#4

14 1 0
                                    

Staliśmy z Paulem z tyłu. Ja w ciemnych okularach, żeby nikt nie widział mojej rozpaczy i niczego przypadkiem nie podejrzewano. Nie mam pojęcia czy żona Andrew'a wiedziała o tym, że miał przyjaciółkę. W każdym razie nie zamierzałam tego sprawdzać akurat na tę okoliczność. Szatyn wiedział w jakim jestem stanie. Objął mnie ramieniem, ale tak, żeby nie zwracać uwagi. Delegacja od nas z firmy złożyła oficjalne wyrazy współczucia i położyła wieniec, gdzie wskazano. Żona mojego przyjaciela szlochała tak głośno, że cały cmentarz słyszał. Tym czasem najstarszy syn mężczyzny stał niewzruszony i przyglądał się temu wszystkiemu z lekką pogardą. Dziwiło mnie to nieznacznie. Spoza bliskiej rodziny byłam jedyną kobietą na tym pogrzebie. Tego też nie uważałam za coś normalnego. Mój kompan starał się udawać, że wszystko jest w porządku. Kątem oka widziałam jednak w jakiej jest rozsypce. Objęłam go ramieniem, ale po chwili sam mnie przyciągnął, żeby się przytulić. Czułam jak żakiet robi mi się mokry. No tak... Niektórzy też mają uczucia. Staliśmy tak dłuższą chwilę. Nie mam pojęcia czy ktoś na nas patrzył.
- Musimy podejść i złożyć kondolencje - wycedził przez zęby Paul.
- Ja nie chce - odparłam stanowczo.
- Teoretycznie przyszłaś tu ze mną, więc żeby nie było to też musisz - odsunął mnie od siebie.
Miał rację. Wziął mnie pod rękę i poszliśmy. Elizabeth patrzyła na nas z takim bólem w oczach, że nie wiedziałam co mam powiedzieć. Szatyn sprawnie powiedział, co miał i szybko się zmyliśmy. Miotały mną emocje. Wsiedliśmy do samochodu mężczyzny i wtedy wybuchłam. Wpadłam w taką histerię, że nie potrafiłam się uspokoić. Paul próbował cokolwiek zdziałać, ale musiało minąć 20 minut nim doszłam w ogóle do stanu ogarniania świata.
- Dlaczego to się do cholery musiało przytrafić akurat nam?! - wykrzyczałam. - Czemu taki Marco nie może samobójstwa popełnić?! Nikt by za nim nie płakał!
- Nie wiem Maleńka - przytulił mnie ponownie. - Tak miało po prostu być...
- Chyba sam nie wierzysz w to co mówisz... - zaszlochałam.
Staliśmy na parkingu jeszcze chwilę. Potem postanowiliśmy pojechać na miasto jeszcze coś zjeść. Nie jadłam śniadania ze stresu. Zaczynało mi się kręcić nieprzyjemnie w głowie i trzęsłam się z nerwów. Znaleźliśmy fajną knajpkę. Zamówiłam sobie latte i zwykłą jajecznice z boczkiem. Paul jakoś błądził myślami w innym kierunku. Gdy kelnerka przyniosła zamówienie wrócił na ziemię. Spojrzał na mnie i uśmiechnął się bardzo szczerze. Odwzajemniłam, a potem zabrałam się za jedzenie. Dzień w zasadzie nie różnił się niczym od innych. Był słoneczny i ciepły. Na niebie nie dostrzegałam żadnych chmur. Według scenariuszy filmowych powinno jednak padać prawda? Sądzę jednak, że mój przyjaciel zamówił sobie u góry tę pogodę.
- Paul? - zagadałam. - Czy tylko do mnie Marco jest taki opryskliwy?
- Hmmm... Sądzę, że tak - odparł. - Zawsze powtarzał, że kobieta się do tej roboty nie nadaje. Pewnie go wkurza Twój poziom w pracy i to iż wykonujesz ją wręcz idealnie. Zdarzają mu się wpadki jak każdemu, ale częściej niż Tobie.
- No dobrze, ja to totalnie rozumiem. Czasami mógłby jednak się zamknąć... Przedwczoraj nawet jechał po prawie tej samej trasie co ja i na jednym z postojów próbował mi dogryźć, bo jak nigdy nie rozmawiałam z Andrew.
- A tak, o niego też był ogromnie zazdrosny nie wiedzieć czemu - szatyn zamyślił się. - Nie przejmuj się nim.
- Nie zamierzam, po prostu byłam ciekawa...
Zapatrzyłam się w okno. Siedzieliśmy już tak długo, że kawa zdążyła mi już ostygnąć. Poczułam, że potrzebuję zadzwonić do firmy i wrócić do pracy. Bałam się, że dostanę na głowę od myślenia co się stało i dlaczego akurat teraz. To było dla mnie zbyt zawiłe i nie mogłam przestać nad tym siedzieć. Po 10 minutach postanowiliśmy wyjść już z lokalu. Na dworze powiewał ciepły, a zarazem delikatany wiaterek. Kiedy szliśmy do samochodu, moja czarna sukienka delikatnie falowała. Wsiedliśmy do białego Citroena. Około 13:00 byłam juz w domu. Pożegnaliśmy się z Paulem. Weszłam do domu. Telefon złapał wifi. Rozległ się dźwięk powiadomień. Miałam wrażenie, że telefon to mi się zaraz zwyczajnie rozpadnie. Jedyne i aż dwa razy usłyszałam powiadomienie z Gadu. Wpadłąm w chwilę zastanowienia. Sprawdzić teraz czy po kąpieli? Głosowanie w mojej głowie odbyło się szybko i bezboleśnie. W następnym kwadransie topiłam już tyłek w wannie. Telefon lezał na umywalce. Spoglądałam na niego co jakiś czas. Wolałam oddać się chwili relaksu i poczytać książkę. Akurat jej główna bohaterka miała wchodzić do nawiedzonego lasu. Tak mnie wciągnął opis akcji, że nie zauważyłam zimnej wody i godziny na zegarku. Dolałam sobie jeszcze wrzątku. No musiałam dokonczyć rozdział, bo bym się chyba udusiła. W końcu wyszłam z wanny. Ubrałam się i uczesałam. W jakim szoku byłam, kiedy spojrzałam na zegarek. Dobijała właśnie 15:30. Zeszłam do kuchni. Zrobiłam sobie kolejną kawę. Pomyślałam, że fajnie byłoby coś jednak zjeść. Szubka decyzja - zamówiłam pizzę. Na szczęście nie czekałam długo. W końcu rozwaliłam się na kanapie z jedzeniem i upragnioną latte. Odpaliłam Netflixa, a by włączyć serial. W połowie odcinka Gadu w telefonie zabrzmiało kolejne 3 razy. To była najwyższa pora, żeby na nie wejść. Odblokowałam telefon. Na pasku stanu pojawiły się powiadomienia. Moim oczom ukazało się 5 wiadomości od przyjaciółki i 4 od Kacpra.
K: Dzień dobry
K: Jak Ci mija dzień? *użytkownik przesyła zdjęcie* U mnie dzisiaj pada.
K: Jest już 14:00 i wiem, że to głupio zabrzmi, ale czy wszystko w porządku? Coś się stało, że nie odpisujesz?
K: Haloooo???
Poczułam, że jest mi strasznie głupio. Jemu naprawdę zależało na rozmowie.
M: Cześć duszku <hejka> miałam od rana ciężki bardzo dzień. O 13:00 byłam dopiero w domu od rana. Słyszałam powiadomienia, ale byłam zabiegana, a potem nie chciałam utopić telefonu w wannie. Można powiedzieć, że wszystko w porządku. Właśnie będę jadła.
Z niecierpliwością czekałam na wiadomość zwrotną. Nawet serial przestał mnie tak interesować.
K: Martwiłem się...
Te słowa aż obiły się w mojej głowie. Wręcz usłyszałam jego głos.
M: Przepraszam naprawdę...
K: Okej, na drugi raz daj znać proszę wcześniej.
M: Jasne, będę pamiętała, a co u Ciebie słychać?
K: Jadę, jak zawsze, nic nowego w sumie, niedługo kończę
M: Ooo dzisiaj wcześniej?
K: Tak, załadunek mam jutro rano dopiero. Zostało mi 200km.
M: Oooo no widzisz!
K: Tak w sumie pomyślałem, że może chciałabyś porozmawiać na Discordzie albo Skype'ie?
M: Hej! To fajny pomysł, chętnie.
Umówiliśmy się na wieczór. Mega się cieszyłam, że będę miała z kim pogadać. Na jutrzejszy dzień miałam zaplanowane jedynie zadzwonić do firmy. Dokończyłam pierwszy sezon "The crown". Akurat nastała godzina, żeby pójść się położyć. Ułożyłam się wygodnie w łóżku. Zainstalowałam Discorda. Po założeniu profilu i ustawieniu wszystkiego jak trzeba, dodałam Kacpra do znajomych. Zbliżała się godzina, w której mieliśmy się zdzwonić. Czekałam w okropnym napięciu. Nie wiem czemu mnie to aż tak stresowało choć w sumie dawno z nikim nie gadałam i nikogo nowego nie poznawałam. Władało mną także zaciekawienie. Tak naprawdę rozmawialiśmy twarzą w twarz jakieś pół godziny. W dodatku byłam wkurzona. Gdy Kacper zadzwonił wciąż drzemał we mnie stres. Dopiero po dłuższej chwili wyluzowałam się. Rozmowa toczyła się całkiem dobrze. Utrzymywałam wciąż dystans, ale czułam na 80%, że to właśnie bruneta brakowało w mojej układance. Trochę się pośmialiśmy, było też kilka poważnych tematów. Podświadomie poczułam też, że mogę Kacprowi powiedzieć o wszystkim. Opowiadał mi o kilku swoich problemach.
- Pisałaś coś, że miałaś gorszy dzień, coś się stało? - usłyszałam w słuchawce.
- Byłam na pogrzebie najlepszego przyajciela - palnęłam bez zastanowienia.
- O matko... - nastała chwila ciszy. - Tak mi przykro Lea...
- W ten dzień, co skasowałeś mi busa... to on... dzień wcześniej popełnił samobójstwo... To nie był najlepszy moment, żeby wchodzić w dyskusje na tematy prócz rozwalonego auta - wyznałam.
- Nie miałem pojęcia...
- Ale Twój uśmiech trochę ukoił moje nerwy - stwierdziłam odważnie.
- Racja, podobno mój uśmiech ma takie właściwości - zaśmiał się nieśmiało.
Gadaliśmy bardzo długo i w zasadzie o wszystkim. Ukrywałam jednak smutek, który nieuniknienie przeszywał moją duszę.Przed oczami wciąż miałam tę całą scenę z parkingu na przesiadce. Bałam się cokolwiek na ten temat myśleć, a co dopiero mówić komuś nowo poznanemu.
- Jesteś? - usłyszałam w słuchawce.
- Taaak - odparłam drżącym głosem.
- Wszystko w porządku? Nie brzmisz najlepiej...
- Chyba tak...
- Nie wydaje mi się Lea, ale jeżeli nie chcesz to nie mów.
Dusiłam w sobie łzy. Czułam, że Kacper doskonale wie, co się dzieje. Ponownie nastała w słuchawce cisza.

--------------------------------------
No i wpadł rozdział 4 🙈
Miło będzie zobaczyć trochę gwiazdek i komentarzy!
Mam nadzieję, że się spodoba 💁‍♀️
Enjoy! ❤️

Przypadkowe spotkanie Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz