Rozdział 11 Wszystkiego najlepszego Shaun i Neville!

341 10 0
                                    

-Nie mógł – rozmowa (kursywa)

„Nie mógł" - myśli

Sewerus Snape nigdy nie był rannym ptaszkiem. Był powód dlaczego chodził po najgłębszych, najmroczniejszych, najciemniejszych noce, rozdając detencje (kary, zatrzymania) i odejmując punkty z taką wielką radością, jaką ludzie mają podczas rozdawania cukierków na Halloween.

Uważał, że jeśli nie mógł spać, to równie dobrze może oddawać się zajęciom, które sprawiały mu przyjemność, a on się tym cieszył. Ale duże rzeczy w jego życiu zmieniło się drastycznie w jednym krótkim roku, kiedy pozwolił małemu, bitemu i bezbronnemu dziecku, aby nie tylko zburzył niezniszczalne mury, które stawiał wokół swojego serca przez długi lata, ale także zburzyć je i całkowicie się ich pozbyć. I zazwyczaj nie przeszkadzało mu to, że w końcu zrozumiał, że jest całkowicie dopuszczalne, aby nie tylko być człowiekiem, ale faktycznie okazać człowieczeństwo i miłość drugiemu człowiekowi.

Ale niektóre dni, szczególnie wcześnie rano, pragnął wrócić do tych dni, kiedy nikt nie przejmował się czy jest obudzony, a w rzeczywistości szczerze wątpił, że ktokolwiek by się tym przejął, gdyby zginął bezwiednie w nocy. Cóż, było to niesprawiedliwe, Albus i nawet Minerwa martwiliby się, gdyby zginął, ale szczerze wątpił, że wiele innych osób pomyślałoby o tym zdarzeniu bardziej niż o przykrości związanej z utratą instruktora eliksirów, niż o żalu z powodu śmierci prawdziwej osoby.

Ale o 5:30 rano w dniu urodzin jego syna, tęsknił za dniami, w których mógł po prostu nadciągnąć kołdrę na głowę i ponownie wrócić do nieświadomej błogości snu Szczególnie kiedy jego syn skakał mu po brzuchu i poklepywał jego twarz małymi, zimnymi rękoma, za każdym razem, gdy jego kolana stykały się z pełnym pęcherzem ojca. Z jego bardzo pełnym i narzekającym pęcherzem!

- Ach, bachorze co myślisz, że teraz robisz? - Severus odwrócił się gwałtownie i przyszpilił chichoczącego syna do łóżka, trzymając go ostrożnie, jednoczenie nie kładąc byt wiele swojego ciężaru na ubranego w piżamę, wijącym się pod nim chłopcu. Wyciągnął jedną rękę spod bachora i użył jej do niemiłosiernego łaskotanie jego żeber, przez co dziecko śmiało się jeszcze bardziej.

Shaun próbował mówić, ale tak bardzo chichotał i wstrzymywał oddech, e jego głos wydobył (?) Się w dyszących piskach – Tatusiu...moje...urodziny! Śniadanie...przyjęcie...latanie... -

Sewerus przestał łaskotać na tyle, by spojrzeć groźnie na małego chłopca, który wciąż się pod nim wiercił – Więc myślisz, że twój szlaban za zniszczenie składników do eliksirów, przebywanie w moim laboratorium bez pozwolenia, a potem nie powiedzenie mi o tym, powinien się skończyć? -

Z twarzy dziecka natychmiastowo zniknął uśmiech, próbując kontrolować siebie, ale małe przerwy w jego oddechu, były jedynym dowodem, że wciąż chichotał, co starał się ukryć – Tatusiu proszę, to był wypadek, Przepraszam, Przepraszam... -

Sewerus puścił chłopca, gdy stanął obok łóżka, zakładając na siebie jego ciemno zielony jedwabny szlafrok i wiążąc go pasującym do niego paskiem wokół szczupłej talii. – Rozumiem, że był to wypadek. Dostałeś szlaban na latanie, ponieważ nie powiedziałeś mi o zbiciu słoika, a potem ukrywałeś to przede mną. Mogłeś kogoś bardzo skrzywdzić, ponieważ dodałem nieznany składnik do bardzo silnego eliksiru. W rzeczywistości mogłeś poważnie skrzywdzić swojego wujka Lunatyka, mamy tylko szczęście, że wszystko skończył się dobrze. Dlatego dostałeś szlaban, a nie dlatego że byłeś tak przerażony, że nie byłeś w stanie kontrolować swojej zdolności do teleportowania się tym samym powodując zbicie słoika. Rozumiesz?

Shaun przejechał jednym palcem po dywanie, jego głowa pochylona była w wstydzenie, kiedy wydawał się stać jak najmniejszy – Tak tato i przepraszam. Nigdy więcej tego nie zrobię. Obiecuję -

Dorastanie Sanpe'aOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz