#12

5 1 0
                                    

O 15 weszłam do domu. Rzuciłam się na łóżko plackiem. Od rana ten dzień był totalnym koszmarem. Ludzie, z którymi pojechałam na przeprowadzkę między firmowymi lokacjami traktowali mnie jak ostatnie ścierwo. Mimo, że było to dwóch silnych mężczyzn i dwie kobiety to właśnie ja nosiłam ich bagaże. Nie były to lekkie walizki. Każda ważyła co najmniej 30 kilogramów. Patrzyli na to z dozą satysfakcji. Do tego jeszcze 200 kilometrów jazdy w jedną stronę. Mój kręgosłup miał totalnie dość tego cyrku. Nie marzyłam teraz o niczym innym jak o zimnym prysznicu. W 344 padła klima. Akurat dzisiaj. Już bardziej tragicznie być nie mogło. Patrzyłam tępo w ścianę. Każdy ruch głową sprawiał, że czułam go w kręgosłupie. Pisałam już dzisiaj z przyjacielem, więc postanowiłam przymknąć na chwilę oko...

Chwila potrwała dłużej niż bym chciała. Obudził mnie dzwoniący telefon. Spojrzałam na wyświetlacz, ale napisy były zamazane, więc nie zastanawiając się odebrałam.
- Halo?
- No no no.. W końcu się śpioch obudził. Dobry wieczór piękna - podniosłam głowę z poduszki.
- Jak to dobry wieczór?! - krzyknęłam niekontrolowanie. - Która jest godzina Kacper?!
- No jakoś dwudziesta? - wybałuszyłam oczy.
- Chyba sobie ze mnie teraz żartujesz - przetarłam twarz rękoma. - O matko... - westchnęłam patrząc na zegarek. - Miałam się pakować. Czemu mnie nie obudziłeś wcześniej?
- Chciałem żebyś odpoczęła. Wczoraj wróciłaś późno, dzisiaj jechałaś znowu. Nie bądź na mnie zła.
Widziałam jaki zatroskany i zmartwiony wyraz twarzy miał Kacper. Po prostu chciał w ten sposób okazać trochę troski. Chłopak złączył dwa wskazujące palce i stukając nimi zrobił minę kota ze Shreka.
- Nie jestem zła. Doceniam, że się o mnie troszczysz. Wydaje mi się jednak, że powinnam się wziąć za to, co powinnam.
- Też tak sądzę, ale najpierw się obudź do końca.
- Ha ha ha...
- No co? Słodko wyglądasz taka nieogarnięta.
Czułam, że znowu się czerwienie. Moje serce w takich momentach biło do chłopaka mocniej. To chyba z tego, że nikt nigdy nie dawał mi tyle uwagi co on. Gdybyśmy mieszkali bliżej siebie z pewnością byłoby nam łatwiej. Niestety nie wszystko w życiu można mieć tak łatwo. Cieszyłam się, że w ogóle go miałam dla siebie. Chciałam mu to wiele razy powiedzieć albo napisać, ale jednak Nie potrafiłam. Co jeśli nie odwzajemniłby moich uczuć? Nie chodzi o to, że się zakochałam. Po prostu zaczęło mi na nim cholernie zależeć. Tak cholernie, że nie wyobrażałam sobie teraz, żeby drugi raz go zabrakło tak jak wtedy. Nie chciałabym kolejny raz odchodzić od zmysłów. Czułam, że brunet nie miał pojęcia jak bardzo się o niego martwiłam, kiedy go nie było albo miał więcej pracy. Moja głowa walczyła często sama ze sobą. Był moją pierwszą myślą rano i wieczorem. Zupełnie nie rozumiałam, w którym momencie do tego doszło. Patrzyłam przed siebie zapatrzona w wazon. Utkwiłam w nim wzrok i się zawiesiłam.
- Przepraszam Panią - ocknęłam się po tym zdaniu. - Nie chciałbym Pani przeszkadzać aczkolwiek zrobiło się już po 20 i raczej powinna Pani się chodź trochę na jutro przygotować. Mogłaby więc Pani ruszyć swoje cztery literki i zabrać się za powinności - spojrzałam na chłopaka z wyrzutem.
- Że co proszę? - zdziwiłam się niezmiernie.
- Dokładnie to co przed chwilą powiedziałem - usłyszałam gardłowy śmiech.
- No no no - pogroziłam mu palcem. - Stąpasz po cieniutkim lodzie mój drogi.
- Ja wiem, jak zawsze.
- I się nie boisz?
- A czego mam się bać? Ciebie? Nie żartuj tak nawet.
- No widzisz, a powinieneś - próbowałam być groźna, ale to na nic.
Wstałam z łóżka i wyciągnełam ciuchy z wczoraj. W ich miejsce włożyłam świeże. Spakowałam też kosmetyczkę. Wzięłam kilka leków w razie draki. Zaniosłam torbę do samochodu. Kacper skończył już pracę i radośnie oznajmił, że udało mu się dojechać tam gdzie zaplanował. Na tą dobrą nowinę podskoczyłam z radości. Przyjaciel przyglądał mi się z niedowierzaniem, a ja po prostu nie wiedziałam co powiedzieć. Teraz nie mogłam się doczekać następnego dnia. To było takie cudowne uczucie, ale też stresowałam się trochę. To jednak dopiero drugie spotkanie. Poszłam się umyć, a gdy wróciłam wznowiłam rozmowę z Kacprem. Urzędowałam w kuchni. Postanowiłam sobie zrobić coś słodkiego na wyjazd. Zabrałam się za pieczenie ciasta. Wszystko było w porządku aż w pewnym momencie źle się wyprostowałam. Strasznie zabolał mnie kręgosłup, a gdy chwyciłam się w miejscu bólu to Kacper patrzył z przerażeniem jakbym się conajmniej połamała.
- Wszystko w porządku Lea? - spytał.
- Tak, kręgosłup mnie tylko dzisiaj boli - machnęłam ręką na bruneta.
- Czterysta kilometrów jazdy Cię tak wykończyło? - widać było, że zaczyna się zastanawiać.
- Taaak - głos mi zadrżał.
- Przecież nigdy Cię po długich trasach tak nie bolały plecy. Jest coś czego mi nie mówisz?
- Trafiłam na podłych ludzi przy przeprowadzce i musiałam dźwigać te ich ciężkie walizki - spojrzałam w ziemię.
- Zgłosiłaś to?
- Tak, ale niestety po fakcie. Nie pomyślałam wcześniej...
- Hej... Nie przejmuj się, nie jestem zły tylko się martwię - na twarzy bruneta wymalowany był naprawdę zatroskany uśmiech.

----------------------------
Kolejny rozdzialik wlatuje 🙈
Miłego czytania❤️

Przypadkowe spotkanie Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz