.

W tym czasie udało ci się faktycznie porozmawiać ze Squalo tylko dwa razy, zawsze po kilka minut. Mówił, że jego celem było sprawdzenie, czy wszystko w porządku przy naszym stole (to wina Frana, Bela i dręczonego Leviathana, że były stąd krzyki), ale ostatnie pięć minut było przeznaczone dla ciebie.

"Voi! Fran! Bel! Przestańcie tak hałasować, tu nie da się myśleć!", "Erm... Czy wszystko ci smakuje?", "Ach... Spinka spada ci z włosów... Jak- jak ją się przypina?"

Później znowu wracał do swojego stołu, sztywnym krokiem, jakby myślał o tym jak się chodzi. Wzrok był zdecydowanie wbity przed siebie i rzucił ci jeszcze jedno, niepowstrzymywane spojrzenie, dopiero gdy usiadł.

— Od kiedy zgodziłam się na pisanie tego listu?

Fran westchnął, pokręcił głową jakby z rozczarowaniem, ale nadal przysunął do ciebie białą serwetkę ("To surwiwal") i długopis ("Możesz pisać też wykałaczką maczaną we krwi lub dżemie, jeżeli chcesz") i wpatrzył się w twoją rękę.

Czułaś tylko zażenowanie, gdy przyłożyłaś czubek wkładu do chustki, a ta momentalnie zaczęła nasiąkać atramentem. Plama nie rozprzestrzeniała się tak szybko jak by to zrobiła na dwuwarstwowej serwetce z jakiegoś fast foodu.

...Poza tym, co miałabyś napisać o Squalo?

Nawet jeśli wcześniej myślałaś o napisaniu czegoś takiego, odrzuciłaś ten pomysł, z racji że widywałaś go codziennie, a nadawca listu i tak szybko zostałby rozszyfrowany (chociaż, czy nie o to chodziło w listach miłosnych?).

Poza tym, i tak list byłby bardzo personalny. Pewnie jeszcze raz byś podziękowała za łagodne wprowadzenie cię do tej dziwniejszej części świata, wyrozumiałość, gdy jako początkująca popełniałaś błędy, dodatkowe lekcje szermierki i podstawy samoobrony. Podziękowałabyś za bycie przy tobie, wtedy, gdy nie dawałaś sobie rady na polu walki. Nie miałaś tak wybitnych zdolności bojowych jak reszta, ale potrafiłaś służyć pomocą i szybkimi wnioskami.

Przeniosłaś wzrok na Squalo... Czy musiałabyś uwzględniać w liście co ci się w nim podoba? Jak on dobrze wygląda? Zwłaszcza teraz, gdy długie, aksamitne włosy zostały zaplecione w elegancki warkocz, a smukła sylwetka została odziana w czarny garnitur i spodnie. Siwe oczy, gdy do ciebie podszedł, wydawały się jak metal, ciepłe żelazo, gdy setki żarówek z żyrandoli odbijały się jako malutkie światełka.

...

Nie było mowy, byś coś takiego napisała. Na serwetce. Gdziekolwiek.

Westchnęłaś z rezygnacji. Fran to źle zinterpretował, bo również westchnął.

Simp — stwierdził krótko, gdy zrozumiał, że nie zdecydujesz się. Zabrał od ciebie serwetkę i długopis, i schował je sobie do kieszeni. — Skoro nie chcesz przyjąć mojej pomocy, będziesz musiała zrobić to sama. Ale pospieszcie się. Ta komedia romantyczna już mi się nudzi, gdy nadal nie ma punktu kulminacyjnego.

◇ ──────── ◇

Mam nadzieję, że herbata smakowała.
Zapraszam ponownie!

𝕂𝕒𝕨𝕚𝕒𝕣𝕟𝕚𝕒 𝕡𝕖𝕝𝕟𝕚 𝕜𝕤𝕚𝕖𝕫𝕪𝕔𝕒 ~ anime one-shot [PL]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz