Rozdział XXI

102 28 210
                                    


- Sam! - krzyknęłam, gdy upewniłam się, że Kapelusznika już nie ma w pobliżu. Chłopak odwrócił się i pobiegł w moim kierunku. Gdy złapał mnie w ramiona, poczułam, jak powietrze ucieka z moich płuc w głośnym westchnieniu pełnym ulgi. Tak strasznie cieszyłam się, że mnie widzi. Uścisk trwał, a chłopak nie zmniejszał jego mocy, jakby bał się, że gdy mnie puści, to zniknę.

- Trochę za mocno - wydyszałam, a on powoli poluźnił chwyt.

- Co się stało? - zapytał, ujmując moją twarz delikatnie w dłonie. Badawczo przyglądał mi się, jakby chciał sprawdzić, czy aby na pewno wszystko jest w porządku, czy nie ucierpiałam. Skrzywiłam się na myśl o całym zdarzeniu, mój umysł był tak rozbiegany i roztrzaskany na kawałki przez niedawny napływ intensywnych wspomnień, że ciężko było mi wyartykułować cokolwiek logicznego.

- Książe chciał porozmawiać - powiedziałam, skupiając się na faktach, ale nawet chcąc pozostać w sferze faktów, mój umysł próbował przetwarzać to, co zobaczyłam. Serce stopniowo przyspieszało, gdy do głowy wkradało się zrozumienie. 

- O czym? - zapytał ostrożnie, dalej się we mnie wpatrując. Czułam, jak moje serce się ściska, kiedy odsuwałam jego dłonie powoli. Chłopak nieco spochmurniał w odpowiedzi, ale nic nie powiedział. Czekał, aż ja odezwę się pierwsza i odpowiem na jego pytanie.

- O moich wspomnieniach. W skrócie to uważa, że nie jest moim wrogiem i odda mi moje wspomnienia. Zarzekał się, że nie chce niczego w zamian. Dzisiaj postanowił zaserwować mi ich część. - Wiedziałam, że brzmiałam nieco szorstko, mechanicznie, ale powoli dochodziło do mnie, co tak właściwie widziałam podczas tego transu, w który wprowadził mnie Książe. Moja historia z Samem chwytała za serce, a niektóre jej momenty sprawiały, że mój puls przyspieszał i zakochiwałam się w nim na nowo. Ale...

- Co sobie przypomniałaś? - Zadał kolejne pytanie, nie spuszczając ze mnie wzroku. W jego oczach widziałam delikatne błyski, intensywność tego spojrzenia sprawiała, że miękły mi kolana. Wiedziałam jednak, że nie mogę udawać, że to co widziałam parę chwil wcześniej, nie miało nigdy miejsca.

- Sam, czy ty na mnie wpłynąłeś? - zapytałam mimo tego, że znałam odpowiedź. Między nami zawisła pełna wyczekiwania cisza. 

Wpatrywałam się w jego ciemnozielone oczy, modląc, aby wspomnienia, które widziałam były w jakiś sposób zniekształcone. Nikły płomyk nadziei sprawiał, że trzymałam kciuki, aby okazało się, że Książe zmanipulował te fragmenty, które mi pokazał. Jednak Sam się nie odzywał. Rozbiegane serce zwalniało stopniowo, dudniąc intensywnie. Przeszedł mnie chłód, całe ciało zamierało w oczekiwaniu na nieuniknione, bo dokładnie znałam te ciężkie uczucie, które poczułam, stojąc z nim pod klubem. I znów, kiedy odwiedził mnie dzień później. Prawie to samo czułam, kiedy Orifiel próbował na mnie wpłynąć. Wpływ - czyli zdolność naginania ludzkiej wolnej woli. To właśnie ona wyznaczała granicę Porozumienia, którego dochowywania miałam pilnować. Po zobaczeniu tego wszystkiego, wiedziałam jedną rzecz. Jeśli te wspomnienia były prawdziwe, to Sam na mnie wpłynął i to co najmniej dwa razy. Świadomość tego odbijała się głuchym bólem w mojej klatce piersiowej, który groził tym, że spali wszystko, co do niego czułam.

- Przepraszam - powiedział cicho, nisko. Nawet nie próbował się tłumaczyć, a to sprawiało, że moje serce ściskało się jeszcze boleśniej. 

Oparłam się o pień drzewa i powoli zjechałam plecami w dół, aby usiąść na ziemi, nie zwracając uwagi na to, że najprawdopodobniej zniszczę sobie nową kurtkę. Paradoksalnie, nie chciało mi się płakać, nie byłam nawet zła. Czułam się, jakbym nie mogła już poczuć nic, nic poza pieczeniem w moich dłoniach, które rozpełzało się powoli po całej powierzchni zziębniętej skóry. Wzięłam głębszy oddech, starając się kontrolować to przedziwne odczucie. Wiedziałam, że moje nowe, "nietypowe" moce szukały ujścia, ale byłam zbyt zimna, aby móc to faktycznie przerwać.

Spalona - część 1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz