#9

9 1 0
                                    

Zerwałam się z łóżka cholernie upocona i ledwo oddychając. Po tamtym śnie i przebudzeniu śniły mi się jeszcze koszmary. Przetarłam oczy i zobaczyłam, że jest 09.09 w niedzielę. Wciąż miałam przed oczami nasze spotkanie i późniejszy zły sen. Czułam się wciąż podekscytowana. Wyglądało na to, że Kacper jeszcze spał, więc pierwsza napisałam "Dzień dobry". Przebrałam się z piżamy w luźne dresy i koszulkę. Powędrowałam do kuchni. Promienie słońca delikatnie muskały moją twarz. Zrobiłam kawę oraz śniadanie. Siedząc tak wzięło mnie na rozmyślania. Zasadniczo chciałam przyjacielowi napisać jak bardzo ważny był i ile dla mnie znaczył. Uważałam to jednak za strasznie głupie. Nie chciałam zrobić z siebie idiotki. W końcu zdecydowałam, że nie napisze tego, co chciałam. Dla mnie wciąż było głupio napisać mu, że tęsknię. Usiadłam na kanapie.  Zostało mi 5 odcinków ulubionego serialu. Nim się zorientowałam skończyłam oglądać. Dobijała 12. Usłyszałam dźwięk z Gadu.
K: Dzień dobry - przeczytałam.
M: Jak się spało?
K: Lepiej niż zwykle, a Tobie?
M: Z jakiego to powodu lepiej?
K: A bo widziałem się wczoraj z taką fajną dziewczyną.
M: O kurcze! Jak ta szczęściara ma na imię? Mam nadzieję, że wasze 1 spotkanie nie wyglądało jak nasze.
Prychłam sama do siebie przypominając sobie te stłuczkę na autostradzie.
K: Lea ma na imię 😊
M: Niemożliwe. Tak?
Zaczęliśmy się droczyć. Miałam wrażenie, że nasz kontakt znacznie się poprawił po tym spotkaniu. Wręcz byłam pewna, że tak było. Na samą myśl o tym tej chwili, w której się przytuliliśmy w moim brzuchu latał ogrom motylków, które przemieszczały się w różne kierunki. To było nowe uczucie. Czułam dziwną potrzebę przywoływania tego nowego, wspólnego wspomnienia. Nagle zdałam sobie sprawę, że z powodu dzisiejszego koszmaru nie chce wymieniać z nim wiadomości tekstowych na Gadu. Widok bruneta w tym śnie paraliżował mnie w każdym calu. Mimo, że w nim rozmawialiśmy przez telefon. Nie mogłam też zapomnieć pisku tego wszystkiego w ciężarówce. Mając przed oczami to całe wydarzenie nie mogłam odpisywać spokojnie. Poszłam do łazienki wziąć szybki prysznic. Pomalowałam się i przebrałam. Dopiero, gdy zeszłam do kuchni chwyciłam za telefon. Z mojego "zaraz wracam" zrobiło się 40 minut. Tak naprawdę nie miałam pojęcia, kiedy to minęło. Pełna wewnętrznego niepokoju i braku kawy, zadzwoniłam do przyjaciela. Kacper odebrał nieco zdezorientowany, choć bardziej może zdziwiony. Uśmiech jak zawsze nie schodził mu z twarzy. Mogłam tak na niego patrzeć godzinami i dniami. Widząc szereg białych zębów automatycznie odwzajemniałam gest. Usłyszałam wibracje w telefonie po drugiej stronie. Chłopak zmarszczył brwi, żeby na odległość dowidzieć, co było napisane. Wziął do ręki telefon i zaczął odpisywać. W tym momencie mnie sparaliżowało. Przez głowę przeleciały mi wszystkie obrazy ze snu. Nawet nie odpowiadałam na jego pytanie. Złapałam martwy punkt przed sobą i tak się w niego wpatrywałam.
- Lea? Coś się stało? - usłyszałam zatroskany głos Kacpra. - Wyglądasz jakoś blado. Martwię się. Źle się czujesz?
- Ja, ja, ja... - próbowałam z siebie wydukać.
- Hejjjj... Przecież wiesz, że możesz mi mówić o wszystkim - patrzył na mnie przeszywającym wzrokiem.
- Mógłbyś nie odpisywać teraz na wiadomości jak rozmawiamy? - spytałam zanim mój umysł wybuchł.
- Oczywiście, że mógłbym. Tylko co Cię tak nagle dotknęło moje odpisywanie?
- Miałam po prostu zły sen. Nie chciałabym widzieć tego na żywo - wymamrotałam w końcu.
Między nami zapanowała cisza. Chyba żadne z nas nie wiedziało co ma powiedzieć na temat tej sytuacji. Przyjaciel chyba niekoniecznie chciał drążyć temat, a ja nie miałam ochoty opowiadać. W końcu postanowiłam przerwać głuchą ciszę.
- A jak trasa? - zagaiłam.
- Weź nic nie mów... Rozpłynąć się idzie. Dawno nie było takiej gorączki.
- No, a to dopiero początek tego pięknego lata.
- Musisz mnie załamywać?
- A mam Cię okłamywać? Będzie jak w piekle - parsknęłam śmiechem.
- No tak, ty już masz w tym doświadczenie - usłyszałam rechot Kacpra.
- Bardzo śmieszne, bardzo śmieszne - spiorunowałam go wzrokiem.
- A ty nie powinnaś być w pracy?
- Toć niedziela jest. Ja nie rozumiem dlaczego ty w ogóle kierujesz.
- Bo musiałem kawałek podjechać, ale zaraz kończę.
- Mówisz  tak od dwóch godzin.
- Nie przesadzaj, nie prawda.
- Prawda.
- Weź się już nie czepiaj.
- Ja tylko stwierdziłam fakt Kacper.
- Nie gadam z Tobą.
Spojrzeliśmy na siebie groźnie. Wpadłam w śmiech, bo już nie mogłam patrzeć na udawaną obrazę przyjaciela. On dalej twardo udawał, że mój uśmiech a chwilami chichot go nie rusza. Kiedy powiedział, że to poważna sprawa wpadłam w jeszcze większy śmiech i niemal kulałam się po kanapie. Niby obraza trwała jakieś 15 minut. W końcu sam nie wytrzymał i zaczął szczerzyć zęby.
- Już skończyłeś? - zapytałam dalej się śmiejąc.
- Możeeeeeee - przyciągnął wypowiedź.
- Nie wiem, co dzisiaj na obiad szczerze mówiąc.
- A na co masz ochotę?
- No tu jest właśnie problem. Nie wiem kompletnie.
- Coś na słodko?
- Ileż można jeść pancakes, naleśniki i gofry?
- Też w sumie prawda. To może jakiś makaron?
- Ooooo to jest myśl! Swoją drogą na początku lipca jadę na weekend do Polski.
- To brzmi dobrze. Może będę stał jakoś na trasie. Chociaż ty jeździsz raczej dołem, więc to się może nie udać.
- No cóż. Nie narzekałabym - poruszyłam zabawnie brwiami. - Młoda o Ciebie wypytywała jak zniknąłeś.
- Oho i co ciekawego jej powiedziałaś?
- Że jesteś okropny i że Cię zabije jak wrócisz - odpowiedziałam bez wahania.
- A tak serio?
- Ogólnie rozmawiałyśmy. Ani w samych superlatywach ani w samych najgorszych epitetach.
- Czyli po prostu mnie obgadywałyście. Mogłem się tego spodziewać.
- Ej ej ej, przecież wiesz jaka ona jest. Po prostu się martwi.
- Wiem Lea, wiem - uśmiechnął się szeroko.
Był to już 2 dzień, gdzie rozmawialiśmy do samego wieczora. Mimo, że zawsze sobie obiecaliśmy, że nigdy do tego nie dojdzie. Chyba zwyczajnie potrzebowaliśmy swojego towarzystwa... Nie mogłam się na Kacpra napatrzeć. Próbowałam sobie przypomnieć jaki miał kolor oczu. Siedziałam wpatrzona w przyjaciela po drugiej stronie telefonu. Był zajęty obliczaniem trasy na rano. Nie zwracał na mnie przez chwilę uwagi, więc mogłam się tak bezczelnie gapić dopóki nie zauważył. Spojrzał wtedy na mnie pytającym wzrokiem, a ja się tylko uśmiechnęłam.

-------------------------------------
Kolejny rozdzialik wpadł ❤️

Przypadkowe spotkanie Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz