Rano obudził mnie donośny głos budzika. Wstałem mozolnie przecierając palcami oczy. Wyciągnągnełem swój telefon z pod poduszki i wyłączyłem wkurzającą melodnie. Był już poniedziałek, czyli minęły dwa dni od mojego pobicia. Usiadłem na łóżku i podwinęłam swoją koszulkę patrząc na ranę na brzuchu. Mogę stwierdzić że było już całkiem dobrze. Dzięki Bogu za moją szybszą regeneracje która ostatnio i tak nie działa tak szybko jak kiedyś. Ale to pewnie przez to że za mało jem. Chociaż dalej odczuwałem ból to nie był on tak tragiczny. Krótko mówiąc dało się jakoś normalnie funkcjonować. Podszedłem do szafy wyjmując ubrania i udałem się do łazienki. Wziełem szybki prysznic przemywając przy tym pozostałe rany. Zmieniłem delikatnie opatrunki i ubrałem swoją ulubioną bluzę z logiem szkoły. Zebrałem się całkiem szybko bo do rozpoczęcia zajęć w szkole miałem jeszcze półtorej godziny. Myślałem że nie będę dalej w stanie iść do szkoły i w sumie powinieniem zostać w domu. Ale gdyby mi przyszło siedzieć kolejny dzień sam ze swoimi myślami to chyba skoczyłbym z dachu. Na tą myśl od razu przypomniałem sobie "swoj" wieżowiec na którym dawno nie przesiadywałem. Wyjełem z pod łóżka strój Spider-Mana, którego przez to wszystko co się działo dawno nie używałem. Pewnie dużo więcej osób zmarło gdy mnie nie było. Pewnie było więcej kradzieży, włamań i innych różnych przestępstw. W zasadzie nie byłem na patrolu odkąd zostałem postrzelony w nogę. Chyba najwyższy czas było trochę to odrobić. Przebrałem się szybko w kostium i już po chwili leciałem nad pięknymi ulicami Nowego Jorku. Dopiero teraz odczułem jak bardzo mi tego brakowało. Jak bardzo brakowało mi tej wolności. Chociaż moje szybkie ruchy powodowały u mnie ból to czułem się wspaniale. Nareście czułem że żyje.
Po jakiś 30 minutach skakania i patrolowania miasta, dotarłem na mój ulubiony wieżowiec. Widok z niego był po prostu nieziemski. Uwielbiałem tu przesiadywać i oglądać Nowy Jork z góry. Był to drugi najwyższy wieżowiec zaraz po Stark Tower. Odrazu na tą myśl przypomniałem sobie o piątkowych zdarzeniach, a szczególnie o Panu Starku. Zawsze chciałem go poznać, a gdy wreszcie mi się to udało to wcale nie byłem zadowolony z tego powodu. Byłem mu naprawdę wdzięczny że mnie urotował bo gdyby nie on to nie wiem jak by się to dalej potoczyło. Ale byłem taki zły na siebie że widział mnie w chwili mojej słabości, kiedy już totalnie nie miałem na nic siły. Ale on wtedy zrobił coś czego bym się nigdy nie spodziewał. Przytulił mnie. Mogło to się wydawać strasznie oczywiste w takiej sytuacji jednak dla mnie to było coś nowego. Dopiero wtedy zdałem sobie sprawę jak bardzo za tym tęsknię. Jak bardzo tęsknię za zwykła bliskością drugiej osoby. Chociaż czułem się wtedy strasznie, to ten mały gest sprawił że na chwilę miałem nadzieję że bedzie dobrze. Że naprawdę byłem bezpieczny, bo właśnie tak się wtedy czułem... bezpieczny. I była to kolejną rzecz za którą strasznie tęskniłem. Teskniełem za poczuciem bezpieczeństwa.
Ciekawe co by było gdym z nim wtedy pojechał. Pewnie by mnie zbadali i kazali leżeć w szpitalu. To jedno z niewielu miejsc których szczerze nie lubię. Zawsze jak tam jestem przypomina mi się śmierć May na wskutek czego dostaje atków paniki. Które uważam że są strasznie poniżające. Robiąc mi różne badania najpewniej pobrali by mi krew. A co z tym idzie? Odkryliby że moje DNA różni się od tego zwykłego człowieka. Więc pewnie chcieliby robić mi jakieś testy żeby dowiedzieć się czemu tak jest. Kolejną rzeczą przemawiającą że nie mogłem z nim jechać był fakt o tym że nie mam rodziców. Pewnie Pan Stark zacząłby mnie o nich wypytywać z czego wkońcu byłbym musiał mu powiedzieć że jestem sierotą. Bo przecież nie mógłbym mu wspomnieć nic o Panie Evansie. Więc skączyłoby się najpewniej na tym że odwiózłby mnie do jakiegoś domu dziecka z którego później musiałbym uciec. To by byłoby zdecydowanie za dużo problemów.
***
Weszłem do szkoły jak zwykłe spóźniony, można powiedzieć że straciłem rachubę czasu przez to całe rozmyślanie. Szedłem sam przez pusty korytarz udając się do odpowiedniej sali. Na moje szczęście dziś był poniedziałek więc na pierwszej lekcji miałem wychowawczą. Gdy stałem już pod salą delikatnie szarpnęłam za klamkę wchodząc niezauważalnie do klasy i to dosłownie niezauważalnie bo nikt nawet na mnie nie popatrzył. Usiadłem cicho w ostatniej ławce i dopiero teraz zauważyłem na czym skupieni są inni uczniowie. Na początku sali stał nasz wychowawca ubrany w czarny garnitur a tuż obok niego stał mężczyzna w ciemnych okularach przeciwsłonecznych.
![](https://img.wattpad.com/cover/315765042-288-k155087.jpg)
CZYTASZ
Nigdy nie mów nigdy || irondad
FanfictionHistoria opowiada o 14-letnim Peterze Parkerze któremu życie daje popalić, wszyscy myślą że chłopak po prostu ma pecha a może po prostu trafił na nie właściwe osoby w swoim życiu. Jednak czy nie jest za późno by pomóc nastolatkowi? ⚠️Występują scen...