- Lea! - usłyszałam głos Paula za sobą.
- O cześć! - odparłam uradowana.
Staliśmy razem na pauzie. Widziałam wcześniej busa jadącego za moim, ale nie myślałam, że naprawdę jedziemy po tej samej trasie.
- Jak trasa? No i co u ciebie? - zapytał szatyn.
- A w porządku. Jakoś dzisiaj spokojnie. Nie mogę tylko przywyknąć do nowego sprzęgła i klocków hamulcowych. W końcu na moim urlopie mogli go ruszyć - zaśmiałam się.
- No tak, jak pracujesz to nikt nie ma go okazji dotykać - parsknął razem ze mną.
- Tak poza tym wszystko jest dobrze tak sądzę - spojrzałam w ziemię. - Czasami mam jeszcze napady płaczu, ale zaczynam je miewać coraz rzadziej.
- To najważniejsze - objął mnie ramieniem i pocałował w czoło. - Jeszcze będzie pięknie.
Uśmiechnęłam się pod nosem. Ma rację. Będzie choćby nie wiem co. Teraz miałam jednak większe zmartwienie. Zero odzewu od Kacpra. Patrzyłam tępo w telefon. Z 50 razy odświeżyłam Gadu i Skype. NO I? No i nic. Pustka, cisza i otchłań. Korciło mnie napisać kolejną wiadomość, ale się powstrzymałam. Coś kazało mi czekać oraz dawało nadzieję, że ten stan nie potrwa zbyt długo. Pasażerowie wrócili na parking. Zapakowaliśmy się do busa. Wymieniliśmy z Paulem tylko kiwnięcia i uśmiechy. Ruszyliśmy w jak zwykle nudną drogę na przesiadkę. Był piękny majowy dzień. Słońce dawało z siebie wszystko. Powiewał lekki, a zarazem przyjemny wiaterek. Zboże falowało w rytm natury. Jeszcze było zielone, ale miało już piękne kłosy. W pewnym momencie zdałam sobie sprawę, że od pogrzebu minęło już 4 miesiące. W takie dni jak ten to totalnie nie miało znaczenia. Starałam się nie liczyć tego czasu. Chociaż nie wiem, gdzie bym była, gdybym wtedy nie odpisała temu Panu, co spowodował te głupią stłuczkę. Nie narzekam, ale lakernik jeszcze nie miał szansy pomalować klapy bagażnika. Komicznie wygląda jaskrawo zielony 344 z żółtym tyłkiem. Przynajmniej wszyscy wiedzą, że to ja. Była już 19.00. Jechałam sobie spokojnie. Przede mną Paul. Droga prowadziła jak zwykle po wzniesieniach. Wtoczyłam się na jedno takie i mój wzrok od razu wychwycił rozpościerający się widok. Na horyzoncie wzgórza, a przed nimi rozpościerało się miasto spowite promieniami zniżającego się ku zachodowi słońca. Wstrzymałam na chwilę oddech. Puściłam busa na luzie ze wzniesienia i kontrolowałam tylko prędkość stosownie z ograniczeniem. Napawałam się jeszcze chwilę widokiem.
- A ty znowu pięknie malujesz - pomyślałam o Andrew.
Zbliżałam się do granicy. Od Kacpra wciąż nie było żadnego odzewu. Byłam już poważnie zmartwiona. Weszłam w aplikacje. W rozmowie wciąż pusto. Napisałam "miłego wieczoru" i odłożyłam telefon. Gryzły mnie różne myśli. A przez zaistniałą w styczniu sytuację były chwilami najczarniejsze. Nie dawało mi spokoju, dlaczego brunet do tej pory się nie odezwał. W ciągu dwóch godzin udało mi się obgryźć chyba wszystkie skórki i paznokcie. Tak, martwiłam się. Głupsze jest to, że wydał by się obcym tak naprawdę człowiekiem. Oprócz dnia, w którym się poznaliśmy nie mieliśmy okazji się spotkać. Żadne z nas nie myślało o tym nawet poważnie. Po prostu ze sobą rozmawialiśmy. Bez żadnych zobowiązań. Moje serce jednak powędrowało w to nieco bardziej emocjonalnie. Nie chciałam jednak pisać o tym chłopakowi, bo myślałam, że wyjdę na totalną debilkę. Tak sobie więc żyłam z tym wszystkim w sobie. Miałam mu ochotę to wszystko teraz wyrzucić, ale coś mnie wciąż hamowało. Stał się dla mnie naprawdę ważnym człowiekiem mimo, że czasami nie mieliśmy dla siebie kompletnie czasu. Rozmowy jednak zwykle się kleiły. Nie należeliśmy do osób, które wiecznie narzekały. Czasami dzwoniliśmy do siebie i od razu wpadaliśmy w śmiech. Z niewiadomych nam nawet przyczyn. Widok uśmiechniętego bruneta sprawiał, że chciało mi się żyć. Sprawiał, że mały kroczkami wygrzebywałam się z depresji. Sam też mało nie przeżył. Nie był okazem szczęścia. Robił jednak wszystko, żebym uśmiechnęła się chociaż na chwilę. A wystraczyło, że sam to robił. Na moją twarz wtedy uśmiech wskakiwał automatycznie. Często miewałam naprawdę okropne dni. O ile byłam w pracy to nie było tak tego widać i udawało mi się to zamaskować. W domu nie bywało już tak kolorowo. Mimo to uczyłam się każdego dnia z tym żyć. Kacper sam często czył się gorzej i uciekał w muzykę. Wiedział, że w razie czego może mi wszystko powiedzieć, ale w porównaniu do mnie nie był tak wylewny. Ja dzięki zmarłemu przyjacielowi po prostu stałam się trochę człowiekiem. Przepracowałam większość swoich problemów. Teraz była jego kolej. Z całego serca chciałam mu pomóc i stało się to moim marzeniem. Z zamyślenia wyrwał mnie telefon.
- Hej bejb - usłyszałam w słuchawce głos Neli.
- No cześć - odpowiedziałam. - Co tam?
- Będziesz dzisiaj?
- Sądzę, że tak, a co? Planujesz coś?
- No razcej jakieś dobre jedzenie i babskie ploteczki - zaśmiała się do słuchawki. - Jeżeli sądzisz, że ominie Cię opowiadanie o tym nowym koledze to się mylisz.
- Jakim nowym koledze? - przypaliłam głupa, że nie wiem o co chodzi.
- No tym na Ka... czy jakoś tak.
- O Kacprze chcesz rozmawiać? - wybuchłam śmiechem.
- No chyba pora.
- Dobrze, to za trzy lub cztery godziny pogadamy o panu "Ka"
Zakoczyłysmy rozmowę śmiejąc się w niebogłosy. Pasażerowie patrzyli się trochę jak na nienormalną i wcale się im nie dziwię. Na samą myśl o rozmowie z kuzynką chciało mi się śmiać,bo czułam, że to będzie jak przesłuchanie. Słońce zaszło już godzinę temu. Mrok spowijał pola i wzgórza. Miałam wrażenie, że auto wręcz płynie po idealnym asfalcie. Pasażerowie byli zajęci swoimi sprawami. Jedni dzwonili do rodziny z informacjami gdzie są, drudzy powiadamiali szefostwo o planie pracy na kolejne dni, a jeszcze inni czytali coś w internecie. Jedna starsza Pani siedziała tylko spoglądając na drogę. Mimo, że w zasadzie siedziała koło mnie, nie odezwała się słowem przez całe 9 godzin jazdy. Wyglądała na niesamowicie interesującą i inteligentną kobietę. Staruszka nie należała już raczej do najmłodszych. Charakteryzował ją ubiór i urocze, okrągłe okularki. Miała też na sobie ręcznie robiony sweterek. Obserwowała świat zza szyby jak gdyby miała nad czymś rozmyślać. Zauważyła, że na nią spoglądam i obróciła głowę w moją stronę. Na jej twarzy ukazał się szczery uśmiech. Był zaraźliwy niczym ten Kacpra. Spojrzałam ponownie na drogę przed siebie.
- Co lubisz w swojej pracy? - usłyszałam przemiły głos staruszki.
- W sumie... - zamyśliłam się. - Chyba ten piękny świat, który widzę codziennie. Mogę podziwiać bez granic naturę. Zmagam się często z jej siłami. Jest to też moja pasja, która daje mi ogromną ilość szczęścia.
- No widzisz, szczęście to pojęcie względne - przerwała mi.
- Co ma Pani na myśli?
- Uwierz, że dowiesz się niebawem.
Powiało tajemniczością. Nie było już jednak czasu na pytania, ponieważ dojechaliśmy na przesiadkę. Wszystko Przebiegało sprawnie jak zazwyczaj. Słowa starszej Pani zapadły mi jednak głęboko w pamięć. Co miała na myśli? Całą ekipą stanęliśmy przy busie Paula. Każdy z każdym rozmawiał o wszystkim i o niczym. Nie mieliśmy żadnych problemów na trasie, więc nie było na co narzekać. Nim się obejrzałam minęło pół godziny przerwy. Była późna godzina, a wiadomości z Gadu ani widu, ani słychu. Byłam potężnie zmartwiona lecz nie okazywałam tego nikomu. Napisałam po prostu krótkie "Dobranoc" przyjacielowi i ruszyłam w dalszą drogę do ukochanej kuzynki. Około 22 zjawiłam się pod kamienicą. Nela już stała w oknie, wyczekując mojego 344. W takich chwilach robiło mi się naprawdę miło. Czułam, że jednak ktoś jeszcze na tym świecie na mnie wyczekuje. Kacper też często bywał szczęśliwy na mój widok, ale to wciąż było przez Skype. Podczas jednej z rozmów obiecywał mi, że kiedyś przyjedzie, więc czekałam z niecierpliwością choć bałam się iż to nigdy może nie nastąpić. W głębi duszy jednak szalenie o tym marzyłam. Chwilami przeradzało się to w niesamowite pragnienie. Ciągnęło mnie do niego, ale nie wiedziałam w sumie dlaczego. Z całego zamyślenia i zmartwienia wyrwała mnie stojąca w drzwiach Nela.-----------------------------------------
Iiiii wleciał kolejny rozdzialik 😊
Enjoy! ❤️
CZYTASZ
Przypadkowe spotkanie
Fiksi RemajaLea jest dziewczyną po przejściach. Pracuje w niecodziennej dla kobiet pracy. W pewnym momencie życie obraca się jej o 180 stopni. Jak potoczą się losy bohaterki? Czy odnajdzie w życiu jeszcze szczęście?