Rozdział VI

182 44 186
                                    

Sam

„Przestań. Mam powody, aby się tak czuć, wiesz o tym. Przestań się mną bawić!"

Jej ostatnie słowa przed upadkiem ciągle tłukły się po mojej głowie. Zacisnąłem pięści i zacząłem oddychać wolniej. Wiedziałem, że gniew nic mi nie da, ale cholera jasna. Kiedy tak patrzyłem na nią, czułem się, jakbym patrzył na trupa. Tylko powolne unoszenie się i opadanie jej klatki piersiowej przypominało mi, że ona dalej tam jest. Wiedziałem, że z każdym momentem, gdy się nie budzi szansa na to, że Orifiel namieszał jej w głowie, rośnie. Pieprzony, skrzydlaty braciszek. Jakbym mógł wyrwałbym mu piórko po piórku, palec po palcu i...

Nagle maszyna przyspieszyła swoje popiskiwanie. Rzuciłem się do łóżka i opierając się o ramę bułgarską, wgapiałem w dziewczynę. Po chwili rytm znowu zwolnił. Odetchnąłem z ulgą, obserwując ją. Patrząc, jak leży i oddycha rytmicznie, przypomniałem sobie, jak się poznaliśmy. Byłem w tej okolicy od niedawna, zazwyczaj wolałem tereny bardziej przepełnione naturą – dostałem jednak informacje, że ktoś namiętnie odsyła moich podwładnych na dół, mimo tego, że nie robią nic złego, nic, co byłoby sprzeczne z Porozumieniem, czyli umową między mną, a moimi „Błogosławionymi" braćmi, według której demony mogły pałętać się po ludzkim świecie, póki nie wpływały na wolną wole śmiertelników i nie czyniły im krzywdy. Przewróciłem oczami na samą myśl o tej wielce skomplikowanej, szlachetnej idei.

Któregoś razu, gdy przyszedłem spotkać przyjaciela w De-Town – imprezowni, w której z jakiegoś powodu, Jake kochał pracować za barem – dostrzegłem blondynkę, nieporadnie poruszającą się po parkiecie. Co chwila wchodziła w kogoś i wyglądała, jakby nie czuła się komfortowo. Z ciekawością obserwowałem ją, coraz bardziej się zbliżając. Wyglądała tak niewinnie i nie na miejscu, że nie mogłem powstrzymać się przed podejściem do niej. Jednak, nie wyszło to dokładnie tak, jak planowałem. Pamiętam moment, kiedy jej drobne ciało uderzyło w moją klatkę piersiową. Boże, nawet przez muzykę usłyszałem huk. Gdy spojrzałem na dół, mogłem dokładniej przyjrzeć się w tamtym momencie zaczerwienionej do granic możliwości dziewczynie. Byłem zaciekawiony, coś w niej wydawało się nietypowe. Widziałem, jak zmienia się jej spojrzenie, gdy patrzy na mnie. Wyglądało na to, że się jej spodobałem. Uśmiechnąłem się krzywo i przygotowałem na show.

- Jesteś tak bardzo pijana czy po prostu opóźniona? – zapytałem jak najbardziej niemiłym tonem. Miałem nadzieje, że ją stamtąd przepędzę, zanim rozbudzi ciekawość jakiegoś demona. Skoro ja ją zauważyłem, to inni też. Dziewczyna otworzyła szeroko oczy. Przez chwilę zrobiło mi się jej szkoda.

- Halo? Będziesz tak długo siedzieć na tej podłodze? – Zamachałem teatralnie rękoma i spojrzałem na nią z politowaniem. Powoli wstała. Wgapiała się we mnie intensywnie, a ja całym sobą starałem się utrzymać maskę dupka. Jednak widziałem, jak na mnie patrzy i wiedziałem, że jeśli szybko z tego nie wybrnę, to nie dam jej spokoju. Mój instynkt ciągnął ku niej. Westchnąłem i docisnąłem palce do oczu.

- Odezwij się, bo pomyśle, że cię znokautowałem – powiedziałem już nieco ciszej. Byłem zrezygnowany. Po chwili podniosła na mnie wzrok pełen determinacji.

- Bardzo niemiły sposób, żeby zacząć konwersacje od pytania kogoś, czy jest niepełnosprawny - oznajmiła na jednym wdechu. Zachowywała się jak kociak, który stroszy się, żeby wyglądać na groźniejszego. Omal się nie uśmiechnąłem. Zbliżyłem się do niej na tyle blisko, żeby czuła mój oddech na sobie. Gdy zobaczyłem, jak udawana odwaga opuszcza jej twarz, mimowolnie się uśmiechnąłem.

- Bardzo niemiły sposób na zapoznanie się przez uderzenie kogoś swoim ciałem – zripostowałem ją, uśmiechając się zdawkowo. Patrzyłem jej prosto w oczy, widziałem więc, jak robi się coraz bardziej spięta. Jednak milczała i nie ruszała się ani o centymetr. Pachniała jak kwiaty i miód. Odetchnąłem. 

„Czy ona nie ma instynktu samozachowawczego?" – zastanawiałem się, zbliżając się milimetr po milimetrze, zaciekawiony. Jednak ona nie reagowała, chociaż dzieliły nas dosłownie centymetry. Była odważna. Dziewczyna wabiła mnie, jak nikt nigdy, a nawet nic jeszcze nie zrobiła. Jednak, dalej twardo starałem się ją przepędzić. Ona nie powinna kręcić się po klubie pełnym demonów, więc niezależnie od tego, jak bardzo mnie zainteresowała, wiedziałem, że musze ją przepłoszyć, zanim stanie się coś złego. 

- Naprawdę pomyśle, że jesteś niepełnosprytna, jeśli zaraz... – zacząłem jej szeptać praktycznie do ucha, gdy nagle ktoś odkaszlnął za moimi plecami. Prosto po tym na moim barku pojawiła się ciężka dłoń. 

„Ktoś ma chyba dzisiaj życzenie śmierci" - pomyślałem wkurzony. Czułem, jak ogień rozprzestrzenia się powoli w mojej klatce piersiowej. Rzadko cokolwiek wytrąca mnie z równowagi, ale dziewczyna wywarła na mnie spore wrażenie i byłem rozkojarzony. Odwróciłem się i spiorunowałem wzrokiem wysokiego, postawnego blondyna. Nie wydawał się jednak poruszony. Przesunął mnie na bok, jak gdyby nigdy nic i podszedł do dziewczyny. Obserwowałem sytuację uważnie, czując ukłucie zazdrości, gdy widziałem jej otwartość względem chłopaka. Jak tak teraz myślę, to moja reakcja była dziwna. Dopiero próbowałem ją stamtąd wykurzyć, a zaraz potem byłem zazdrosny. Wtedy mnie to nie obchodziło. Po prostu obserwowałem rozwój sytuacji, walcząc z próbującymi mnie porwać emocjami. Spojrzałem na blondyna i dziewczynę, stojących wtedy bardzo blisko siebie. Momentalnie moje mięśnie subtelnie się spięły, ale zignorowałem to.

- Wszystko okej? – zapytał jej troskliwym tonem, a ona odpowiedziała mu niezręcznym uśmiechem. Dzięki wyostrzonym zmysłom słyszałem wszystko co mówią, mimo dudniącej muzyki.

- Tak, ale powinniśmy się zbierać, nie chcę kłopotów - wyszeptała. Zastanowiłem się, czy martwiła się o to, co mogę zrobić, czy jednak bardziej o chłopaka. Znałem ten typ, mogłem się założyć, że jest porywczy, nierozsądny i nie umie pić. Chłopak złapał ją za rękę. Wiedziony jakimś dziwnym instynktem, zacząłem iść w ich stronę. Blondyn w sekundę widocznie się spiął, a ja uśmiechnąłem się do niego drwiąco.

- Nieładnie tak przerywać nam rozmowę – powiedziałem, nie patrząc na chłopaka ani przez sekundę. Cały czas patrzyłem w oczy dziewczyny, a ona co raz bardziej się rumieniła. Wtedy samozwańczy rycerz znowu włączył się do akcji. Wiedziałem, że mam dwie opcje - albo wykurzę ich z klubu, albo spędzę wieczór na pilnowaniu jej, inaczej myśli o tym, że jakiś demon się na niej uwiesi, nie dadzą mi spokoju. Mogłem jej nie znać, ale czułem jak bardzo jest niewinna i nie miałem zamiaru pozwolić na to, aby ktoś to zepsuł. 

- Myślę, że ta rozmowa umarła śmiercią naturalną. – Jak przez mgłę słyszałem warknięcie chłopaka. 

- Tak uważasz? – Spojrzałem na niego i odruchowo uniosłem jedną brew. Starałem się go sprowokować, ale chłopak był nadzwyczajnie opanowany. Moje podejrzenia co do niego chyba jednak się nie potwierdzały. Stwierdziłem, że fair play nie da rady. Znów spojrzałem na dziewczynę, mrużąc oczy i posłałem jej najbardziej zapraszający z moich uśmiechów. Szybko skróciłem resztki dystansu między nami. Słyszałem, jak jej bicie serca przyspiesza, kiedy łapałem ją za rękę i delikatnie ciągnąłem, żeby poszła ze mną. 

- W takim razie mogę zaoferować ci przeprosinowy taniec, jeśli pozwolisz - wymruczałem to na tyle głośno, aby blondas mógł usłyszeć. Chłopak zareagował bardzo szybko. Najwyraźniej nie przeliczyłem się, oceniając jego więź emocjonalną. Zagrodził mi drogę i złapał mocno za bark. Uśmiechnąłem się w duchu, wiedząc, że nie ma pojęcia, na co się pisze. Niczego w tamtym momencie nie pragnąłem tak bardzo, jak połamać mu kość, albo parę. Nagle drobna dłoń wyślizgnęła się z mojej. 

- Przestań! – Stanęła między nami całkowicie bez strachu. Dziewczyna chyba była świadoma, jak potoczyłaby się nasza rozmowa. Wydawała się nieco zamroczona i patrzyła na mnie oskarżycielsko. Prawdopodobnie domyśliła się, że chciałem go sprowokować, ale nie mam pewności, nie mieliśmy nigdy szansy porozmawiać ponownie o tym wieczorze. Chłopak walczył ze sobą. Patrzył na mnie w gniewie i potem na nią, łagodniej. Kiedy zobaczyłem, jak łapie ją ponownie za rękę, wiedziałem, że przegrałem. W tym momencie na serio miałem ochotę mu nakopać. Mimo wszystko, wzbudził mój szacunek. W większości przypadków umiałem sprowokować każdego do wszystkiego. Musiał mieć silny umysł. Patrzyłem na blondyna spod przymrużonych z irytacji powiek, gdy dziewczyna ciągnęła go za dłoń.

„Do zobaczenia później, kwiatuszku" – odezwałem się do niej w myślach, gdy mnie mijała. Nigdy nie zapomnę skonsternowanego spojrzenia, jakim mnie obdarzyła, gdy oglądała się w moją stronę, zapewne zastanawiając się, czy naprawdę to słyszała. 

Spalona - część 1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz