#7

10 1 0
                                    

Mijał już 3 tydzień jak Kacper się nie odzywał. Byłam już w takim stanie zmartwienia, że miałam ochotę wyrwać sobie włosy z głowy. Nie miałam pojęcia co się stało. ale miałam nadzieję iż nie spotkało go nic złego. Po 2 tygodniach przestałam już wysyłać wiadomości rano i wieczorem. Fakt, że zostawały one głuchą ciszę sprawiał, że wpadałam w coraz większy dołek. Chąc niechcąc Kacper stał się częścią mojego życia. Dzięki rozmową i pisaniem z nim, moje serce zaczynało układać się w całość, a skutki depresji zaczynały ustępować przez co stawałam się szczęśliwsza. Bardzo zdezorientowało mnie to zniknięcie. Bałam się, że chłopak już nigdy się nie odezwie. To naprawdę zniszczyło by mnie doszczętnie. Dni w pracy mijały powoli i nudno. Nie miałam często do kogo mówić. W domu bywało jeszcze gorzej. Kompletna cisza przyprawiała mnie o świra. Przyzwyczajenie ostatnich 4 miesięcy, że jednak jest z kim rozmawiać dawało o sobie znaki. Nadszedł w końcu piątek. Akurat ten weekend miałam mieć dłuższy. NIe było aż tylu pasażerów, żeby cała flota musiała startować na wyjazd. Spedytorka z automatu uznała, że to ja powinnam mieć wolne. Siedziałam, więc w ciszy. Sama ze swoimi myślami. Piątek zaczął się dość normalnie. Zjadłam jajecznice na śniadanie, wypiłam kawę. Trochę zapatrzyłam się w serial. Nawet nie wiedziałam kiedy z 8 zrobiła się 12. Puściłam swoją playlistę na Spotify i poszłam posprzątać w domu. Pech chiał, że niekoniecznie miałam dzisiaj humor. Smutne piosenki weszły tak mocno, że się w koncu popłakałam. Było mi naprawdę źle. Strasznie tęskniłam za Kacprem. Usiadłam przy stole i zaczęłam przeglądać zdjęcia, które mi kiedykolwiek wysłał.
- Co się z Tobą dzieje? - powiedziałam do chłopaka na zdjęciu i rozryczałam się jeszcze bardziej.
Nawet nie miałam do kogo się przytulić w tym momencie. Tak bardzo mi go teraz brakowało... Rzuciłam się twarzą w poduszkę i łkałam tak, nie wiem ile. Nagle usłyszałam dźwięk powiadomienia. Przez chwilę zastygłam w bezruchu. Teraz usłyszałam głośno i wyraźnie. To Gadu! Wróciłam gwałtownie do pozycji siedzącej. Zakręciło mi się w głowie z tego wszystkiego. Chwyciłam telefon i się nie myliłam. Odblokowałam ekran i od razu zobaczyłam upragnione powiadomienie.
K: Dzień dobry. Jesteś?
M: Jestem.
K: Bardzo jesteś zła?
M: Ty chyba sobie teraz ze mnie żartujesz...
K: Czyli jesteś...
M: Człowieku! Jestem wściekła. Jak mogłeś nie napisać, że dojechałeś do domu? - wypaliłam bez zastanowienia. - Trzy tygodnie Cię nie było, a Ty się pytasz czy ja jestem zła?
K: Przepraszam... Nie pomyślałem.
M: Martwiłam się! Miałam w głowie już najgorsze rzeczy!
K: Naprawdę przepraszam... Ale mam coś co Cię może ucieszyć.
M: Przepraszam nie wystarczy...
K: Jadę jutro do Holandii tą trasą obok Ciebie. Może chciałabyś wpaść?
Usiadłam stabilniej na łóżku. Byłam lekko podekscytowana, ale czułam, że złapał mnie stres na samą myśl.
M: Uroczo, że pytasz.
K: To jak?
M: Chętnie
K: Ale ja poważnie pytam.
M: A ja poważnie odpowiadam. Tylko o której i gdzie?
K: Jeszcze nie wiem, gdzie dokłanie, ale myślę, że około 13
M: Hmmm... Bardziej mi by pasowała 14
K: Myślę, że da sie zrobić. Zjazd 6 Ci odpowiada?
M: A i owszem.
K: Dobra to idę spać i widzimy się jutro. Toooo dobranoc. Śpij dobrze i nie gniewaj się już na mnie.
M: Dobranoc, ty też śpij dobrze. Do jutra.
Położyłam się spowrotem na łóżko. Patrzyłam teraz w sufit. Czułam potężną ulgę, a także szczęście. Uśmiechałam się sama do siebie. Bardzo późny zachód słońca malował piękne cienie na białym suficie. W głowie szalało mi milion myśli. Wszystkie wędrowały tylko w jednym kierunku - przyjaciela. Tęskniłam za nim ogromnie. Byłam ciekawaco zmusiło go do nie odzywania się tyle czasu. Chociaż w tym momencie to nie było takie ważne. Cieszyłam się z tego powrotu bardziej niż kiedykolwiek z czego innego. Podłaczyłam telefon do ładowarki i poszłam nalać sobie wody do wanny. Miałam ochotę po prostu poleżeć i zrelaksować się po tych wszystkich nerwach. Wróciłam się do pokoju po piżamkę. Weszłam do wanny. Gorąca woda otuliła mnie z każdej strony. To było cudowne uczucie. Zatopiłam się w swoich myślach i pragnieniach.

Rankiem obudził mnie dźwięk powiadomienia. Oczywista sprawa była, że to Gadu. Na widok wiadomości od Kacpra uśmiechnęłam się szeroko. Odpisałam i przeciągnęłam się ziewając. Spojrzałam na zegarek. Ze zdumieniem odkryłam, że jest już po 10. Poczułam lekkie ukłucie ze stresu w brzuchu. Zapaliłam elektryka i usiadłam na tarasie. Był piękny czerwcowy poranek. Ptaki śpiewały swoje arie jak co dnia. Poszłam zrobić sobie szybko kawę i wróciłam na dwór. Promienie słońca były jeszcze delikatne. Ogrzewały przyjemnie moją twarz i nogi. Rozsiadłam się wygodnie i zaczęłam czytać książkę. Co jakiś czas odpisywałam brunetowi. Po kawie zdecydowałam się zjeść małe śniadanie. Nie chciałam jeść zbyt wiele, bo motylki w moim brzuchu robily niezłe koziołki. Ręcę trzesły mi się niesłychanie. O 12 doszłam do wniosku, że pora się ogarniać i zbierać do wyjścia. Ubrałam sie w luźne ciuchy. Nałożyłam delikatny makijaż. Myślałam, że zajmie mi to więcej niż godzine, ale tak naprawdę było ledwo, ledwo przed 13. Miałam jakieś 20 minut drogi na parking. Stres zaczynał mnie kompletnie zżerać. Dostałam kolejne powiadomienie. Kacper napisał, że zostało mu pół godziny drogi. Ubrałam adidasy. Weszłam do garażu. Auto było piekielnie zakurzone. Przeklnęłam pod nosem. Cóż mogłam poradzić o tej godzinie. Wyjechałam na podjazd. W drodze do garażu w celu jego zamknięcia uderzyl mnie okropny żar słońca. Uświadomiłam sobie w tym momencie, że klima mi padła. Zaczyna się cudownie. Przejechałam przez miasto. Rozpuszczone włosy falowały mi na wietrze wpadającym do auta. Kiedy wjechałam na autostradę wcisnęłam pedał gazu w podłogę. To pomogło mi choć trochę zniweczyć planu moim nerwom. Oczywiście jak na złość musiał mi ktoś zjechać na lewy pas i teraz się wlokłam jedyne 100km/h. Wybiła 14, a ja wciąż tkwiłam na autostradzie za tym czymś przede mną. Byla opcja, że spóźnie się jakieś 5 minut, ale w sumie Kacper jeszcze nie pisał, że jest na miejscu. W tym momencie dostałam powiadomienie. A jednak dojechał. Super. Auto przede mną w końcu zjechało na prawy pas. Wyprzedziłam je rzucając mordercze spojrzenie i zjechałam na prawo zaraz za kolejnymi dwoma ciężarówkami. Moim oczom ukazał się zjazd nr 6. Wrzuciłam kierunek i zjechałam z autostrady na parking. Zaczęłam się rozglądać aż w końcu ujrzałam zamyślonego bruneta. Patrzył w telefon i nie zwracał na nic innego uwagi. Puściłam auto na jałowy bieg i powoli dokulałam się do ciężarówki. Schowałam się za nią i zatrzymałam. Widziałam, że przyjaciel w ostatniej chwili podniósł wzrok znad telefonu. Wstrzymałam na chwilę oddech. Zgasiłam samochód. Zamknąwszy go ruszyłam w kierunku tyłu ciężarówki. Spojrzałam jeszcze tylko w telefon i odczytałam wiadomość na Gadu. Kiedy podniosłam wzrok i spotkałam się z badającą mnie miną Kacpra.
- Cześć - wycedził speszony. - Już myślałem, że się rozmyśliłaś.
- No cześć - uśmiechnęłam się nerwowo. - Nie mogłabym Ci tego zrobić - skwitowałam.
- No nie wiem - słyszałam ogromny stres w jego głosie.
- I jak droga? Wszystko tak jak planowałeś? - spojrzalam pospiesznie na powiadomienie na zegarku.
- Yyyy... Tak w porządku. Na szczęście udało się mi być na czas.
- Czego nie można powiedzieć o mnie - zaśmiałam się.
- To chyba już takie spatrzenie zawodowe - brunet prychnał śmiechem.
- Chyba tak.
Staliśmy chwilę w ciszy. Kacper palił zwykłego papierosa, a ja elektryka. Gorąc na dworze był niesamowity. Oparłam się o plandeke ciężarówki. Było mi miło patrzeć na zadowolonego chłopaka, który po chwili zrobił to samo. Przysunął się trochę, ale zrobiłam krok w przeciwną stronę. Moja psychika kazała mi to zrobić mimo, że fizycznie odległość mi nie przeszkadzała. Spojrzeliśmy na czyste niebo. Sunęła po nim malutka chmurka.
- O matko, zobacz - wskazał na obłoczek. - Zanosi się na burze. Nici z biegania dzisiaj - oznajmił brunet.
- No nie, nie warto ryzykować - zawturowałam mu.
Miałam świadomość, że nasz czas się kończy. Kacper miał tylko 30 minut pauzy, a i tak minęło już 45. Świadoma tego poczułam smutek. Mimo to, uśmiechnęłam się najszczerzej jak tylko potrafiłam. Przyjaciel odwzajemnił, ale nie umknęło mi w oczach jego zrezygnowanie. W końcu oboje doszliśmy do wniosku, że trzeba jechać. Chciałam coś powiedzieć, ale w tym momencie brunet podszedł bliżej i za ramię przyciągnął mnie do siebie.
- Chodź - mruknął do mnie pod nosem.
Przytulił mnie najczulej jak tylko potrafił. Odwzajemniłam jego uścisk. Poczułam zapach jego perfum. Motylki w moim brzuchu oszalały teraz kompletnie. Stres zniknął jak ręką odjął. Zamknęłam na moment oczy. Chciałam, żeby ta chwila się nie kończyła. Czas stanął w miejscu...

----------------------------------
Podrzucam dalszą część losów naszych bohaterów 🤗
Miłego dnia!

Przypadkowe spotkanie Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz