11.

54 1 0
                                    

Pov. Shuichi Saihara

-A-Ale... Jak ty to zauważyłeś. Jestem pewny, że dobrze to ukryłem. To jest nie możliwe- powiedział. Ja się uśmiechnąłem. Bo jest głupi i pominął fakt, że wcześniej się przyjrzałem całemu pomieszczeniu.

-Wystarczy ci fakt, że jestem seryjnym mordercą, który uciekł już prawie z każdego więzienia i porwał swojego ukochanego jedynie po to żeby wziął udział w grze gdzie co chwilę widział trupy- powiedziałem. Podeszłem do niego.- Tyle ci wystarczy- powiedziałem i kucnąłem obok niego.

-Ale czemu ty dałeś się wogóle złapać- powiedział.

-Haha~ Może nie wyglądam ale chodzę dopiero do liceum. Czasami nawet ja wielki morderca popełniam błędy. Po prostu przez to, że chciałem go ochronić uśpili nas. Sam nie wierzę, że tak łatwo się dałem złapać- powiedziałem.

-SHUMAI- uslyszałem krzyk Kokichiego, a po chwili kroki.- WRACAJ TU PODUSZKO- krzyknął.

-Przestań Ouma-kun. Wyzwał mnie na pojedynek, a ja nie umiem odmówić i ty dobrze o tym wiesz- powiedziałem. On do mnie podszedł do mnie i przytulił.- Kochanie nie teraz- powiedziałem.

-Czemu- spytał.

-Teraz planuje go zabić- powiedziałem.

-Znowu! Ja teraz chce się tulić- powiedział.

-Dobrze i tak nie ucieknie- powiedziałem i go przytuliłem. Czułem jak się we mnie wtula.

-Nigdy bym się nie spodziewał, że największy mordercą na świecie może być taki czuły- powiedział. Zobaczyłem, że jakiś strażnik się na mnie patrzy.

-Ej ty! Jak masz zamiar się mi przyglądać to podejdź- krzyknąłem. On drżąc na nogach do mnie podszedł. Ja wyjełem broń i w niego wycelowałem.- O czym chcesz porozmawiać- spytałem z tym swoim sztucznym uśmiechem. On stał cicho. Po chwili upadł na kolana i wykrzyczał.

-Błagam nie zabijaj- krzyknął. Mnie to jak zawsze nic nie obchodziło. Strzeliłem w niego dwa razy specjalnie nie trafiając żeby musiał cierpieć.

-A co ja Święty Mikołaj, że próśb będę słuchać- powiedziałem zirytowany jego zachowaniem. Prosić mordercę o pozostawienie przy życiu. Śmieszne. Poczułem, że dostałem buziaka w policzek. Odwróciłem głowę w jego stronę.

-Zabij go. Dziwnie się na ciebie patrzy- powiedział. Ja popatrzyłem na chłopaka zgniecionego przez rusztowanie.

-A co zazdrosny- spytałem niższego.

-Tak- powiedział. Ja się odwróciłem do niego przodem i pocałowałem go w usta. On od razu oddał pocałunek. Po chwili się od siebie oderwaliśmy.

-Nie musisz. Ja cię nigdy nie zostawię- powiedziałem.

-I tak go zabij. Nie lubię go- powiedział. Ja od razu wycelowalem w niego i chciałem strzelić ale poczułem jak ktoś rozcina mi plecy. To był jakiś facet. Strzeliłem mu prosto w łeb. Teraz leżał na ziemi z roztrzaskaną głową. Zabiłem też tego pod rusztowaniem i opadłem na ziemię zaciskając oczy z bólu.- Saihara-chan! Muszę cię opatrzeć- krzyknął. Dalej już nic nie słyszałem, bo straciłem przytomność.

Pov. Kokichi Ouma

Zmartwiony jakimś cudem go podniosłem. Poszłem w stronę wyjścia dla personelu.

|time skip|

Opatrzyłem go i poprosiłem moją rodzinę żeby pomogli mi go pozszywać. Szczęście, że nic na tym nożu nie było. Wszyscy oczywiście pytali czemu go tu przyniosłem. Ale ja powiedziałem, że nie wiem czy mogę to powiedzieć.
-----------------------------
Mam nadzieję, że się podobało.
Dziękuje za przeczytanie.
Łącznie z tym 499 słów.

~Bajo~

|Spójrz na mnie, a zginiesz| SaioumaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz