Rozdział 2

933 49 27
                                    

Kto to może być?- zapytał chłopiec samego siebie spoglądając z ciekawością na telefon. Nie miał pojęcia kto mógł do niego napisać.

Peter nie miał wielu znajomych, ba nie miał ich wgóle. Nie lubił towarzystwa rówieśników przynajmniej tak sobie to tłumaczył... prawda była taka że Peter się bał, po prostu się bał... bał się jak małe dziecko z obawy na konsekwencje.
Bał się zaufać...
Chłopak nie ufał nikomu i nie chciał żeby to się zmieniło... nie chciał już nikomu zaufać...bo raz już obdarzył zaufaniem obcego człowiekowi który bezwzględne wykorzystał jego naiwność.

Dlatego właśnie Peter bał się ludzi.

Była na ziemi tylko jedna osoba która miała numer Parkera, osoba która nie mogła chcieć od niego niczego dobrego...

Pan Evans nigdy nie pisał do nastolatka chyba że chodziło o dostarczenie jak on to nazywał "cukierków" albo jak po prostu miał ochotę się nieco zabawić a chłopaka akurat nie było w domu. Na samą myśl o tym Peter spiął mięśnie i zaczął szybciej oddychać jednocześnie kuląc się jakby czekał na cios.
-Nie, nie nie nie... to nie może być on... - ściągnął nerwowo maskę w celu nabrania powietrza i chwycił za telefon.

Była już prawie 2 w nocy zazwyczaj o tej godzinie Pan Evans spał z butelką alkoholu w ręce albo po prostu leżał odużony narkotykami. Zdążały się wyjątki kiedy w nocy  musiał opuścić mieszkanie ale o swoich wyjściach zazwyczaj informował nastolatka.

Peter wolał nie pytać starszego o szczegóły jego nocnych nieobecności nie że go to nie ciekawiło wręcz przeciwnie był bardzo ciekawskim dzieckiem tylko  wiedział że i tak opiekun mu nic nie  powie a potem jak zawsze dostałby lanie za swoją ciekawość...

Była godzina 3 w nocy a chłopak siedział na kanapie czekając na swojego opiekuna. Nie wiedział właściwe dlaczego to robi mógł przecież pójść spać i cieszyć się z nieobecność mężczyzny ale coś kazało mu zostać i poczekać jak jego opiekun się zjawi.
Peter nie lubiał tu siedzieć, było to dość małe pomieszczenie jak na salon ale jednak największe w jego domu. Na środu stała stara już wyniszczona i brudna kanapa która nie nadawała się już do użytku a koło niej mały stolik na którym głównie znajdowały się niedopałki papierosów lub po prostu puste butelki po alkoholu. W rogu stała dość duża komoda z rzeczami Pana Evansa. Cały pokój był pomalowany na szaro ale przez ogólne zaniedbanie w ścianach było dużo nie zamalowanych dziur.

Nagłe chłopiec usłyszał trzask i już pochwli dostrzegł zadowolonego opiekuna w drzwiach. Starszy wszedł do salonu nawet nie zauważając przy tym nastolatka który przeszywał go wzrokiem od góry do dołu.

- Panie Evans?- zapytał cicho chłopiec na co jego opiekun wyglądał na zdezorientowanego kiedy w końcu dostrzegł nastolatka. Mężczyzna na ten widok od razu przybrał groźny wyraz twarzy. Jednak Peter nie przejął się tym za bardzo.

- Co ty tu robisz nie wychowany gówniażu!? Czy nie wyraziłem się ostatnio jasno zabraniając ci  w nocy schodzić na dół?!- powiedział ostro mężczyzna na co Peter powoli zaczął się odsuwać coraz bardziej żałując że nie poszedł spać.

- J-ja przepraszam - powiedział cicho - ja po prostu chciałem się dowiedzieć gdzie Pan poszedł - powiedział chłopak po czym spuścił głowę z nadzieją że Pan Evans będzie miał dobry humor i pozwól mu iść do pokoju bez żadnych konsekwencje.

Nigdy nie mów nigdy || irondadOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz