Rozdział15. SS vs SS

182 9 0
                                    

- Nie mógł – rozmowa

„Nie mógł" myśli

Z towarzyszącym błyskiem światła, trzech czarodziejów i jedna czarownica pojawili się w komnacie, cztery duże portrety z niecierpliwością obserwowały, jak każdy z nich rozgląda się w różnym stopniu ze zdziwieniem i zaskoczeniem.

Godric przemówił pierwszy: - Witamy w Komnacie Założycieli. Zakładam, że jesteście ojcem, dziadkiem i babcią młodej Shaun? Jestem Godryk Gryffindor, a przynajmniej kiedyś byłem, po mojej lewej stronie jest moja urocza żona Rowena, obok niej moja kuzynka Helga Hufflepuff, a ostatni portret należy do Salazara Slytherina.-

Albus otrząsnął się pierwszy i z zamaszystym formalnym ukłonem zaintonował: -Panie i Pani Gryffindoru, Panie Salazarze, Pani Hufflepuffu, jestem zaszczycony i dumny, że mogę was poznać-. Minerva wykonała niezwykle pełen gracji ukłon, gdy Severus równie zgrabnie ukłonił się czterem szlachetnym założycielom.

Dwaj Lordowie odwzajemnili formalne ukłony małymi ukłonami, aby potwierdzić honor i szacunek, jakim obdarzyli ich dwaj dorośli czarodzieje i jedna czarownica, podczas gdy dwie damy jedynie zerknęły w dół, jak przystało na ich stanowiska, nie będąc pewnymi, jakie tytuły szlacheckie reprezentuje ta trójka okazująca im teraz taki szacunek.

Gryffindor spojrzał na swoich współzałożycieli, odnotowując ich skinienie głową: - Proszę, wszyscy w tym pokoju pracujemy dla tych samych celów, więc mówmy sobie po imieniu. Jednak ponieważ znamy was tylko przez tatusia, dziadka i babcię, przyznam, że jesteśmy w nieco gorszej sytuacji. Wiem, że dziadek jest dyrektorem szkoły, babcia zastępcą dyrektora, a tata Mistrzem Eliksirów i szefem Domu Slytherina, ale to mniej więcej tyle naszej wiedzy. Ponadto nasz młody został adoptowany i teraz nazywa się Shaun Severus Snape; ale nie znamy jego nazwiska rodowego ani magicznego dziedzictwa, choć mamy co do tego silne podejrzenia.-

Rowena łagodnie skarciła męża, - Proszę usiąść, nie ma potrzeby stać tak formalnie. Wszyscy jesteśmy tu rodziną, a nazwa Hogwartu łączy nas wszystkich.-

Severus obserwował emocje migoczące na wymalowanej twarzy Salazara w trakcie rozmowy Godryka i Albusa. Zaskoczyło go zwątpienie, a nawet błysk zranienia i tęsknota za przynależnością, coś, co dobrze znał z własnego dzieciństwa i czasów szkolnych. Coś, co z radością widział coraz rzadziej na twarzy syna i, jak miał nadzieję, swojej własnej.

Severus podszedł do portretu założyciela swojego domu i ukłonił się po raz kolejny: -Lordzie Slytherinu, Salazarze, przynoszę ci pozdrowienia i życzenia od twojego domu. Jestem zadowolony i zaszczycony, że mogę powitać człowieka, którego uważam za osobistą inspirację i główny powód, dla którego tak pilnie uczyłem się eliksirów. Dziękuję za twój wkład i inspirację.- Ukłonił się jeszcze raz, jeszcze głębiej i pozwolił, by jego oczy opadły na podłogę, oznaczając głębokie zaufanie i szacunek; w końcu ukłon wobec przeciwnika nie oznaczał, że kiedykolwiek oderwie się od niego wzrok.

Salazar wyglądał na zaskoczonego, zadowolonego i subtelnie zaszczyconego szacunkiem i akceptacją, jaką obdarzył go młodszy czarodziej. Ukłonił się w zamian, spuszczając wzrok i żałując, że nie może uścisnąć dłoni śmiertelnika. Udzielił mu jednak bardzo rzadkiego, ale prawdziwego uśmiechu, który rzeczywiście dotarł do jego zaskakująco ciemnobrązowych oczu, co jego zwykle ironiczne lub nawet złośliwe uśmiechy rzadko czyniły.

Severus odwrócił się i zajął miejsce obok Albusa na jednej z kanap, które stały naprzeciwko czterech portretów. Minerva usiadła po drugiej stronie dyrektora i gdy tylko Severus usiadł, Shaun opuścił kolana Albusa i wspiął się na swojego tatusia, dając mężczyźnie uścisk na szyi i lekko mokry, leniwy pocałunek w policzek, zanim się odwrócił, siadając na kolanach Severusa, aby mógł dalej bezpiecznie przytulać się do szyi tatusia.

Dorastanie Sanpe'aOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz